Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Politechnika przegrywa bitwę z Olsztynem. Wojna trwa dalej

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Akademicy atut własnego boiska wykorzystali tylko połowicznie. Po sobotnim zwycięstwie byli o krok od zakończenia rywalizacji o piąte miejsce, ale go nie wykonali.

Znamy już komplet medalistów (Skra, Resovia, Jastrzębski, poza podium ZAKSA), wiemy, że Czarni wygrali z Effectorem walkę o siódme miejsce. Jedynym znakiem zapytania w górnej połowie stawki pozostaje, kto zajmie ostatnią lokatę premiowaną grą w pucharach.

W trzech dotychczasowym spotkaniach obowiązywał scenariusz pięciosetowy. W sobotę Inżynierowie przegrywali już 0:2, żeby odwrócić losy meczu. Wczoraj to goście znowu zaczęli lepiej – dzięki szybującej zagrywce Wojciecha Sobali szybko objęli prowadzenie, którego nie oddali do końca seta. Potem wahadło przechyliło się na drugą stronę. Politechnika w końcu zaczęła żądlić serwem, a Juraj Zatko przy prowadzeniu kombinacyjnej gry zachował należytą staranność. Wracający do pierwszego składu Adrian Gontariu nie miał zwyczaju szukać innych form rozwiązania sytuacji niż mocny atak.

Mecz mógł się podobać, bo żaden z zespołów nie grał zachowawczo. Nie brakowało widowiskowych akcji, w których piłka kilka razy przechodziła na drugą stronę siatki, a zawodnicy bronili przy bandach reklamowych. Obie ekipy szły łeb w lep do końcówki trzeciego seta. Dwie nieudane krótkie z Marcinem Nowakiem (mimo to jest w świetnej formie, z 13 punktami był najskuteczniejszy po stronie Politechniki) plus problemy z odbiorem i wykończeniem przez Macieja Pawlińskiego zadecydowały o zwycięstwie zespołu Krzysztofa Stelmacha. Sztab szkoleniowy Akademików obracał czterema przyjmującymi, nieobecnego Artura Szapluka (powołany do kadry juniorów) z różnym skutkiem zastępowali do spółki Paweł Kaczorowski i Ivan Kolev, ale ustawienia optymalnego nie dało się znaleźć.

Olsztyn stał się nie do zatrzymania. Rozgrywający Maciej Dobrowolski często uruchamiał środkowych, których postawa uzasadniała obecność na ławce Mattiego Oivanena. Siła ataku wzrosła, gdy na placu gry pojawił się mierzący 208 cm Piotr Łukasik, swoje trzy grosze dołożył Grzegorz Szymański, który miał swoją słodką zemstę - w poprzednich dwóch sezonach reprezentował barwy Politechniki. - Graliśmy spokojnie i cierpliwie, dzięki temu wracamy na ostatni mecz do siebie – skomentował Krzysztof Stelmach.

To było ostatnie spotkanie w Warszawie w tym sezonie. - Niezależnie od rozstrzygnięcia to będzie piękna końcówka, zarówno dla nas, jak i dla nich. Dotychczasowy stan rywalizacji jest sprawiedliwy - ocenił Jakub Bednaruk, który winił siebie, że nie odciął drużyny od otoczki agentów i kwestii związanych z kontraktami.

Decydujący mecz w środę w hali Urania. Jeśli wygrają go Akademicy, powtórzą swoje najlepsze osiągnięcie w 11-letniej historii startów w PlusLidze i po raz trzeci zagrają w Challenge Cup.

AZS Politechnika - Indykpol AZS Olsztyn 1:3 (21:25, 25:20, 23:25, 18:25)

Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 2:2

Politechnika: Zatko, Gunia, Pawliński, Gontariu, Nowak, Kaczorowski, Potera (libero) oraz Olenderek, Kolew, Sacharewicz, Adamajtis

Indykpol: Dobrowolski, Sobala, Bengolea, Szymański, Hain, Buszek, Żurek (libero) oraz Łukasik, Łuka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto