Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podróż do Lwowa za reprezentacją Polski...

Justyna Borowiecka
Justyna Borowiecka
Lwów.
Lwów. Wikimedia commons. Licencja CC.
Dwa dni we Lwowie. Co mnie tam zaskoczyło? Jaka atmosfera panowała w reprezentacji Polski przed towarzyskim meczem z Ukrainą?

Piłkarze reprezentacji Polski z lotniska w Warszawie wylecieli we wtorek 19 sierpnia do Lwowa. A ja podążyłam w ślad za nimi. Po wylądowaniu na lotnisku, kadrowicze wsiedli do autokaru, który zawiózł ich do hotelu Opera, położonego w centrum Lwowa. Niestety ja zakwaterowałam się w hotelu położonym dwie ulice dalej. Przywitanie i porozmawianie z piłkarzami wcale nie było takie łatwe, jakby się mogło wydawać, byli obstawieni ochroną, policją, a do głównej ulicy był nawet wstrzymany ruch. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Kibice, którzy przylecieli wraz ze mną również byli mocno zaskoczeni, a jednemu z kibiców skojarzyło się to z przyjazdem prezydenta. Naszych piłkarzy przywitały dwie śliczne Ukrainki, ubrane w ludowe stroje, a wszystko to odbyło się tradycyjnie po polsku, czyli przywitanie - chlebem i solą.

Popołudnie to pora obiadowa

W hotelu na naszych reprezentantów czekał obiad, jak się później dowiedziałam - polski obiad. Ja takiej przyjemności nie miałam aby jeść polskie danie, ale w końcu przyleciałam tu po to aby coś zobaczyć i zjeść coś innego (niż polskie danie). Dostałam kartę zamówień i spodziewałam się, że będzie cała po ukraińsku, miałam cichą nadzieję, że znajdzie się coś po angielsku, aby było mi łatwiej zamówić (w końcu angielski to popularny język, używany w większości państw) ale niestety było inaczej, lewa strona karty (tak jak się spodziewałam), była po ukraińsku, prawa była po rosyjsku, a środek po rumuńsku i to było to zaskoczenie! Po długim namyśle, zamówiłam w końcu pierogi z wiśniami a do tego gałuszki.

Po obiedzie, piłkarze wybrali się na spacer, a potem lekki rozruch. Chwila odpoczynku, konferencja prasowa na której Leo Beenhakker mówił, że środowy mecz nie jest aż tak ważny, ale zależy mu na tym aby jego chłopcy pokazali się z jak najlepszej strony. Ten mecz to będzie przygotowanie do zbliżających się eliminacji mistrzostw świata 2010 i sprawdzenie czego się nauczyli piłkarze przez ostatnie dwa miesiące, oraz tego co „wynieśli” Ci, którzy wystąpili na mistrzostwach Europy 2008.

Z pewnością zaskoczeniem jest powrót do kadry Ireneusza Jelenia, który po wielu miesiącach powrócił do reprezentacji, zobaczymy czy w wielkim stylu.

Około godz. 19 odbył się trening. Na treningu zauważyłam, trzy nowe twarze, w sumie można powiedzieć, że stare, bo tych zawodników znam z klubów w których występują. Debiutanci w reprezentacji Polski. Mowa oczywiście o Marcinie Kowalczyku (obrońca), którego dość dobrze pamiętam z występów w GKS Bełchatów, obecnie grający w Dynamo Moskwa. Piotr Polczak obrońca Cracovii Kraków oraz Szymon Pawłowski, który obecnie reprezentuje barwy Zabłębia Lubin.

Po treningu udało mi się porozmawiać z paroma piłkarzami. Kuba Błaszczykowski był bardzo zadowolony, że wrócił do kadry, Ebi Smolarek jak zawsze uśmiechnięty, uspakajał wszystkich mówiąc „spokojnie, spokojnie – wygramy...”. Na twarzy Ireneusza Jelenia widziałam skupienie, miejscami wyglądał jakby był przerażony tym, że ponownie trenuje z reprezentacją. Wszyscy byli bardzo optymistycznie nastawieni, przed jutrzejszym spotkaniem.

Pogoda dopisała, ale mecz nie...

Z wtorkowej pogody wynikało, że w środę po południu we Lwowie, ma przejść przelotny deszcz. Na szczęście obyło się bez deszczu w czasie meczu. Punktualnie o 19 rozpoczęło się spotkanie Polska – Ukraina. Już w pierwszych minutach mogliśmy objąć prowadzenie, po strzale z główki Smolarka. Radość kibiców była nieograniczona, cieszyli się, a lewa strona trybun zaczęła skandować imię Ebiego. Wszyscy z wiarą, że wygramy...

Myślę, że jedna z gorszych sytuacji jaka się przytrafiła na meczu, oprócz oczywiście gola z 44. min, (i wyniku, niestety pozostał bez zmian przez kolejne 45 min) to sytuacja w której z boiska w 10. min zszedł faulowany Paweł Golański, nie wiem jak wyglądało to w telewizji, ale na żywo wyglądało to dość poważnie. Już po stracie gola i rozpoczęciu drugiej połowy, nie widziałam tej wiary w kibicach. Już słabiej śpiewali i czasem tylko pojawiała się fala meksykańska. Natomiast w loży można było dostrzec radosnego przez cały mecz - Michała Listkiewicza.

Po meczu w green roomie czekali już fotoreporterzy, którzy rzecz jasna przeprowadzali wywiady. Jeszcze zdarzyło się kilka sytuacji, ale o nich już nie będę opowiadać.

I podsumowując krótko – to były dwa dni niezapomnianych wrażeń. Szkoda tylko, że mecz nie zakończył się innym, ciekawszym wynikiem. Ale miejmy nadzieję, że kibice nie stracili wiary w naszą reprezentację i będą wspierać piłkarzy w nadchodzących meczach 6 i 10 września.

PS Pozdrowienia i podziękowania dla Arsena, który pomagał mi w tłumaczeniu z ukraińskiego na polski.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto