Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polacy wiecznie niezadowoleni z systemu

Zdzisław Gromada
Zdzisław Gromada
Trudno spotkać Polaka zadowolonego z naszej sceny politycznej. Zastanówmy się czy tak być musi? Czy możemy to zmienić? Dla zapoczątkowania "burzy mózgów" stawiam trzy prowokacyjne postulaty od których należałoby rozpocząć.

Starsi z nas pamiętają lata 70. i 80. i powszechne niezadowolenie z władzy: że
narzucona, że kłamie, że trzyma nas w niewoli, że sama się wyżywi za „żółtymi
firankami” a nam da co z pańskiego stołu spadnie etc. Mieliśmy wielką nadzieję,
że po wyborach w 1989 r. wszystko się zmieni, że będziemy z wzajemnością
kochać swoją władzę. Niestety.

 

Obecnie również
jesteśmy niezadowoleni z naszej „sceny politycznej”. Jeśli akurat sprawuje
władzę „nasze” ugrupowanie to jesteśmy niezadowoleni, że opozycja i opozycyjni
ludzie mediów rzucają im „kłody pod nogi” zamiast ich popierać. Jeśli natomiast
„nasze” ugrupowanie jest w opozycji to „krew nas zalewa co ta władza wyprawia”.
Około 60 procent obywateli zniechęconych jest do polityki. Uważają, że
nie mają żadnego wpływu na nią. Ich głos nie ma żadnego znaczenia i nie biorą
udziału w wyborach. Dla wielu młodych ludzi patriotyzm to nieznane pojęcie,
wielu z nich korzysta z otwartych granic i zostawia nas „dorosłych” w naszej
ojczyźnie która na pewno nie jest perfumerią. Zastanówmy się czy tak być musi.
Dla sprowokowania refleksji na ten temat stawiam trzy propozycje.

1.

Zmniejszmy zarobki naszych polityków

Obecnie stałe uposażenie
„zawodowego” parlamentarzysty wynosi 9669.80 zł + dieta parlamentarna w
wysokości 2417,45 zł + „zwrot kosztów utrzymania biura” 10 000 zł na miesiąc.
Łącznie 22 087,25 zł/miesięcznie. Dodatkowo naszym parlamentarzystom przysługują
darmowe przejazdy (przeloty) hotel poselski, poczta i telekomunikacja.
Parlamentarzyści pełniący jakiekolwiek funkcje dodatkowe otrzymują dodatkowe
uposażenie w wysokości kilkadziesiąt procent uposażenia podstawowego. Dodatkowo
po wygaśnięciu mandatu każdemu parlamentarzyście przysługuje trzymiesięczna 100-procentowa odprawa.

 

Przy takich apanażach i innych korzyściach
materialnych mandat posła i senatora przestaje być służbą publiczna, służbą
narodowi i państwu polskiemu, a staje się intratną "fuchą". Gmach na
Wiejskiej jawi się bardziej jako miejsce uzyskania intratnej działki w kopalni
złota, aniżeli ośrodek obrony interesu polskiego i kreowania prawodawstwa
służącego Rzeczypospolitej i Jej obywatelom.

 

 

Rozsądek i sprawiedliwość społeczna nakazuje ograniczyć korzyści materialne
„przedstawicieli ludowych”. Ograniczyć do minimum liczbę posłów „dietetycznych”
a zaprosić w ich miejsce autentycznych społeczników.

 

  1. Zmuśmy
    polityków do współpracy

Dotychczas funkcjonuje u nas
zasada która mówi, że ugrupowanie polityczne które uzyskało największe poparcie
wyborcze ma prawo/obowiązek zaproponować sejmowi skład rządu i zapewnić mu
minimalną większość parlamentarną. Regułą w naszej 18-letniej historii
demokracji jest, że największe zwycięskie ugrupowanie nie tworzy wielkiej
koalicji najkorzystniejszej dla sprawnego rządzenia lecz „buduje” koalicję z
małymi ugrupowaniami. Dzieje się tak ponieważ zwycięzca nie ma interesu dzielić
się władzą z dużym koalicjantem. Partykularny partyjny interes nakazuje
zapraszać do współrządzenia małych. Umożliwia to zwycięskiemu ugrupowaniu
dysponowanie maksymalną ilością stanowisk do obsadzenia swoimi ludźmi. W tych
warunkach regularnie co cztery lata następuje zmiana rządu.

Zmieńmy to. Ustanówmy
konstytucyjny wymóg NAKAZUJĄCY wszystkim liczącym się ugrupowaniom
parlamentarnym np. tym które osiągnęły próg 20-procentowego poparcia, tworzenie
wielkiej koalicji prlamentarno-rządowej. Władza będzie sprawowana nie przez
jedno znaczące ugrupowanie i małe ekstremalne ugrupowania (PiS-Samoobrona-LPR)
lecz przez „wielką koalicję” (PiS-PO) popieraną przez zdecydowaną większość
społeczeństwa. Nie będzie co cztery lata generalnej przebudowa sceny
politycznej. Jest duża szansa, że 
koalicja tworzona według takiego prawa, „trzymała będzie władzę” w
niezmiennym składzie przez wiele kolejnych kadencji. Nie będzie problemu „teraz
my”. Stanowiska państwowe są zbyt kosztownym miejscem dla szybkiej nauki
rządzenia dla osobników typu BMW (Bierny, Mierny ale Wierny). Jak to 
się dzieje, niestety, często obecnie.

3.

Ustanówmy najwyższego sędziego uprawnionego do rozstrzyganie wszelkich
sporów pomiędzy politykami i grupami obywateli.

Obecnie nie mamy takiej
instytucji. Nie jest taką instytucją, ani nasz prezydent, ani Rzecznik Praw
Obywatelskich. Władzę arbitralnie sprawuje z „woli ludu” koalicja „trzymająca
aktualnie władzę”. Jej decyzje są niepodważalne - chyba, że jawnie naruszają
Konstytucję. Obywatele tak jak przysłowiowe ryby w sprawach publicznych nie
mają żadnego głosu. Teoretycznie mają go w „dniach prawdy” - 
tj. raz na ok.
1460 dni. W pozostałe dni nie mają żadnych realnych możliwości
wpływania na politykę poza prawem zorganizowania nic nie znaczącej manifestacji
lub napisania jakiegoś protestu. W polityce nie jesteśmy stroną. Jesteśmy wyłącznie
„ciemnym ludem” któremu tzw. „grupa trzymająca władzę” może serwować dowolne
prawo i którym można dowolnie manipulować.

***

Szanowny czytelniku nie
zdziwił bym się gdybyś uznał, że realizacja w naszej rzeczywistości w/w
postulatów to utopia. A jednak jest w środku naszej Europy kraj, który stosuje z
powodzeniem od lat takie rozwiązania. Obywatele tego kraju są dumni ze swojego
systemu politycznego. Zgadłeś - krajem szczęśliwych obywateli jest Szwajcaria. Może moglibyśmy wziąć z nich przykład? Może my także
moglibyśmy w końcu mieć trochę radości i być dumni ze swojego systemu.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto