Gdy po bardzo długim oczekiwaniu, osoba chora otrzymuje w końcu skierowanie do sanatorium, bardzo się cieszy. To nic, że termin nie ten i miejsce nie to, które wybrała. Najważniejsze, że w ogóle jedzie do sanatorium! W końcu pozna prawdziwe życie sanatoryjne!
Na miejscu
Lokujemy się w swoim pokoju. Wizyta u lekarza, planowanie zabiegów. Zawieramy nowe znajomości, orientujemy się gdzie co jest... No i najważniejsze - dowiadujemy się co możemy robić między zabiegami. Rozrywki stanowią główną atrakcję dla kuracjuszy. Coś z wolnym czasem trzeba zrobić...
Postanowiłyśmy wybrać się do jednego z najpopularniejszych wśród ciechocińskich kuracjuszy lokalu. Od początku pobytu w sanatorium słyszałyśmy, że musimy choć raz wybrać się na "fajf", czyli na popołudniową zabawę bądź dancing, czyli wieczorną zabawę taneczną. Zauważyłyśmy, że panie i panowie, goście sanatorium, zaraz po obiedzie zaczynają przygotowania do wyjścia. Mimo podeszłego wieku wypada przecież wyglądać ładnie i atrakcyjnie.
"Fajf" odbywa się w lokalu blisko naszego ośrodka. Restauracja znajduje się w Parku Zdrojowym. Wybieramy się na krótki spacer. Przy okazji obserwujemy idących w jednym kierunku kuracjuszy. Wszyscy zdążają na "fajf".
W lokalu
Na "fajf" zjawiamy się kilka minut przed godziną 15, tuż przed rozpoczęciem zabawy. W lokalu jest już sporo gości. Panie i panowie siedzą przy stolikach. Po twarzach i zachowaniu od razu widać kto jest tu po raz pierwszy, a kto jest stałym bywalcem. Ci pierwsi siedzą niepewnie, rozglądają się po sali. Ci drudzy pewnie spoglądają na obecnych, wzrokiem łowiąc swoje "ofiary". Z minuty na minutę gości przybywa...
Atmosfera staje się napięta... Jeszcze chwila i wszyscy ruszą do tańca. Orkiestra wita się z gośćmi, zaczyna grać muzyka. Słychać szum na sali, panowie wstają i zaczyna się "polowanie" na partnerkę do tańca. Panowie zachowują się jak sępy krążące nad swoimi ofiarami. Robią rundkę dookoła stolików przyglądając się siedzącym paniom. Gdy któraś wpadnie im w oko, podchodzą do jej stolika, kłaniają się i zapraszają na parkiet.
A na parkiecie
Orkiestra gra największe przeboje z młodości kuracjuszy. Na parkiecie panuje ścisk, każdy chce pokazać partnerce co potrafi... Wygibasy, pląsy, piruety. Każda technika dozwolona, każdy tańczy jak potrafi. Wszyscy zapominają o swoich chorobach i dolegliwościach. Muzyka coraz radośniejsza, atmosfera na parkiecie robi się gorąca. Hamulce puszczają. Nagle muzyka przestaje grać - przerwa.
Orkiestra przestaje grać, słychać szum rozmów, śmiechy. Panowie odprowadzają panie do stolików, niektórzy zapraszają partnerki od tańca do swojego stolika. Tworzą się pary taneczne na cały wieczór. Kelnerzy podbiegają, przyjmują kolejne zamówienia. I tak cały wieczór.
Siedzimy, obserwujemy kuracjuszy. Kelnerzy krążą z tacami, a na nich króluje herbata i piwo. Co odważniejsi jeszcze przed kolacją zamawiają coś mocniejszego. Co biedniejsi i bardziej schorowani potrafią przesiedzieć całe popołudnie przy jednej herbacie lub soczku. Za to tańczyć mogą wszyscy.
Obserwatorzy
Do lokali przychodzić mogą wszyscy, bardzo dużo osób z tej formy spędzania wolnego czasu korzysta. Dla wielu z nich jest to forma relaksu, odreagowania stresu, problemów życia codziennego. Istnieje też pewna nietypowa grupa gości uzdrowiska. Są to obserwatorzy, którzy przychodzą tylko po to, żeby popatrzeć jak inni się bawią. Co kieruje tymi ludźmi? Nie wiemy.
Takie zabawy są częścią leczenia uzdrowiskowego. Leczenie to nie tylko zabiegi na ciało, ale także leczenie duszy poprzez odzyskiwanie pogody ducha w trakcie zabawy. Możemy się z tego śmiać, ale każdy kto odwiedzi miasto uzdrowiskowe na pewno skorzysta z okazji do zabawy, choćby z ciekawości.
Współautor artykułu:
- Magdalena Wróbel
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?