Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podsumowanie rundy jesiennej Ekstraklasy. Drużyny z miejsc 1-4

Marek Olejnik
Marek Olejnik
źródło własne na podstawie www.90minut.pl oraz soccerPro-Top
Za nami 17 kolejek obecnego sezonu. Piętnaście z rundy jesiennej oraz dwie wiosenne rozegrane już teraz. Jaka była to runda dla zespołów naszej ligi? W ostatniej analizie przyjrzymy się drużynom z samej czołówki, czyli z miejsc 1-4.

4. Ruch Chorzów

Statystyka:

4. pozycja przy 10 zwycięstwach, 2 remisach i 5 porażkach. Tylko 2 remisy to drugi wspólnie z Odrą Wodzisław wynik w tej kategorii. Główną siłą Ruchu jest dom, gdzie klub ma bilans 6 zwycięstw, 1 remisu i 1 porażki. Co więcej, w 6 spotkaniach Niebiescy zachowali czyste konto bramkowe, a tylko w dwóch meczach stracili gole, które strzelili konkretnie gracze Jagi oraz Wisły. Na wyjazdach Ruch grał już troszkę gorzej wygrywając i przegrywając czterokrotnie. Jednak 10 zwycięstw, co jest obok Legii drugim wynikiem, musi budzić respekt. Ruch potrafił zdobywać gole z dystansu aż 4. Jednak nie potrafił wykorzystać ani jednego rzutu wolnego pośredniego. Ruch radził sobie słabo grając z pierwszą piątką naszej ligi nie zdobywając ani jednego punktu w 5 grach, jednak w innej statystyce grając z 6-16 drużynami stracił tylko 4 punkty na 12 meczy. Schemat taktyczny: 4-4-2.

Analiza:

Postawa Ruchu Chorzów jest zdecydowanie największą niespodzianką w polskiej Ekstraklasie. Klub, który boryka się z problemami finansowymi świetnie sobie poradził tej jesieni. Oczywiście najwięcej pochwał należy się trenerowi Waldemarowi Fornalikowi (10-2-5), który potrafił wydobyć ze swoich zawodników wszystko, co miał najlepszego. Potencjał ludzki jakim dysponuje w klubie okazał się na tyle rozwojowy, że gra poszczególnych piłkarzy zachwyciła nawet najbardziej wymagających obserwatorów. Ruch grał bardzo równo całą rundę pokonując niżej notowanych rywali, a tylko Śląsk i Korona były w stanie zapewnić sobie bezbramkowe wyniki. Znacznie gorzej już było, kiedy Ruch miał się mierzyć z kimś z pierwszej piątki ligi i w takich pojedynkach przegrywał ze wszystkimi. Dwukrotnie z Wisłą, raz z Legią, Lechem i GKS-em. Z drugiej strony zaliczył już wszystkie najtrudniejsze wyjazdy i teraz zmierzy się z tymi drużynami u siebie. Najlepszym meczem był pogrom 5:2 nad Jagiellonią, która miała przecież świetną serię bez straty gola w tym momencie, a najsłabiej chorzowianie zaprezentowali się w przegranym 1:3 meczu z Lechem.

Jak w każdej liczącej się drużynie wszystko co dobre zaczyna się od pozycji bramkarza, na której brylował Krzysztof Pilarz notując serię 479 minut bez straty gola. Obrona to bardzo ciekawa formacja w Ruchu z ofensywnie grającymi skrzydłami. Po lewej stronie Tomasz Brzyski, który już zmienił klub na Polonię Warszawa i został powołany do kadry narodowej. Po prawej bardzo dobrze spisywał się Krzysztof Nykiel. Natomiast z braku dobrych środkowych obrońców w naszym kraju postawę Macieja Sadloka należy uznać za wybitną i jest on wielką nadzieją całej naszej piłki jeśli chodzi o tę pozycję na boisku. Podobnie jak Brzyski również Sadlok został powołany do kadry. Innym bardzo dobrym obrońcą grającym ostro i notującym czerwone kartki jest Rafał Grodzicki. Z kolei cennym zmiennikiem okazał się Piotr Stawarczyk. W środkowej formacji liderował doświadczony Wojciech Grzyb, który zdobył 3 gole i zaliczył 5 asyst. Wspomagali go dzielnie Słowak Gábor Straka oraz nowy kapitan Grzegorz Baran. Atak to najlepszy duet w lidze obok Frankowskiego i Grosickiego z Jagiellonii. Mowa oczywiście o zdobywcach łącznie 14 goli dla Ruchu - Andrzeju Niedzielanie i Arturze Sobiechu. Obaj trafili po 7 goli, z tego Niedzielan aż 6 na własnym boisku, co jest najlepszym wynikiem w lidze. Podobnie jak aż 5 trafionych bramek w drugich połowach, co z kolei może świadczyć o wielkiej odporności psychicznej tego zawodnika i braniu odpowiedzialności za zespół w trudnych momentach. Artur Sobiech to z kolei najmłodszy zdobywca bramki w Ekstraklasie w tym sezonie, kiedy strzelił miał 19 lat i 57 dni. Podobnie jak Sadlok jest to równie zdolny zawodnik, który w krótkim czasie może rozwinąć się podobnie jak Robert Lewandowski z Lecha. Sobiech ma niesamowitą zdolność zdobywania pięknych bramek i często decyduje się na niekonwencjonalne zagrania i strzały z bardzo trudnych pozycji. Dobrym zmiennikiem dla tej dwójki był zdobywca 3 bramek Łukasz Janoszka, który też ciągle się rozwija. Marcin Zając przez kontuzje nie potrafił dojść do formy, jaką prezentował jeszcze w poprzednich rozgrywkach. Natomiast Maciej Scherfchen oraz Marcin Nowacki byli po prostu gorsi od pozostałych kolegów i rzadko grali w pierwszej jedenastce. To na pewno największe rozczarowania tej rundy w kadrze chorzowian.

Ruch grał z polotem, wielkim zaangażowaniem, a zdobyte bramki nie były przypadkowe tylko wynikały z przemyślanych akcji wytrenowanych podczas treningów. Każdy z piłkarzy wiedział jakie ma zadania na boisku i w pełni je realizował. Podobnie jak Polonia Bytom również Niebiescy dokonali właściwej selekcji, grało tylko 21 piłkarzy, z tego tak właściwie 17, a 4 zaliczyło epizody. Klub ten obok Arki Gdynia wystawiał także najwięcej młodzieżowców czyli zawodników poniżej 21. roku życia, bo średnio aż 16 proc. pierwszej jedenastki.

3. Lech Poznań

Statystyka:

Ostatnie na podium czyli 3. miejsce przy 9 zwycięstwach, 5 remisach i 3 porażkach. 27 strzelonych goli to drugi po Wiśle wynik. 13 goli u siebie to z kolei czwarty wynik. Podobnie jak Wisła, Lech nie grał u siebie tylko w okolicznych Wronkach więc nie były to mecze zupełnie domowe. Lech przegrał tylko trzykrotnie, co jest obok Wisły i Jagiellonii drugim wynikiem. Odzyskał 3 punkty po 75. minucie, natomiast nie stracił żadnego. Zdobył 2 gole bezpośrednio po rzutach rożnych, a także 2 po rzutach wolnych pośrednich i aż 4 po strzałach z dystansu. Strzelił dużo, bo 7 bramek głową, jednak nie potrafił bronić tego elementu i stracił też 7 goli w ten sam sposób. Statystyka z drużynami 1-5 to 7 punktów w 4 meczach, natomiast z 6-16 w 13 grach aż 14 straconych. Schemat taktyczny: 4-5-1.

Analiza:

Sezon rozpoczął się fantastycznie od mocnego strzelania na wyjazdach 3:1 w Gliwicach oraz 5:0 w Kielcach i kiedy w kolejnej kolejce przyszło się mierzyć z Polonią Warszawa, Lech został niespodziewany wypunktowany 2:4. Jednak wcale to nie była największa niespodzianka w wykonaniu Lechitów bo już w następnej kolejce został rozegrany najgorszy mecz sezonu z kulejącą Cracovią przegrany 0:1. W tym momencie pozycja trenera Jacka Zielińskiego II (9-5-3) wisiała na włosku i naprawdę niewiele brakowało, żeby stracił pracę tym bardziej że poznaniacy odpadli także z rozgrywek o Puchar Europy przegrywając z belgijskim Club Brugge. Włodarze klubu wykazali spokój i postanowili dać jeszcze szansę trenerowi. Lech ostatecznie się przełamał w Białymstoku strzelając decydującą bramkę w 88. minucie! Aczkolwiek trener Zieliński całkowicie zmienił filozofię gry i z widowiskowej grającej skutecznie drużyny przemienił ją w mocno zabezpieczającą tyły defensywną ekipę. Warto zwrócić uwagę, że w pierwszych 6 meczach Lechici zdobyli 15 goli notując średnią 2.5 na mecz, a w kolejnych 11 grach zaledwie 12 goli czyli średnio tylko 1 gol! Były w tej rundzie jednak i dobre mecze takie jak zwycięstwo nad Wisła Kraków 1:0, które należy uznać za najlepszy mecz rundy czy też zwycięstwo nad Ruchem Chorzów 3:1. Lech na pewno grałby lepiej u siebie, gdyby mógł występować w Poznaniu, a nie we Wronkach, gdzie atmosfera jest raczej sielankowa.

W kadrze poznaniaków mieliśmy wiele niespodzianek w tej rundzie. Począwszy od pozycji bramkarza, na którą został sprowadzony najlepszy na tej pozycji w tamtym sezonie Grzegorz Kasprzik z Piasta Gliwice. Wydawało się logiczne, że będzie on pewnym punktem drużyny. Tak się jednak nie stało, bo Kasprzik zawodził i po kilku nieudanych meczach zastąpił go z powodzeniem młody Bośniak Jasmin Burić. Lech miał spore problemy ze skompletowaniem defensywy. Kiedy nadchodziły dobre wieści, że bliski wyleczenia jest Grzegorz Wojtkowiak, to nagle poważnej kontuzji doznał najważniejszy piłkarz tej formacji Manuel Arboleda. Dobrze grali Bartosz Bosacki oraz Ivan Đurđević, a poważnym wzmocnieniem składu okazał się Seweryn Gancarczyk. Marcin Kikut nie przekonuje i nie jest jego pozycją gra w tyłach. Podobnie jak dość przeciętnie wyglądają poczynania Jakuba Wilka na lewym skrzydle. Tomasz Bandrowski dobrze zabezpieczał środek pola i wykonywał mrówczą pracę biegając od jednego pola karnego do drugiego. Jednak w linii pomocy dzielił i rządził jeden z największych talentów naszej piłki zdobywca 6 bramek Sławomir Peszko. To właśnie na nim i na Robercie Lewandowskim były oparte w większości działania ofensywne poznaniaków. Lewandowski strzelec aż 9 bramek jest zdecydowanie największą gwiazdą drużyny do tego ciągle rozwijającą się. Zawodnik ten jest na fali wznoszącej i to od jego postawy w ogromnej mierze zależą wyniki poznaniaków. Godnym uwagi jest też fakt, że 6 goli zdobył w drugich połowach co świadczy znakomicie o jego zdolności do brania ciężaru gry na siebie. Największym odkryciem okazał się Mateusz Możdżeń 19-latek, który ma już naprawdę spore umiejętności podobnie jak 22-letni napastnik Tomasz Mikołajczak. Określany jeszcze przez Franciszka Smudę jako "perełka" Anderson Cueto mimo wyśmienitej techniki nie potrafił przebić się do pierwszej jedenastki. Krzysztof Chrapek grał dobrze do momentu kontuzji i na pewno jeszcze pokaże się z dobrej strony. Nadzieją na pewno jest też w pełni zdrowy Jan Zapotoka, który przez kontuzje zagrał tylko epizodycznie jak do tej pory.
Największym rozczarowaniem okazali się gracze, którzy byli bardzo silnymi punktami drużyny w poprzednich rozgrywkach. Znakomity jak na polskie realia zawodnik Semir Stilic znacznie spuścił z tonu i już nie zachwycał doskonałymi zwodami i pięknymi strzałami z dystansu. Jego motywacja bardzo zmalała po pierwszym świetnym sezonie. Co ciekawe był on aż dziewięciokrotnie zmieniany. Jeszcze większy zawód wszystkim fanom Lecha sprawił Hernan Rengifo zawodnik, który nie przykładał się należycie do swoich obowiązków za co został zdegradowany do zespołu Młodej Ekstraklasy. Popadając w konflikt z trenerem Zielińskim sam sobie zaszkodził, a zdarzenie to niewątpliwie wpłynęło to też na pogorszenie atmosfery w szatni drużyny. Jednak trzeba zrozumieć trenera, który nie mógł zaakceptować lenistwa ze strony jednego z podopiecznych.
2. Legia Warszawa

Statystyka:

Wicelider z bilansem 10 zwycięstw 5 remisów i 2 porażek. Tylko 7 straconych bramek to zdecydowanie numer 1 w naszej lidze, z tego najmniej straconych u siebie 3 i co ciekawe wbite przez piłkarzy dołujących drużyn trzynastej Korony i czternastej Polonii Warszawa. Świetne wyniki u siebie 7-2-0 to też zdecydowanie najlepszy wynik i runda bez porażki w domu, także najwięcej strzelonych bramek u siebie 18. Jednak na wyjazdach nie było już tak kolorowo mimo, że Legia ponownie wygrywa klasyfikację pod względem strat tylko 4 to już jeśli chodzi o strzelanie poza domem wynik 4 goli można nazwać kompromitacją, gdyż tylko Cracovia była gorsza, ale to Legia ma podobno walczyć o mistrza. Legia po 75. minucie nie straciła żadnego punktu. Strzeliła 2 gole bezpośrednio po rzutach rożnych jednak po rozegraniu tego fragmentu gry już ani jednego. Natomiast świetnie broniła stałe fragmenty nie tracąc ani jednego gola to najlepszy wynik w lidze, również nie traciła bramek po strzałach głową. Statystyka z drużynami 1-5 jest świetna bo Legia wygrała wszystko czyli zdobyła 12 punktów w 4 meczach natomiast z 6-16 grała już fatalnie bo w 13 grach straciła ich aż 16 co jest najgorszym rezultatem z pierwszej piątki. Schemat taktyczny: 4-5-1

Analiza:

Legia jak zwykle była wymieniana w gronie faworytów. Jednak nie potrafiła w pełni wykorzystać słabości dotychczasowego Mistrza Polski Wisły Kraków. Po dobrym początku i dwóch zwycięstwach nagle przyszły dwa szokujące wyniki najpierw bezbramkowy remis z konającą Cracovią, a później blamaż w Wodzisławiu gdzie piłkarze przegrali 0:1. Po części mogło to być spowodowane tym, że Legioniści po raz kolejny zawiedli w Europie i odpadli z Pucharów po dwóch remisach z duńskim Broendby Kopenhaga. Kolejno mobilizacja na 4 mecze i znów porażka w Białymstoku 0:2 oraz zaledwie remis ze słabym Piastem 1:1. Następnie znów lepsze wyniki przeplatane remisami. Legia nie potrafiła złapać właściwego rytmu i trwoniła punkty w najmniej spodziewanych momentach. Piłkarze świetnie sobie radzili z drużynami z czołówki czyli wygrywając z Wisłą 1:0 w Sosnowcu, Ruchem i Lechem po 2:0 u siebie czy szczęśliwie z GKS Bełchatów na wyjeździe 1:0. Jednak klasową drużynę poznaję się szczególnie po tym jak gra z typowymi ligowymi średniakami, a tu już było znacznie gorzej. Remisy z Cracovią, Śląskiem, Piastem, Zagłębiem i porażki z Jagiellonią oraz haniebna z Odrą chwały warszawianinom nie przyniesie. Byli jak Robin Hood, który zabiera bogatym i oddaje biednym. Legia bardzo dobrze wykorzystywała atut własnego boiska (aż 7 zwycięstw) po czym na wyjeździe koncentrowała się głównie na tym żeby nie stracić gola dlatego większość meczy okazała się tam niepomyślna. Zwycięstwa na wyjeździe były 3 z tego dwa nad czołowymi ekipami, które nie broniły się, a grały ofensywnie stąd też można wysnuć wniosek, że Legionistom pasuje bardziej gra z kontry niżeli konstruowanie ataku pozycyjnego. Zresztą świadczy o tym statystyka - tylko 4 gole poza domem to prawdziwy wstyd.

Aż w 15 meczach z udziałem Legii padły maksymalnie 2 gole. Jan Mucha aż w 11 meczach zachował czyste konto i gdyby udało mu się zrobić to w jednej serii byłby bliski pokonania rekordu wszechczasów naszej ligi ustanowionego przez Piotra Czaję (1005 minut)! Słowak był najlepszym piłkarzem z Elką na piersi i do tego najlepszym obcokrajowcem naszej ligi zarówno wg Canal+ jak i tygodnika "Piłka Nożna". Dodatkowo wywalczył awans ze Słowacja na MŚ2010 i od nowego sezonu będzie już graczem Evertonu. Jednak nie tylko wyśmienita forma bramkarza zadecydowała o tym, że Legia straciła tylko 7 goli w 17 meczach (średnio 0,4 bramki na mecz!). Podporami nie do przejścia okazali się dwaj znakomici obrońcy Hiszpan Inaki Astiz oraz reprezentant Zimbabwe Dicson Choto. Bardzo pewni w swoich interwencjach zdecydowanymi wejściami wyjaśniali większość sytuacji. Ciągle rozwija się Jakub Rzeźniczak, a Tomasz Kiełbowicz i Marcin Komorowski byli dobrym uzupełnieniem linii defensywnej, która obok bramkarza jest najmocniejszą stroną warszawian. W formacji pomocy dzielił i rządził Maciej Iwański, któremu kompanował Piotr Giza jednak nie dotrzymał mu kroku. Z kolei trzeci ze środkowych pomocników reprezentant Polski Roger został szybko sprzedany do greckiego AEK Ateny i wygląda na to, że była to słuszna decyzja bo został uznany w tym kraju za jeden z pięciu największych niewypałów transferowych tej rundy! Znakomicie rozwija się Maciej Rybus, który zadebiutował już w kadrze, a jego gra na lewym skrzydle może się podobać. Po drugiej stronie bez jakiś większych wzlotów spisywał się Miroslav Radović. Sebastian Szałachowski gdyby był zawsze zdrowy na pewno grałby w pierwszej jedenastce, gdyż jest dobry technicznie i szybki jak torpeda, niestety ciągle przyplątują mu się urazy. Innym młodym zdolnym piłkarzem jest Ariel Borysiuk jednak nie zrobił aż takich postępów jak wspomniany Rybus. Często grał też Marcin Smoliński, który albo wchodził z ławki albo był zmieniany i nie przekonał do siebie w pełni trenera Jana Urbana (10-5-2). Najgorszą formacją był atak jednak główna w tym przyczyna ciągłych kontuzji przeplatających się jak nie Bartłomiejowi Grzelakowi to Marcinowi Mięcielowi lub Takesurowi Chinyamie. Naprawdę bardzo dziwne jest dlaczego w tej sytuacji trener nie postawił bardziej zdecydowanie na Adriana Paluchowskiego, który mimo 245 minut przebywania na boisku zdobył aż 3 gole co daje mu znakomitą średnią gola co 81 minut. Marcin Mięciel bardzo długo czekał na przełamanie bo aż do 11 rundy po czym zdobył jeszcze 3 gole i został najlepszym strzelcem drużyny. Świadczy to bardzo kiepsko o możliwościach snajperskich graczy z Warszawy. Należy jednak wziąć pod uwagę, że straconą rundę przez kontuzję miał król strzelców poprzedniego sezonu Takesure Chinyama, a i Bartłomiej Grzelak nie zagrał wiele więcej z tego samego powodu. Nie poradzili sobie w Legii Panče Kumbev i Krzysztof Ostrowski, a obrońca Wojciech Szala był kolejnym pechowcem zmagającym się głównie z kontuzjami. Nadzieją na lepsze jutro może okazać się syn słynnego piłkarza Romana Koseckiego - Jakub.

1. Wisła Kraków

Statystyka:

Mistrz jesieni z dorobkiem 13 zwycięstw 1 remisu i 3 porażek. Najwięcej zwycięstw 13, najwięcej strzelonych goli 31 oraz świetne wyniki na wyjazdach 7-0-1 zadecydowały o tym, że to Wisła jest liderem. Drużyna zdobyła także najwięcej goli poza domem bo aż 18 tracąc ich tylko 7. U siebie Wisła zanotowała bilans 6-2-1 co jest też bardzo dobrym wynikiem tylko czy jednak mecze w Sosnowcu można nazwać domowymi? Jakby nie patrzeć krakowianie zagrali całą rundę poza domem. Byli też bezkompromisowi bo zanotowali tylko 1 remis. Wisła po 75 minucie nie straciła żadnego punktu. Odwrotnie niż Legia, Wisła zdobyła 3 gole po rozegraniu rzutów rożnych natomiast bezpośrednio nie potrafiła zaskoczyć rywala z tego fragmentu gry. Wisła miała najlepiej w lidze dopracowane rzuty wolne pośrednie zdobywając w ten sposób aż 5 goli. Podobnie jak Legia, Lech, GKS i Jagiellonia nie straciła gola po strzale głową. Bardzo dobrze broniła też stałe fragmenty tracąc tylko 2 gole natomiast można mieć zastrzeżenia co do strzałów z dystansu gdyż tylko 2 gole to trochę za mało.
Statystyka z drużynami 1-5 to 9 punktów czyli 2 porażki poniesione w 5 meczach natomiast z 6-16 w 12 grach tylko 5 straconych punktów. Schemat taktyczny: 4-4-2.

Analiza:

Wisła rozpoczęła sezon z animuszem wygrywając pierwsze 6 spotkań jednak tak dobra forma była pokłosiem kompromitacji do jakiej doszło jeszcze przed jej startem. Oczywiście chodzi o blamaż z Mistrzem Estonii Levadią Tallin w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Wiślacy zlekceważyli niżej notowanego rywala i będąc jeszcze w wakacyjnej formie myśleli, że łatwo sobie poradzą z tym przeciwnikiem. Nic takiego się nie stało Wisła odpadła w eliminacjach, które teoretycznie miały być dla Mistrza Polski łatwiejsze jak nigdy wcześniej. Po tej tragedii krakowianie kilka dni później przegrali jeszcze po rzutach karnych w Superpucharze Polski z Lechem. Pozostało im skoncentrować się na lidze i pokazać kibicom oraz właścicielom, że był to tylko nieszczęśliwy wypadek przy pracy. Stąd tak wielka wola walki i determinacja w poczynaniach u podopiecznych zagrożonego wtedy utratą stanowiska trenera Macieja Skorży (13-1-3), którego obroniły późniejsze wyniki. Zatrzymać Białą Gwiazdę udało się dopiero graczom jednej z rewelacji rozgrywek czyli Polonistom z Bytomia remisując 1:1. Później krakowianie ogrywali niżej notowanych rywali i trzeba zwrócić uwagę że praktycznie cały czas byli na wyjeździe bo u siebie grali w Sosnowcu. Nie był to tak dobry futbol jaki prezentowali u siebie przy Reymonta w Krakowie aczkolwiek punkty zdobywali. Jednak po raz kolejny piłkarze dali plamę w najważniejszych spotkaniach przegrywając z głównym rywalem do Mistrzostwa Lechem oraz Legią i z największym rywalem w historii sąsiadem zza miedzy Cracovią wszystkie te porażki biorąc pod uwagę także mecz z Levadią zakończyły się rezultatem 0:1. Niezbyt dobrze to świadczy o odporności psychicznej graczy jako, że kiedy jako pierwsi tracili bramkę tylko raz ze wspomnianą już Polonią Bytom udało im się odrobić straty. W innych meczach bili głową w mur sprawiając wrażenie, że presja wyniku bardzo im nie służy. Drużyna z taką mentalnością nie zasługuje na Mistrzostwo, więc ten aspekt wymaga poprawy w pierwszej kolejności.
Wisła na pozycji bramkarza ma Mariusza Pawełka, któremu mimo niezłych umiejętności zdarzają się straszne kiksy i gafy. Wpływa to na dużą nerwowość w poczynaniach obrońców dlatego klub ciągle poszukuje godnego zmiennika na tą pozycję. Aczkolwiek po przetestowaniu ponad 20 bramkarzy ciągle nikogo takiego nie znalazł. Co ciekawe Pawełek został nominowany do 3-ki najlepszych bramkarzy wg Canal + oraz do kadry narodowej na Puchar Króla i obie te nominacje były dane na wyrost. Dwaj środkowi obrońcy to pewne i bramkostrzelne ogniwa w drużynie Macieja Skorży. Arkadiusz Głowacki zdobywca 2 goli to od wielu lat podpora tej formacji, z kolei Marcelo były gracz słynnego Santosu to znakomity obrońca, któremu udało się strzelić aż sześciokrotnie! Co ciekawe wszystkie te gole były bliźniaczo podobne dośrodkowanie w pole karne gdzie po strzale głową Brazylijczyk pakuje piłkę do siatki. Jest to naprawdę coś niebywałego. Dobrze spisywali się Pablo Álvarez wypożyczony z włoskiej Regginy Calcio oraz Piotr Brożek rywalizujący o pozycję lewego obrońcy. Bardzo dobrym, szybkim i ofensywnym zawodnikiem jest też Júnior Díaz, który grał także w linii pomocy. Totalnym niewypałem okazał się pomysł sprowadzenia Mariusza Jopa, który po raz drugi wchodząc do tej samej rzeki udowodnił, że nie rozumie na czym polega gra w tej formacji Mistrzów Polski. Trochę to dziwne bo kiedy grał w Rosji spisywał się znacznie lepiej. Całkowicie straconą rundę przez kontuzję miał Peter Šinglár. W defensywie Wisły zabrakło rywalizacji bo tylko 6 piłkarzy było sprawnych do gry, a do obsadzenia były przecież aż 4 pozycje.

W środkowej formacji największe postępy poczynił najlepszy strzelec 7 goli - Patryk Małecki. Ten krnąbrny gracz, który czasem ma niewyparzony język pokazał, że jest możliwe wejście do składu z rezerw mimo, że na jego pozycje był kupiony i to za spore pieniądze Wojciech Łobodziński. Małecki jest bardzo pewny swego i powinien ciągle iść do przodu udało mu także zadebiutować w kadrze. Dodatkowo ma on wysoką odporność jako, że świetnie sobie radził na wyjazdach zdobywając tam aż 6 bramek. Łobodziński natomiast jest wielkim rozczarowaniem i ciężko powiedzieć czy zagra on na swoim dobrym wysokim poziomie dodatkowo był on najczęściej zmienianym piłkarzem zdarzyło się to aż 12 razy. Kolejnym piłkarzem, którego należy wyróżnić jest Słoweniec Andraž Kirm, który jest bliski wyjazdu na MŚ2010. Był on silnym punktem skrzydeł krakowian prezentując przy tym wysoko rozwiniętą technikę użytkową. To duży sukces krakowian, że udało im się sprowadzić gracza tego formatu do siebie. Przyzwoicie poczynał sobie Tomáš Jirsák jednak grał on tylko dlatego, że długoterminowej kontuzji doznał lider tej formacji Radosław Sobolewski, który do czasu urazu trzymał wszystko w garści. Coraz mniejsza była rola najlepiej opłacanego piłkarza Mauro Cantoro. Najczęściej drugim atakującym obok Małeckiego był dwukrotny król strzelców Ekstraklasy Paweł Brożek. Jednak po kontuzji jakiej doznał na wiosnę chyba nie wszystko zostało prawidłowo wyleczone bo zawodnik zatracił swoje ofensywne walory a przede wszystkim pewność siebie. Tylko 5 goli do tego wszystkie zdobyte w pierwszej połowie meczów to wynik bardzo słaby jak na tej klasy piłkarza. Była to słaba runda popularniejszego z krakowskich bliźniaków. Rolę dżokera w Wiśle pełnił Piotr Ćwielong wchodząc aż 13 razy z ławki i mimo tego, że zdobył 2 gole to zmarnował kilkadziesiąt wyśmienitych okazji do poprawienia tego wyniku. Jeden z głównych problemów krakowian to kontuzje czołowych graczy z tego powodu tylko epizody na boisku zaliczyli wspomniany Šinglár, znakomity ofensywny pomocnik Łukasz Garguła, nie mniej zdolny Rafał Boguski, a w trakcie sezonu kontuzji nabawili się Radosław Sobolewski oraz Arkadiusz Głowacki. Gdyby wszyscy ci piłkarze byli sprawni Wisła na pewno grałaby znacznie lepiej. Ciężko powiedzieć czy te kontuzje są wynikiem złego przygotowania, pecha a może słabej opieki medycznej w tym klubie. Może jednak zatrudnienie jakiegoś znakomitego fachowca medycznego lub od przygotowania fizycznego pomogłoby uniknąć przyszłych kontuzji i mogłoby okazać się najlepszych transferem w tym sezonie?

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto