Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polacy i Niemcy - którędy droga?

MichalTyrpa
MichalTyrpa
Tajny protokół niemiecko-sowieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. Zachowany w materiale dowodowym obrony Goeringa z procesu norymberskiego.
Tajny protokół niemiecko-sowieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. Zachowany w materiale dowodowym obrony Goeringa z procesu norymberskiego. Wikimedia Commons
68 lat temu został podpisany pakt Ribbentrop - Mołotow. To dobra okazja, by zastanowić się, jakie są warunki sine qua non rzeczywistej przyjaźni między Polakami, a Niemcami.

Polsko-niemieckie relacje na szczeblu politycznym pokazały, że tzw. „pojednanie” jest kiczem. W ciągu ostatnich kilkunastu lat szlachetni w swej naiwności Polacy brali za dobrą monetę piękne pustosłowie niemieckich mężów stanu. Jak się okazało, płynącym z Berlina deklaracjom o przyjaźni towarzyszyły bowiem zgoła odmienne czyny. Symbolem niemieckiego zrozumienia dla zasady solidarności europejskiej jest działalność spółki Gazprom – Germania. Symbolem niemieckiego poczucia taktu – obecność kolejnych prezydentów RFN, w tym „wypędzonego” ze Skierbieszowa Horsta Köhlera, a także przewodniczącego Parlamentu Europejskiego na zjeździe organizacji, która rzekomo ma charakter marginalny.

Można by zapytać: czym uzasadniona jest aż taka troska o dowartościowanie politycznego marginesu ze strony najwybitniejszych polityków współczesnych Niemiec. Czyżby wynikała z chęci zostawienia za sobą trudnej przeszłości i zacieśnienia przyjaznych stosunków z Polską? A może w dobie starań o miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, niemieckim elitom politycznym zależy na odbudowie patriotyzmu na trwałych fundamentach tradycji pruskiej? Kilkusetletnia historia demokratycznych republik kupieckich, jak Hamburg i Brema, nie jest w stanie wywołać w obywatelach dostatecznego natężenia woli mocy? Właściwą drogę do (od)budowy wielkości Niemiec wyznacza droga wytyczona przez Ottona von Bismarck?

I niewiele tu zmienia podkreślany często fakt, iż działalność Związku Wypędzonych nie cieszy się w Niemczech większym zainteresowaniem ze strony mediów. Argument ten wystawia przecież nie najlepsze świadectwo niemieckim środkom masowego przekazu. Czyżby brak należytej uwagi dla wydarzeń, w których uczestniczą najważniejsi aktorzy europejskiej sceny politycznej był przejawem dziennikarskiej rzetelności? Tylko niebywałemu tupetowi niemieckich komentatorów można zawdzięczać nieustające wmawianie światu, że imprezy zaszczycane przez ludzi z najwyższego świecznika, w rzeczywistości mają takie znaczenie, jak wiejski jarmark.

Być może nieporozumienie w relacjach między Polską, a Niemcami wynika z braku jasnego zdefiniowania celów, jakie przyświecają obu stronom. Odbudowany przez „złych” Amerykanów niemiecki przemysł przywykł do traktowania nas jako rynku zbytu i terytorium ekspansji. Wskaźniki dotyczące wymiany gospodarczej między naszymi krajami mówią same za siebie. Jednocześnie co najmniej od czasów prezydentury Richarda von Weizsäckera Niemcy wierzą, że w roku 1945 doszło nie tyle do klęski, co do wyzwolenia z nazistowskiej niewoli. Owo przekonanie, połączone z „odnarodowieniem” milionów mniej lub bardziej gorliwych członków NSDAP, pozwoliło przeciętnemu panu Schmidtowi przerzucić odpowiedzialność za to, co było złe na austriackiego kaprala i jego szajkę. Należy przy okazji podkreślić, z czego większość z nas nie zdaje sobie sprawy, że w coraz powszechniejszym mniemaniu Niemców „nazistowskie” zbrodnie dotknęły wyłącznie Żydów, Cyganów i homoseksualistów.

Masowe zbrodnie Niemców na Polakach, eksterminacja elit II Rzeczypospolitej, polscy więźniowie obozów koncentracyjnych, polscy niewolnicy zatrudnieni w przemyśle i rolnictwie III Rzeszy, w świadomości obywateli RFN nie istnieją wcale. Ich miejsce zajęli „wypędzeni”. Ludzie, których prominentni przedstawiciele nie wahają się kwestionować pokoju ustanowionego z chwilą podpisania przez marszałka Keitla aktu bezwarunkowej kapitulacji. Pięć lat niemieckich grabieży i zbrodni, których ofiarą w największej mierze padła Polska, nie przeszkadza im dziś nie przyjmować do wiadomości rozstrzygnięć, jakie zapadły w sierpniu 1945 w Poczdamie. Nie przeszkadza wielu z nich oskarżać Polaków o „zbrodnię wypędzenia” i domagać się zadośćuczynienia za krzywdy.

Troska o jakość dobrosąsiedzkich stosunków nie przeszkadza kolejnym niemieckim rządom pozostawiać otwartymi spraw, o których załatwienie apelowała – w imię jedności Europy – premier Margaret Thatcher. Wrażliwość względem Polaków pozwala Hansowi-Gertowi Poetteringowi przechodzić do porządku dziennego nad wynurzeniami prof. Aleksandra von Waldow o tymczasowości polskich granic i polskiej własności na wschód od Odry i Nysy.

Powiedzmy sobie jasno: celem polskiej polityki powinno być zbudowanie naprawdę przyjaznych relacji z bliższymi i dalszymi sąsiadami. Najwyższy czas uświadomić sobie, że potencjał polsko-niemieckich stosunków wykracza dalece poza obowiązujący do tej pory schemat: protegowany - mentor. W katalogu podstawowych idei europejskiego wspólnego domu nie wymieniono zasady hegemonii. Wymieniono za to zasadę partnerstwa. To dzięki niej taki kraj, jak Polska może owocnie współpracować zarówno z silniejszą Wielką Brytanią, jak ze słabszą Litwą. A przecież interesy litewskie i brytyjskie nie zawsze są tożsame z polskimi.

Pomimo nie najlepszych doświadczeń z dalszej i bliższej przeszłości, nie sądzę, żeby akurat niemieckiej klasy politycznej nie było stać na rzeczywiste (faktyczne, nie deklaratywne) zrozumienie dla zasady partnerstwa. Szczególnie, gdy chodzi o relacje w ramach tego samego organizmu – Unii Europejskiej.

W imię tego, co nas łączy, powinniśmy dzisiaj otworzyć Niemcom nowy kredyt zaufania. Mimo wszystko wierzę, że trudna historia czegoś nas nauczyła.

My, zwykli Europejczycy – Polacy i Niemcy, tak jak do tej pory bądźmy na siebie otwarci. Nawiązujmy kontakty, współpracujmy, budujmy osobiste więzi. A jeśli chcemy się zaprzyjaźnić, nie omieszkajmy na wstępie ustalić, czy aby na pewno obie strony mają ten sam stosunek do Traktatu Poczdamskiego. To chyba nie nazbyt daleko wysunięte granice kompromisu?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto