Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Południowy Tyrol. Czy można tam podróżować z dzieckiem? Trasy spacerowe, transport publiczny i farmy w górach

Redakcja
Południowy Tyrol – z racji gór – to miejsce uwielbiane przez narciarzy. Włosko-austriackie pogranicze warto odwiedzić także latem czy jesienią. Okazuje się, że przygotowano tu świetne trasy spacerowe dostępne także dla rodzin z dziećmi w wózkach. Czas można spędzić także w jednej z niezwykłych farm spod znaku „czerwonego koguta”.

Spis treści

Południowy Tyrol to rejon pogranicza. Mimo że to północne Włochy, wielu mieszkańców mówi tylko (bądź głównie) po niemiecku. Pół żartem opowiadają, że bliżej im do Austrii niż do Włoch. Nawet flaga Południowego Tyrolu jest prawie taka jak Austrii. Podobieństwa widać również po sposobie bycia – wszystko jest znacznie lepiej zorganizowane niż na nieco chaotycznym południu Italii.

Stolicą regionu jest Bolzano – podobno najlepsze miasto do życia we Włoszech. Stąd ruszają turyści, zarówno na zimowe wyprawy na stoki narciarskie, jak i na letnie wędrówki po górach. Czy w samym sercu Dolomitów jest miejsce dla rodzin z dziećmi? Wycieczki z wózkiem po górach zazwyczaj nie należą do łatwych. Postanowiliśmy sprawdzić, jak do takiej turystyki przygotowany jest Południowy Tyrol.

Po górach z wózkiem?

Bolzano – miasto stutysięczne – to „brama” Południowego Tyrolu. Można tutaj dojechać z Polski zarówno samochodem (autostradą przez słynną przełęcz Brenner), ale także szybkim pociągiem (Frecciarossa) z centralnych Włoch, dokąd z Polski łatwo dolecimy samolotem. Miasto znajduje się jedynie 262 metry nad poziomem morza. Otoczone jest przez wysokie szczyty sięgające 2-3 tysięcy m n.p.m. Korzystając z transportu publicznego (co wybraliśmy) można w pół godziny dotrzeć do górskich kurortów – jednym z nim jest Völs am Schlern.

Zimą niewielkie miasteczko jest pełne narciarzy, ale obecnie nawet jesienią przyjeżdża tu wiele osób. Łagodny górski klimat i trasy spacerowe przyciągają przede wszystkim Niemców, ale również Włochów, Holendrów czy Polaków. Od początku widać, że wszystko jest tu świetnie zorganizowane. Z położonego w dolinie Bolzano dojedziemy tu w nieco ponad 20 minut. Autobus z głównego dworca jeździ tu co pół godziny. Wiele osób na tej trasie rezygnuje z samochodu.

Południowy Tyrol. Czy można tam podróżować z dzieckiem? Trasy spacerowe, transport publiczny i farmy w górach
Piotr Wróblewski

Autobus jedzie łączy też trzy pobliskie miejscowości:

  • Völs am Schlern,
  • Siusi,
  • Kastelruth.

W pobliżu jest też słynna kolejka Seiser Alm przewożąca chętnych na wysokość niemal dwóch tysięcy metrów. Okolice to popularne miejsca do wędrówek po górach – co ciekawe, także dla rodzin z dziećmi.

W informacji turystycznej w Siusi otrzymujemy wydrukowany poradnik: „Wędrówki górskie z wózkiem dziecięcym w Dolomitach”. Na kartce kilkanaście tras (od 1,2 km do 10,2 km) wraz ze szczegółowymi informacjami. Wśród nich zarówno łatwiejsze, jak i trudniejsze. Każda niezwykle malownicza. Co ważne, nigdzie nie trzeba przenosić wózka, bądź przeciskać się po wąskiej trasie. Przygotowano je z myślą o rodzinach. To duży plus. Między miejscowościami warto jechać autobusem. Niestety nie wszystkie są niskopodłogowe, ale za to każdy ma oddzielne miejsce (i pasy) dla wózka dziecięcego.

Południowy Tyrol. Czy można tam podróżować z dzieckiem? Trasy spacerowe, transport publiczny i farmy w górach
Piotr Wróblewski

Na pierwszy spacer wybraliśmy trasę do Tuffalm, górskiej restauracji połączonej z mini-zoo. Można tu spotkać np. wielbłąda. Kolejnego dnia szliśmy malowniczą trasą między Siusi a Kastelturh. Pierwsza wycieczka była bardziej wymagająca, druga zupełnie spokojna.

„Czerwony kogut”, czyli jak miejscowi wynajmują pokoje

Urokiem Południowego Tyrolu jest autentyczność. Większość miejsc prowadzą rodowici mieszkańcy. Lokalne produkty można dostać w każdym markecie, a zamiast hotelu (które też są dostępne) można wybrać nocleg na farmie.

W cieplejszych miesiącach Południowy Tyrol oferuje mnóstwo atrakcji dla najmłodszych. W górach mamy rodzinne parki rozrywki, ale także place zabaw czy kąpieliska na powietrzu. Także farmy zrzeszone w organizacji Roter Hahn dostosowane są do potrzeb dzieci. W każdej znajduje krzesełko i łóżeczko, a w wielu także place zabaw – opowiada mi Sonja Kaserer z Roter Hahn.

Organizacja założona w 1998 roku, której nazwa brzmi po polsku „czerwony kogut”, zrzesza farmerów, którzy chcą również oferować pokoje na wynajem dla turystów. Wielu z nich prowadzi też restauracje. Obecnie jest ich około 1,7 tysiąca miejsc. Wbrew pozorom nie jest to masowa turystyka, a alternatywa dla wakacji w hotelu.

Farmy oznaczamy „kwiatkami”. Im więcej, tym wyższa jakość. Gospodarze dbają, by były to miejsca zgodne z naturą – budują z ekologicznych materiałów, często też sami tworzą meble. Do tego jednym z kryteriów jest… gościnność. Rodzina musi mieszkać w tym samym domu i opiekować się gośćmi. Nie ma tu managerów czy delegowania obowiązków. To rodzinne biznes, więc gościnność jest kluczowa – mówi Sonja Kaserer.

Na zaproszenie Roter Hahn oglądamy dwa takie miejsca. W pierwszy zatrzymujemy się na kilka dni.

Funtnatscherhof to gospodarstwo znajdujące się na końcu Völs am Schlern. Gośćmi zajmuje się tu Paola, była przedszkolanka. Wspólnie z mężem przygotowali pięć w pełni wyposażonych apartamentów. W każdym jest aneks kuchenny, osobne sypialnie i duży taras. Z okna widać Schlern, górę dominującą nad okolicą.

Południowy Tyrol. Czy można tam podróżować z dzieckiem? Trasy spacerowe, transport publiczny i farmy w górach
Piotr Wróblewski

To pierwsza farma w Völs am Schlern, w której można było nocować. Moja teściowa od lat 70. wynajmowała apartamenty gościom. Przyjeżdżali głównie latem, ponieważ zimą trudno było ogrzać tak duży dom – opowiada.

Niedawno rodzina zdecydowała, że wyremontuje dom, by podnieść standard. Dobudowano piętro, w pełni wyposażono pokoje. Powstał też spory taras i niewielki plac zabaw. Na parterze znalazła się „świetlica”, miejsce do wspólnych gier i mały sklepik z miejscowymi produktami (niektóre Paola robi sama). Można też umówić się z gospodynią na gotowanie lokalnych pierogów z chleba.

Jesteśmy w Roter Hahn od samego początku. Co roku organizacja ma nowe projekty, pomysły, by podnieść jakość naszych farm. Dają inspiracje dotyczące wystroju, ale także aktywności dla gości. W ostatnich latach pojawiło się wiele nowych farm, o bardzo wysokim standardzie – mówi Paola.

Rodzinie nie można odmówić gościnności. Codziennie przygotowuje kosz śniadaniowy – ze świeżymi serami, jajkami, bułkami, mlekiem czy owocami. Wieczorem można obserwować dojenie krów – to drugie zajęcie gospodarzy. A gdy nie ma pogody, czekają na gości w świetlicy, by wspólnie grać w gry planszowe. Zostawili tam również informację. Można z niej dowiedzieć się, że jeśli tylko znajdą czas, chętnie wybiorą się wraz z gośćmi w góry. To zupełnie inne podejście do turystyki.

Mamy jedynie pięć apartamentów. Zbyt dużo gości powoduje, że stają się zbyt anonimowi. Niektórzy wracają do nas każdego roku, stają się niemal naszymi przyjaciółmi. Po zakończeniu jednego pobytu już rezerwują drugi. Przykładowo, już teraz mamy pełną rezerwację na przyszłe lato – dodaje Paola.

Południowy Tyrol. Czy można tam podróżować z dzieckiem? Trasy spacerowe, transport publiczny i farmy w górach
Piotr Wróblewski

Dlaczego farmy przyjmują gości?

Na to pytanie odpowiedź otrzymam kilka dni później. Oberzerodhof, to jedna z najstarszych farm w rejonie, położona po drugiej stronie góry Schlern. Gospodarze sprzedają mleko, z którego robi się najlepszą – jak twierdzą – mozzarellę w okolicy. Ale tego typu biznes dziś nie pozwala na spokojne życie.

Obecnie, inaczej niż 30-40 lat temu, trudniej jest żyć tylko z produkcji mleka. Musiałam zdecydować, czy pójdę do pracy w mieście, czy zostanę w domu i stworzę coś tutaj, na miejscu. Zimą mój mąż, który zajmuje się farmą, idzie do pracy w mieście. Ja zdecydowałam, że otworzę tutaj biznes – mówi mi Verena Mulser, właścicielka.

Gospodarstwo przejęła po swoim ojcu – pięć lat temu. Pokazuje mi informację, że według dokumentów ta farma należy do jej rodziny co najmniej od 1751 roku. Chciała zachować ojcowiznę, z której jest dumna. Rok temu postanowiła, że zacznie wynajmować apartamenty. Gości częstuje jogurtami, które sama robi, czy warzywami z jej niewielkiego ogródka. Prowadzi też niewielki sklepik.

Mamy gości z całego świata, ale głównie mieszkańców miast. Niektórzy przyjeżdżają tylko po to, by doświadczyć ciszy. Pokazujemy, jak rosną warzywa, jak wygląda proces produkcji mleka, wspólnie robimy jogurty. Dzieci uwielbiają bawić się na świeżym powietrzu, czy patrzeć jak wygląda dojenie krowy. Nie chcą się stąd nigdzie ruszać – tłumaczy.

Verena ma cztery apartamenty i dwadzieścia krów. Te dwa biznesy pozwalają na godne życie w tej okolicy.

Południowy Tyrol. Czy można tam podróżować z dzieckiem? Trasy spacerowe, transport publiczny i farmy w górach
Piotr Wróblewski

***

Przedstawiciele Roter Hahn podają, że wakacje na farmie w zaczęły się w Południowym Tyrolu mniej więcej w 1850 roku. Organizacja powstała, by chronić niewielkie gospodarstwa i promować alternatywę dla masowej turystyki. Według zasad farma nie może oferować więcej niż ośmiu pokoi. Musi za to proponować lokalne produkty, pochodzące z własnego gospodarstwa, bądź od sąsiadów. Z każdym rokiem coraz więcej farmerów decyduje się, by dołączyć do organizacji. Obecnie w Roter Hahn zrzeszonych jest około 1700 podmiotów.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto