Na wstępie coś, co do tej pory nie mieściło się w głowach: szef KNF wprost za winnych obecnej sytuacji wskazał banki. Banki dość niechętnie przełykają tę żabę. Niemniej nie ma już mowy "widziały gały co brały" bo bankierzy nagle zrozumieli, że niedługo mogą usłyszeć od sądów "widziały gały co dawały" i żaden klient nie będzie chciał już z nimi rozmawiać. Więc po cichu próbują ograniczyć swoje wirtualne straty, czyli ograniczenie swoich spodziewanych w najbliższym dwudziestoleciu zysków.
Co zaproponował szef KNF?
1. przewalutowanie kredytu CHF na PLN po kursie dnia. Czyli na dzień dzisiejszy 3.95 za franka.
2. Obliczenie ile wyniosłoby obecne zadłużenie klienta gdyby od początku miał kredyt w PLN
3. Ustanowienie kredytu hipotecznego w wysokości obliczonej w punkcie 2.
4. Ustanowienie drugiego kredytu nisko oprocentowanego (1% rocznie) z reszty pozostałej z kwoty wyliczonej w pkt. 1 przy czym połowa tego długu będzie sukcesywnie umarzana przez bank wraz z kolejnymi spłatami.
5. Klient musiałby spłacić ewentualne zyski, które wynikały z niższych rat kredytu we CHF w stosunku do kredytu w PLN.
Warto zwrócić uwagę, że oprocentowanie drugiego kredytu dotyczołoby nie jego połowy długu tylko całości. Innymi słowy kredytobiorcy płaciliby odsetki od kredytu, który umorzył nam rzekomo bank.
Jak to wygląda w realnych liczbach?
Kredyt zaciągnięty w 2006 r na 220.000 zł, w chwili obecnej po ośmiu lata spłaty rat w wysokości 1000-1800 zł opiewa na 330.000 zł. Ratę złotową można jedynie oszacować, gdyż nie wiadomo na jakich warunkach kredyt złotowy byłby przyznany w roku 2006 (brak zdolności dla kredytu w PLN, albo brak takiej oferty). Można jedynie przypuszczać, że kapitał skurczyłby się po 8 latach o ok 20%
Wg propozycji banków wyglądałoby to tak:
Zaciągnięty kredyt w 2006 r. :220.000
Zadłużenie 2015: 330.000
Zadłużenie 2015 gdyby kredyt przydzielony w PLN (szacunkowo): 180.000
Różnica: 150.000
Połowa różnicy: 75.000
Zysk CHF vs PL (szacunkowo): 10.000
Drugi kredyt 85.000
Oznaczałoby to, że klient, który w 2006 r. zaciągnął kredyt na 220.000 zł miałby do spłacenia dwa kredyty:
1. 180.000 PLN
2. 85.000 pln
LĄCZNIE: 265.000 PLN po ośmiu latach spłacania rat kredytu.
Innymi słowy straty banków (które i z wielką łaską patrzą na powyższą propozycję) wyglądałyby następująco:
Brał: 220.000 zł
Zapłacił 100 rat po średni 1400 zł
Ma długu jeszcze: 265.000 zł
Niech każdy oceni na ile jest to oferta poważna.
Pojawiają się przy tej okazji głosy, że lęk, który padł na KNF i banki, że sądy mogą unieważniać umowy kredytowe (są ku temu poważne przesłanki, a w sukurs polskim kredytobiorcom idą także sądy europejskie) i że sytuacja może się wymknąć spod kontroli, spowodował, że banki w ogóle przyjęły do wiadomości, że muszą pożegnać się z owymi wirtualnymi zyskami, które sobie wyliczyły. Wolą zatem podsunąć klientom umowy trochę mniej bulwersujące niż zwykłe przewalutowanie obecnego zadłużenia po kursie dnia, za to wyeliminować część, która zdecyduje się na porozumienie z dochodzenia praw na drodze sądowej. Oznaczałoby to, że każdy kto taką umowę podpisze nie będzie mógł liczyć na cokolwiek, jeśli w przyszłości sądy uznają umowy kredytowe za nieważne, a wiele wskazuje, że tak może być.
Paweł Janus
Poznań
Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?