Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Pokrzepiciel" i mroczna historia w tle

Ewa Żak
Ewa Żak
Okładka książki
Okładka książki Materiały promocyjne
W minionym roku na księgarskim półkach zagościła interesująca powieść paraboliczna pt. "Pokrzepiciel", która dotyka bodaj najciemniejszych kart w historii świata.

Sándor Márai to bezsprzecznie gigant światowej literatury. Polscy czytelnicy spotkali się z nim po raz pierwszy w powieści "Żar" wydanej u nas w 2000 roku, a napisanej przez węgierskiego pisarza w roku 1942. "Wyznania patrycjusza", "Zazdrośni", "Dziedzictwo Estery", "Pierwsza miłość", czy sam "Dziennik" to utwory cenione i popularne. Zważywszy na spore zainteresowanie niniejszą twórczością, bez zawoalowania powiedzieć można, że znalazła ona swojego odbiorcę i ważkie miejsce na rodzimym rynku. A nadto jest ona wciąż odkrywana. Znacząca część utworów, które Márai napisał całe wieki temu, na polskim podwórku dopiero zyskują światło dzienne.

Tak jest również w przypadku powieści "Pokrzepiciel" napisanej przez Máraiego w 1974 roku, a która w polskie ręce trafiła w roku minionym - dodajmy - za sprawą wydawnictwa Czytelnik, któremu należą się dzięki za promowanie tak wysokiej literatury. I choć niewielka to książeczka, to jednak jakże bogata w treść. Podejrzewać można również, że za sprawą podjętej tematyki, niniejsza pozycja już na dzień dobry zyska sporo czytelników. Pisze bowiem autor o zbrodniczej działalności inkwizycji na przełomie XVI i XVII wieku, by pod płaszczykiem tych wydarzeń nakreślić nie mniej wstrząsający obraz systemu totalitarnego.

Powieść "Pokrzepiciel" jest w istocie listem, jaki pisze młody karmelita z Genewy do współbrata w klasztorze w Ávila. W zbiegu trudno wytłumaczalnych okoliczności życie młodego inkwizytora potoczyło się torem zgoła odmiennym od zaplanowanego. W swojej epistole wyjaśnia współwyznawcy, jakie wydarzenia popchnęły go do podjęcia decyzji o zaprzestaniu wykonywania profesji inkwizytora i z jakiego powodu nie powróci do klasztoru. Ale nade wszystko zdaje relację z szesnasto miesięcznego pobytu w Rzymie, dokąd przybył w imieniu wspólnoty, by odnaleźć odpowiedzi na dręczące umysł pytania. Pragnął wiedzieć, czy można wierzyć słowom heretyka zapewniającego o swym nawróceniu, jak rozeznać apostatę, który nawrócił się szczerze i tego, który symuluje, a także które praktyki gruntownie niszczą herezję. Jednakże, gdy dowiedział się wszystkiego, z powodu czego wysłano go do Rzymu i wypełnił wszystko, co mu poruczono, w swojej gorliwości zapragnął jeszcze jednego. Chciał "na własne oczy zobaczyć, własnymi uszami usłyszeć" jak pokrzepiano heretyka w ostatniej godzinie. I to pragnienie uczestniczenia w pracy rzymskich confortatori, którzy pomagali człowiekowi "zachwianemu w nadziei" przejść na tamten świat, urzeczywistniło się. Ale przypadek, z jakim miał zetknąć się młody inkwizytor był dość osobliwy.

Tym razem pokrzepiciele mieli przekonać do nawrócenia heretyka szczególnie upartego, byłego dominikanina, który "popadł w grzech niewiary", a którym był sam Giordano Bruno. Ów filozof oskarżony o bluźnierstwa i szerzenie kłamstw, który do samego końca nie okazał skruchy, spłonął na stosie 17 lutego 1600 roku na rzymskim Campo de’ Fiori. Dla ludu rzymskiego to wydarzenie było rodzajem przerwy w obowiązkach dnia i jego urozmaiceniem, co Márai zobrazował następująco: "dużo było starszych mężczyzn, ale w znacznej liczbie zebrały się też kobiety, które o świcie, nim udały się na targ, zrobiły sobie tutaj przystanek - były takie, co niosły z sobą dzbany, żeby napełnić je zimną, czystą wodą z pobliskiego źródła, inne targowały się ze sprzedawcami kwiatów na rynku, wesoło gadając i wdając się w sprzeczki (...)". Zaś, gdy postać filozofa "zniknęła w obłoku dymu" zaraz wszystko wracało do normy: "troskliwe gospodynie domowe i teraz z takim samym pośpiechem jak przy innych, podobnych okazjach, zamykały okna pięknych, mieszczańskich domów. (...) Uspokajało mnie to, że wszędzie widziałem zadowolone twarze, gadających, bratających się mężczyzn i kobiety, którzy wartką mową prowadzili pogaduszki, śpieszyli się, na ile można było się śpieszyć w tym błocie, aby po należycie wykonanej giustizii zanieść wieść członkom swych rodzin oraz znajomym z targu, warsztatu - nieść wszędzie po całym Rzymie dobrą nowinę, że o jednego heretyka mniej na świecie".

Z niniejszym obrazkiem wyraźnie koresponduje znany wiersz Czesława Miłosza "Campo di Fiori". I chyba warto choć we fragmencie go zacytować: "morał ktoś może wyczyta, że lud warszawski czy rzymski handluje, bawi się, kocha mijając męczeńskie stosy". Wydaje się bowiem, że tak wczoraj, jak i dziś natura człowieka pozostaje niezmienna.

"Pokrzepiciel" to interesująca powieść paraboliczna. Historia młodego inkwizytora, który przybywa do Rzymu, by poznać mechanizmy działania Świętego Officium jest w istocie ilustracją działania państwa totalitarnego, który zniewala umysł, upadla ducha, zaszczuwa życie człowieka, stosując haniebne metody donosicielstwa, posłuszeństwa, strachu, kontroli. Márai pisząc o systemie pisze o człowieku weń uwikłanym. Powieść wnosi ponadczasową wykładnię praw moralnych związanych z jego sytuacją egzystencjalną. Ujawnia prawdę o człowieku, który w zderzeniu z bezduszną machiną totalitarnego państwa jest zniewolony, osaczony, zaszczuty, któremu każe się myśleć, pisać w określony sposób.

Sam Márai przed taką dyktaturą zła uciekł. Opuścił swój kraj po wojnie, gdy Węgry weszły w skład bloku wschodniego. Należał bowiem do pisarzy, którym w nowym ustroju zamknięto drogę publikacji własnej twórczości, co było dla niego ciosem niemożebnym, ponieważ pisarstwo uważał za swoje przewodnie zadanie życiowe. Większą część życia emigracyjnego spędził w Stanach Zjednoczonych, w kalifornijskim San Diego, gdzie w 1989 roku popełnił samobójstwo. Powieść dotyka spraw ważnych i znanych autorowi. I wydaje się, iż w tym przypadku mamy do czynienia z Máraiem bodaj najbardziej osobistym. Utwór godny polecenia.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto