Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Pra”. O rodzinie Iwaszkiewiczów oczami prawnuczki

Adrianna Adamek-Świechowska
Adrianna Adamek-Świechowska
Ludwika Włodek, Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012.
Ludwika Włodek, Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012. Okładka ksiązki
Książka Ludwiki Włodek, wydana w Wydawnictwie Literackim to cenna opowieść rejestrująca pamięć o losach bliskich Jarosława Iwaszkiewicza, skomplikowanych często i nie do końca rozpoznanych. Ukazuje też obraz pisarza, jaki zachował się w tradycji rodzinnej.

W Rozmowach o książkach Jarosław Iwaszkiewicz wyznał: „chociaż podstawą każdej biografii musi być prawda, nigdy bardziej nie wydaje mi się, że prawd jest kilka, może wiele, kiedy czytam biografię jakiegoś pisarza”. Podobna myśl nachodzi czytelnika opowieści biograficznej prawnuczki Iwaszkiewicza, Ludwiki Włodek. Jej książka Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów jest zapisem „prawd”, jakie autorka zebrała z tradycji domowej: z przekazów ustnych oraz dokumentów: listów, pamiętników. Stanowi odbicie pamięci rodzinnej, sumę indywidualnych spojrzeń na pisarza i jego bliskich. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że temu zbiorowi wspomnień członków rodziny prawnuczka, dziennikarka „Gazety Wyborczej” nadała osobiste piętno. Subiektywizm relacji więcej w tym wypadku mówi o autorce niż o bohaterach opowieści.

Zagadnienie biografii Jarosława Iwaszkiewicza znalazło się na marginesie rozważań Ludwiki Włodek. W centrum uwagi znalazły się osoby z kręgu rodzinnego poety i pisarza. Autorka opowiada swobodnie o swoich przodkach, dalszych i bliskich krewnych, wciągając czytelnika w świat swojej rodziny. W procesie wtajemniczenia istotne jest jednak pośrednictwo. W narracji reportażowo-wspomnieniowej centralną postacią jest prawnuczka, która usiłuje poznać prawdziwe oblicza swoich przodków: nie tylko pradziadków, Jarosława i Annę z Lilpopów, ale również szerokiego krągu osób, ważnych w ich biografii. Odnosi się wrażenie, że jest to dla niej zadanie życiowe, do którego czuje się powołana przez zapisane przez pradziadka z myślą o niej słowa. Ustęp z dziennika pisarza zawierał pytania o kształt życia, o wartości ludzi przeznaczonych na wiek XXI: „Jacy oni będą? Komu będą wierzyć? [...]”. W nurcie zamyśleń nad przyszłością pojawiła się niepewność, czy pokolenie prawnuczki doceni dorobek przodków.

Wprowadzeniem w rodzinny klimat opowieści, ale zarazem w osobisty nurt odpowiedzi na te pytania jest przywołany we wstępie wiersz, adresowany przez Iwaszkiewicza do prawnuczki - Ludwiki Włodek, którą, jako że urodzoną w 1976 r., miał szansę poznać. Podobną funkcję spełnia dziennikowy (cytowany wyżej) zapis z 1979 r. - wytwarza swoisty dialog między pisarzem a jego prawnuczką. Czytelnik mimo woli staje się świadkiem rozmowy, będącej rodzajem porozumienia „między dawnymi a młodszymi laty”. Skłania go ona do zastanowienia, czy możliwe jest pełne zrozumienie, nawet gdy w grę wchodzą decyzje i sprawy kontrowersyjne. Zwłaszcza, że wraz z upływem lat i przemian ustrojowych zmieniły się na ogół uwarunkowania oceny pisarzy tworzących w okresie PRL-u. Przykład dociekań prawnuczki Iwaszkiewicza pozwala mieć nadzieję na możność takiego porozumienia.

Warto zdać sobie sprawę z upływu czasu, który zabarwił odmiennie fakty, z jakimi mieli do czynienia ludzie przed wiekiem czy półwieczem. Oddziaływanie tendencji współczesnych często utrudnia możliwość spojrzenia na nich z ich punktu widzenia, co często uniemożliwia proces porozumienia. Trudności te autorka pokonała, przestrzegając przed jednostronnością współczesnych ograniczeń w postrzeganiu. Wysiłek poznawczy pozwolił jej zrozumieć, że uproszczenia w ocenie mają wydźwięk krzywdzący, zniekształcający prawdę. Autorka zauważa: „To, jak zachowywali się moi pradziadkowie w czasie wojny, było wystarczającym powodem do dumy. Dziś często się o tym nie pamięta, postrzegając Iwaszkiewicza przez pryzmat jego późniejszego uwikłania w PRL”. Akty humanizmu, odwagi, patriotyzmu to świadectwo postaw, które również w okresie owego uwikłania nie zmieniły swej hierarchii wartości. Względy te dopominają się o sprawiedliwe spojrzenie na Iwaszkiewicza także jako działacza w okresie powojennym.

Po lekturze książki nasuwa się pytanie, czy to jest „cała prawda” o Iwaszkiewiczu. W toku rozważań został przywołany fragment pamiętnika matki prababki Anny Lilpopówny, Jadwigi ze Stankiewiczów, która idąc za głosem serca zdecydowała się opuścić swoją jedyną córkę, późniejszą żonę Jarosława Iwaszkiewicza. Jej myśli dotyczące ukochanego przez nią człowieka odnieść można do każdej analogicznej sytuacji. Zapisała refleksję o tym, że trudno mieć pojęcie o życiu człowieka genialnego, jeśli nie żyło się „w sferze [jego] promieniowania”, nie dzieliło z nim życia, „nie przebywało w zaczarowanym świecie poezji”. Ludwika Włodek nie powstrzymuje się przed poruszeniem spraw uznawanych za intymne, dyskretne, wstydliwe. W istocie jednak przedstawia wizerunek, który zbliża się do prawdy, lecz jej nie uzyskuje. Autorka jest tego świadoma, niemniej zauważa, że jest w lepszej sytuacji niż większość ludzi, po których przodkach nie pozostała tak bogata spuścizna piśmienna jak po Iwaszkiewiczu.

„Bardzo to wszystko dziwne i skomplikowane, a jednocześnie trudne i zagmatwane” – cytuje autorka swojego pradziadka, określającego relacje w rodzinie. Nie lada trudność polegała więc na tym, by szereg tych spraw rozjaśnić i wyjaśnić. Z pewnością zadanie to zostało spełnione w zakresie, na jaki pozwoliły zachowane w pamięci i w materiałach dane, ale jednocześnie znacznym, o czym zadecydował fakt, że przekaz pochodzi bezpośrednio od członków tejże rodziny. Dzięki trudowi prawnuczki wiedza nie tylko o kręgu osób bliskich Iwaszkiewiczowi, ale także o wycinku dziejów polskich rodzin na przestrzeni lat przełomowych stała się bardziej sugestywna i obrazowa.

Miłośnicy anegdot znajdą ich wiele w biograficznej opowieści Ludwiki Włodek, interesujących, często nieznanych dotąd. Pozwalają one spojrzeć z dystansem na bohaterów, niekiedy zaś uzmysłowić sobie charakter ich życia. Stanowią zarazem atut książki. Jest przecież tak, że – jak pisał Jarosław Iwaszkiewicz – „zamiłowanie do szczegółu, do anegdoty, do porównania [...] jest rzeczą arcyludzką”, jest źródłem satysfakcji w czytaniu „żywotów”, „tej najbardziej upartej lektury ludzkości od zarania jej dziejów”. Nie tylko z tych względów recenzowana książka jest pożyteczna i warta uwagi.

Ludwika Włodek, Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, s. 382.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto