W połowie stycznia rozmawiałam z jedną z moich koleżanek (imienia prosiła nie podawać). Podczas tej rozmowy wyznała, że bardzo źle się czuje i ma złe wyniki badań tarczycy. Lekarz pierwszego kontaktu zdiagnozował silną niedoczynność tarczycy i kazał jej jak najszybciej zgłosić się do lekarza endokrynologa. Tu jednak zaczął się kłopot.
Miała to być jej pierwsza wizyta u tego specjalisty, niestety, we wszystkich placówkach, do których dzwoniła bądź szła osobiście, spotykała się z odmową przyjęcia. Powód? Wyczerpanie limitów na to półrocze dla "pacjentów pierwszorazowych". Jedna z poradni zaproponowała jej miejsce w kolejce na wrzesień 2012r. Niemożliwe? A jednak. Ponieważ sama planowałam wizytę u specjalisty, postanowiłam bliżej przyjrzeć się tej sprawie.
Najpierw dzwonię do wszystkich placówek w Gdańsku, w których przyjmuje choć jeden endokrynolog. Telefony znajduję w internecie. Jak się okazuje nie wszystkie placówki mają podpisane kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Te, które taką umowę posiadają, nie mają już wolnych miejsc do rejestracji. Proszą, abym dzwoniła w kwietniu i maju, może już będą mogli rejestrować na drugie półrocze.
Wszystko rozumiem, ale mnie endokrynolog jest potrzebny już, a nie za pół roku. Staram się więc paniom w rejestracjach tłumaczyć, że tu chodzi o osobę, która ma bardzo złe wyniki i coraz gorzej się czuje. Niestety one nic nie mogą mi na to poradzić. Jedna proponuje, aby skorzystać z pomocy prywatnie.
Trochę mnie to dziwi, człowiek pracuje, co miesiąc odprowadza składki na ubezpieczenie zdrowotne, a jak potrzebuje porady lekarskiej, nie może otrzymać. O przepraszam, może, ale znów musi zapłacić. Dzwonię więc do prywatnych gabinetów endokrynologów i pytam o cenę wizyty. Ta się waha od 90zł do 110zł. Do tego trzeba doliczyć koszt badań laboratoryjnych. Panel tarczycowy (zalicza się do niego hormony tarczycy i przeciwciała) to koszt około 120zł. Na jednej wizycie się nie kończy. Pierwsza wizyta to zbadanie pacjenta i wypisanie skierowania na badania. Druga to zapoznanie się lekarza z badaniami laboratoryjnymi i włączenie leczenia. Koszt całkowity to: 100zł (pierwsza wizyta), 120zł (badania), 100zł (druga wizyta). Razem 320zł. Lekarze to też ludzie, z niektórymi można się dogadać, że te dwie wizyty policzą jak jedną. Wtedy zaoszczędzimy 100zł i za wszystko zapłacimy 220zł.
Nie każdego jednak stać na taki wydatek. Próbuję więc dalej dostać się do lekarza w ramach bezpłatnych świadczeń. Dzwonię do gdańskiego NFZ, przedstawiam sytuację i pytam co mam robić. - Proszę napisać do nas pismo, jeśli ma pani dostęp do internetu, proszę wysłać maila, wtedy szybciej Pani odpowiemy, niż otrzymalibyśmy jej w formie papierowej - słyszę z drugiej strony słuchawki. Dziękuję i jeszcze tego samego dnia wysyłam maila z prośbą o wyznaczenie mi placówki, w której zostanę jak najszybciej przyjęta do lekarza endokrynologa. Po dwóch tygodniach (czas urzędowy, w którym powinnam dostać odpowiedź) - cisza. Piszę kolejne, tym razem zwracam uwagę na obowiązujący ich czas na odpowiedź i informuję, że jeśli nie pomogą mi, zwrócę się z tym do Ministerstwa Zdrowia. Po kolejnych dwóch tygodniach znowu nic. Dzwonię więc do NFZ, tłumaczę, że wysłałam dwa pisma i nie otrzymałam odpowiedzi. Pani mnie przeprasza i zapewnia, że dzień wcześniej wysłali, ale skoro nie doszło wyślą jeszcze raz. Po południu dostaję odpowiedź:
"(...) Pomorski Oddział Wojewódzki informuje, że sytuacja jaka obecnie występuje z dostępnością do świadczeń wiąże się z brakiem specjalistów z tej dziedziny. Ponadto informujemy, że placówki, które ubiegają się o kontrakt z Funduszem muszą spełniać warunki określone w Zarządzeniach Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia dla poszczególnych rodzajów świadczeń oraz wyrazić chęć współpracy z Narodowym Funduszem Zdrowia. (...) Nadmieniamy, że zgodnie z informacjami telefonicznymi uzyskanymi od świadczeniodawców, istnieje możliwość rejestracji na w/w świadczenie na kwiecień 2010r., w Zakładzie Opieki Zdrowotnej, Poliklinika EVI- MED w Gdyni. (...) Jednocześnie Pomorski Oddział Wojewódzki NFZ wyjaśnia, że (...) świadczeniodawca ustala kolejność udzielania świadczeń na podstawie zgłoszeń pacjentów (...). Natomiast w razie zmiany stanu zdrowia świadczeniobiorcy, wskazującej na potrzebę wcześniejszego niż w ustalonym terminie udzielenia świadczenia, informuje o tym świadczeniodawcę, który, jeżeli wynika to z kryteriów medycznych, koryguje odpowiednio termin świadczenia i informuje niezwłocznie o nowym terminie pacjenta (...)." Razem z pismem otrzymałam również wykaz świadczeniodawców w zakresie poradni endokrynologicznych, wraz z liczbą osób "pierwszorazowych" oczekujących na przyjęcie.
Dzwonię więc najpierw do Gdyni, do wskazanej przez NFZ placówki, EVI-MED. Pani informuje mnie, że owszem sama podawała do NFZ informację, że mają miejsca na kwiecień, ale to było w połowie stycznia (odpowiedź z NFZ na maila otrzymałam 18 lutego). Obecnie nie ma już miejsc. Dzwonię więc do innych placówek z wykazu. W żadnej z nich nie zarejestrują mnie jako "pacjenta pierwszorazowego" - brak miejsc. Kolejny raz słyszę - Proszę dzwonić kwiecień, maj.
Jest jednak nadzieja. Bardzo miła pani z placówki na ul. Startowej, informuje mnie, że u nich już też nie ma miejsc, ale mogę się jeszcze zarejestrować do endokrynologa, na ulicy Legionów 60. Dziękuję jej ślicznie i dzwonię pod podany numer. Tam miła niespodzianka - termin: koniec maja, oczywiście na "książeczkę zdrowia" (dziwne, bo NFZ nie wspomniał o tej placówce). Jedyny mankament to ten, że lekarz przyjmuje w soboty. Z jednej strony dla osób pracujących to korzystne, z drugiej - nie ma co narzekać skoro jest taki problem z zarejestrowaniem się do endokrynologa.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?