Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pośmiertne wspomnienie o Antonim Cybulskim

Adrianna Adamek-Świechowska
Adrianna Adamek-Świechowska
Antoni
Antoni Adrianna Adamek-Świechowska
„Zmarli opuszczają nas, ale my ich nie opuszczamy” – te słowa z "Rodziny Połanieckich" Henryka Sienkiewicza przytoczył kiedyś Pan Antoni Cybulski, dzieląc się smutną wiadomością o śmierci przyjaciela. Teraz odnoszą się do Niego.

Wraz z wieścią o śmierci człowieka przychodzi świadomość straty. Otwiera się także w pamięci księga wspomnień, złożona z chaotycznie powiązanych ze sobą obrazów. Przewija się wśród nich wizerunek osoby, która odeszła.

Pan Antoni Cybulski jawi się w tej księdze obrazów jako niestrudzony gawędziarz, energiczny wędrowiec, serdeczny, gościnny i życzliwy gospodarz Ziemi Henryka Sienkiewicza. Z wielu historii, o jakich opowiedzieć nie sposób, wyłania się człowiek, którego żywiołem było przewodnictwo po wszystkich zakątkach kraju lat dziecinnych umiłowanego pisarza, człowiek, którego ogromne zaangażowanie emocjonalne w przewodnictwo na szlaku Sienkiewiczowskim trwało niezmiennie mimo upływu lat. Żywiona miłość do pisarza promieniowała na stosunek do ludzi, tych, skupiających się wokół spraw Sienkiewiczowskich, jak i tych z pozoru niezainteresowanych nimi. Kordialność, bezpośredniość kustosza stwarzała w progach muzealnych atmosferę familiarną, niepowtarzalną, oddziałującą z pewnością inspirująco na słuchaczy.

Po raz pierwszy spotkałam Pana Antoniego Cybulskiego w lipcu 1990 roku, kiedy przywędrowałam na Podlasie, by spełnić swe marzenie - ujrzeć miejsce urodzenia Henryka Sienkiewicza, o jakim pisał: "Podlasie jest sobie Podlasie: piasek, woda, błoto, lasek!". Przyjechałam wówczas nocą na małą stacyjkę Okrzeja, na której nie było żadnego drogowskazu, jak trafić do Woli Okrzejskiej. Odnaleziona wieś okazała się niewielka, skupiona wokół największego w niej gmachu, jakim była szkoła. Ten jednopiętrowy budynek zdawał się być centralnym punktem wsi – podczas gdy cel wyprawy - niepozorna oficyna, w jakiej mieści się muzeum Henryka Sienkiewicza, kryła się za kamiennym parkanem i w cieniu potężnych koron drzew.

Pan Antoni Cubulski z serdecznością i entuzjazmem oprowadził studentkę po salach istniejącego od 1966 roku muzeum, z pasją opowiadał o pamiątkach, dokumentach, kontaktach z rodziną pisarza. Zaprezentował bogactwo materiałów zgromadzonych w bibliotece muzealnej, wycinków prasowych, folderów, oferując możliwość korzystania z nich do prac naukowych i obdarował unikatowymi egzemplarzami pamiątek - między innymi bibliofilskim wydaniem wyboru aforyzmów Sienkiewicza. To spotkanie pokazało, że ukryta w gęstwinie placówka bije mocnym sercem, tętni dynamicznym życiem, że jest właściwym punktem centralnym regionu. Objawienie to zmieniało obraz placówki skromnie zarysowany w przewodniku Marii Korniłowiczówny, która w latach 80. pisała o „maleńkim” Muzeum. Było wielkie duchem.

Pierwsze wrażenia z Woli Okrzejskiej utrwalały kolejne wizyty, do których zresztą Pan Antoni zachęcał w korespondencji. Ujmującym gestem z Jego strony było przysłanie pocztą publikacji muzealnej wraz z informacjami umożliwiającymi zorganizowanie noclegu w okolicy Muzeum – w Adamowie, nieocenione w dobie bez Internetu.

Powroty do Muzeum przy okazji wycieczki szkolnej, licznych konferencji naukowych upewniały o oddaniu Pana Antoniego misji krzewienia wiedzy o pisarzu i regionie, jednoczenia ludzi wokół tych zadań, gotowości niesienia pomocy organizacyjnej.

Witał zawsze wszystkich odwiedzających z jednaką otwartością i radością – niezależnie od ich pozycji, tytułu, stanowiska, orientacji politycznej. Można jednak sądzić, że szczególnie obdarzał sympatią podobnych do siebie pasjonatów. Pamiętał – nawet po wielu latach o każdym – nawet odosobnionym entuzjaście, jak zmarła przed 46 laty dziewczynka, piątoklasistka Małgosia Sobocińska z Elbląga, która (jak wspomniał) w roku 1970 napisała list, wyznając miłość do pisarza i zamiar zorganizowania wycieczki swojej klasy do muzeum w Woli Okrzejskiej.

Najbardziej żywe zostają w pamięci zdarzenia niedawne. Należy do nich letnia wędrówka sprzed dwu lat szlakiem Sienkiewiczowskim: Wola Okrzejska - Krzywda – Anielin – Ruda - Szczałb – Burzec – Wojcieszków - Adamów. Muzeum Sienkiewiczowskie w powiecie łukowskim to nie tylko oficyna dawnego dworu. Jego przestrzeń poszerza się na szeroką okolicę, z jaką pisarz był związany nićmi pokrewieństwa i przyjaźni. Pan Antoni podjął się przejścia po drogich sobie miejscach po raz tysięczny któryś, by osobiście oprowadzić gości, opowiedzieć związane z nimi historie, zawitać w progi zaprzyjaźnionych współpracowników. Czynił to z młodzieńczym pośpiechem i żywiołową pasją, niezmiennie, jak z setkami wycieczek przez dekady swej działalności.

Na skąpane w letnim słońcu malownicze krajobrazy płynęły z przeszłości obrazy z różnych orbit czasowych: a to epoki Sienkiewicza, jego dzieci i wnuków, a to ludzi współcześnie żyjących, wreszcie epok powieści historycznych. Na historie Sienkiewiczowskie nakładały się opowieści o ludziach regionu, zaangażowanych w sprawy społeczne i kulturalne, zmiennych kolejach losu odwiedzanych miejsc. Literackie pejzaże, w których siadywał Zagłoba, bawił wielokrotnie twórca tej postaci, traktowane z pietyzmem zyskiwały dodatkowy walor magiczności.

Każde miejsce na szlaku Sienkiewiczowskim napawało go energią, siłą, inspirowało do snucia nieprzerwanej opowieści, złożonej z wielu wspomnień o ludziach i sytuacjach. Wydawało się, że wędrówka jest dla Pana Antoniego jego życiowym żywiołem, w którym się spełnia. Wielość historii, jakimi był gotów się dzielić, była świadectwem jego trwałej pasji niezliczonych kontaktów z ludźmi, z jakimi spotykał się na wielu szlakach swych wędrówek po świecie.

Ostatnie moje spotkanie z Panem Antonim miało miejsce 28 maja 2015 roku podczas zorganizowanej w Okrzei we Dworze Sienkiewicz (którego powstania był inicjatorem) konferencji naukowej, poświęconej Spolecznym ideom Henryka Sienkiewicza. Wieloletni Kustosz miał ze sobą wielki zeszyt, w jakim spisywał swoje wspomnienia, poczynając od pierwszego zjawienia się na ziemi łukowskiej. Usiłował utrwalić w nich najmniejszy szczegół swych doświadczeń. Ważne były wrażenia, odczucia, spostrzeżenia, to, co złożyło się na jego duchowy obraz świata. Widok odczytywania fragmentu tych wspomnień zamyka długi szereg widzeń. Była to z wielu względów symboliczna wizyta "U źródła".

„Zmarli opuszczają nas, ale my ich nie opuszczamy” – te słowa z "Rodziny Połanieckich" Sienkiewicza przytoczył kiedyś Pan Antoni Cybulski, dzieląc się smutną wiadomością o śmierci przyjaciela, Jurka Fijałowskiego - miłośnika pisarza. Przychodzą na myśl teraz, gdy dołączył do tej bliskiej swemu sercu kompanii. Pisał w mailu: „Chociaż wakacje, b. dużo było szkół na pogrzebie”.

Trudno będzie wyobrazić sobie Muzeum w Woli Okrzejskiej bez Pana Antoniego. Jestem jednak pewna, że Jego Duch na zawsze w nim zamieszkał.

Bardzo dziękuję Synom Pana Antoniego Cybulskiego: Cezaremu i Maciejowi za umożliwienie wędrowania w towarzystwie ich Ojca szlakiem Sienkiewiczowskim. W tych dniach smutku i żałoby składam Rodzinie najserdeczniejsze kondolencje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto