Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poczuj się jak "Puszczyk" Jana Grzegorczyka

Tomasz Mazur
Tomasz Mazur
Puszczyk.
Puszczyk. Jan Grzegorczyk
Przed trzydziestką, czterdziestką, pięćdziesiątką, z reguły wtedy człowiek podejmuje się życiowych refleksji, podsumowań, określenia tego co się udało, co można spisać na straty. "Puszczyk" Grzegorczyka kusi, postawić grubą krechę i zacząć wszystko od nowa.

Jana Grzegorczyka poznałem czytając "Chaszcze", w których przyznaję, ugrzęzłem po szyję i nie bardzo miałem ochotę z nich wyjść. Stąd z tym większym zaciekawieniem sięgałem po nową powieść absolwenta polonistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu.

"Puszczyka" zacząłem czytać w domu, mieszkam na prowincji, więc klimat idealnie wkomponował się w wątek książkowy. Rojno, gdzieś na skraju Puszczy Noteckiej, w oddali słychać żurawie, pomruk pracujących traktorów, szeleszczące, zbliżające się do zimowego snu pozłacane liście i to wyjątkowe, jesienne, zachodzące słońce. Kto nie chciałby pobyć tu choć przez chwilę, z dala od wielkomiejskiego zgiełku, pośpiechu, zapachu spalin? Wydaje się, że takie pytanie postawił sobie główny bohater Stanisław Madej, pisarz. On chciał.

Tak to już jest z zawodem pisarza, że często (potencjalna) sława nie idzie w parze ze szczęściem, miłością, ale zamienia się w wszechobecną samotność. Staszkowi wypełnia ją pies Rubin i grób rodziców. Zrobiło się smętnie, nudnawo, powiało jesienną depresją. Aż tu nagle grzmot, niczym przejście trąby powietrznej. W Rojnie ginie lokalny proboszcz, jak na ironię spada w kościele z drabiny. Życie płata rożne figle, dziwny zbieg okoliczności, zwyczajnie na księdza przyszła kolej, starają się wyjaśniać mieszkańcy i prokuratura. Ale jest coś w pisarzu, dziennikarzu, co nie pozwala dać wiary w te wszystkie wyjaśnienia. Stanisław Madej rozpoczyna swoje prywatne śledztwo.

Dalej czytałem "Puszczyka" tuż przed rekolekcjami wielkopostnymi. W myślach krążyły liczne skojarzenia, podobieństwa z wątkiem książkowym. Proboszcz zna przecież tyle ludzkich historii, błędów, wahań, niejednokrotnie działań naruszających prawo. Może komuś zaszkodził, może wiedział za dużo?

Podejście numer trzy miało miejsce tuż przed urodzinami, tuż przed trzydziestką. Nigdy nie robiłem zestawienia swoich wad i zalet, życiowych sukcesów a co za tym idzie także porażek. "Puszczyk" to wręcz na mnie wymusił. W powieści jest pełno takich zakrętów, nurtujących pytań, błądzenia, poszukiwania odpowiedzi, często na pytania których jeszcze nie postawiliśmy. To trochę tak, jak byśmy jechali samochodem, najpierw zakaz wjazdu, potem ograniczenie do czterdziestu, skrzyżowanie i przejazd na czerwonym świetle. Uff, udało się! Za jednym razem łamiemy garść przepisów, dopiero po czasie zadając sobie pytanie, a co by było gdyby?

"Puszczyk" Grzegorczyka na każdym kroku zadziwia, zaskakuje, frapuje, zmusza (nie pobudza!) do przemyśleń. Nie taktuję tej książki jako dobrego kryminału z wątkiem obyczajowym. To psychoanaliza czytelnika, ponad 420 stron z życia, ale nie Staszka, Magdy, Krystyny czy Radka, ale nas samych, zwiniętych jak żaluzja, którą odsłaniamy w dni pochmurne, by ją ponownie rozwinąć w słoneczne popołudnie. Godzina pobytu u psychologa kosztuje pewnie kilkadziesiąt złotych, za Puszczyka zapłacimy nieco ponad 30 zł. Twierdzę, że efekt jest nieporównywalny!

Przyznaję, trochę zazdroszczę Grzegorczykowi talentu tworzenia rzeczywistego obrazu świata z całą gamą wątków pobocznych, szczególnie tych występujących na polskiej prowincji. Ale czegoś Grzegorczyk może zazdrościć i mnie. Bo ja to wszystko mam na co dzień, wyjątkowo barwne cztery pory roku, najjaśniejsze słońce każdego dnia, a do tego wiejskie intrygi, uliczne szepty tuż przed wieczorem i tę życiową refleksję.

Cóż, ale czasem miło poczytać o sobie…

Jan Grzegorczyk "Puszczyk"
Wydawnictwo "Znak"
Kraków 2012

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto