Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Próba samobójcza prokuratora Przybyła. Desperacja czy inscenizacja?

Redakcja
To kuriozalny incydent. Tragedia czy farsa? A wszystko w aurze walki prokuratury cywilnej z wojskową, oskarżeń o korupcję i dziennikarskiej nagonki na głównego aktora dramatu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Nic tu się nie trzyma kupy.

Niedoinformowane jak zwykle społeczeństwo coś tam słyszało i czytało o korupcji w wojsku, o przeciekach ze smoleńskiego śledztwa. I nagle ta "próba" samobójstwa. Jakby na podstawie przygotowanego scenariusza. Prokurator-pułkownik Mikołaj Przybył organizuje bez wiedzy swoich przełożonych (?) konferencję prasową. Wnosi w lewej kieszeni spodni prywatny pistolet, co jest niedozwolone, następnie odczytuje długie oświadczenie o powiązaniach wojska ze zorganizowaną przestępczością, o ograniczaniu jego prokuratorskiej niezależności i o tym, że miał prawo zażądać bilingów dziennikarzy...

Zarządza 10-minutową przerwę, żeby przewietrzyć salę. Zaplanował, że w czasie tej przerwy zastrzeli się. O ile wiem, to oficerowie zawsze strzelali do siebie w samotności. A tutaj za drzwiami tłum dziennikarzy i fotoreporterów. Sytuacja jak z reality-show! Strzał ujawni tragiczny zamiar i sprowadzi pomoc. A więc, chcę się spokojnie i pewnie zabić, czy tylko narobić zamieszania? I zamieszanie jest.

Okazuje się, że niedoszły samobójca już trzymał pistolet w ustach, ale jak powiedział:" Uratował mnie człowiek, który poprawiał kable, bo przestraszyłem się tego, że wejdzie i źle wymierzyłem. Padł strzał w policzek, a nie w głowę, spieszyłem się." Co obchodzi zdecydowanego na śmierć zawodowego żołnierza, że ktoś tam za drzwiami "poprawia kable" i boi się, że wejdzie? Jakie to ma znaczenie przy takiej poważnej decyzji? I to tłumaczenie się, że źle wymierzył.
Trzymając pistolet w ustach? Można by cynicznie skomentować: partacka robota. A może tylko "próba" dla rozgłosu?

Dobrze, że prokurator Przybył żyje, że wystarczył zwykły zabieg lekarski. Ma świadomość, że jego życie zawodowe skończyło się. "Dopiero teraz dociera do mnie, co zrobiłem. Najbardziej żałuję, że skrzywdziłem rodzinę" - powiedział. Bronił Prokuratury Wojskowej i honoru polskiego żołnierza. Już widać, że Prokuratury nie da się obronić, a honor polskiego żołnierza nie wymagał aż takiej "obrony". Wydaje się, że prokurator Przybył stał się ofiarą rozgrywek na wysokim szczeblu i ostatecznie "kozłem ofiarnym". Uczciwy i lojalny człowiek zaplątany w coś, co go przerosło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto