MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Przekornym spojrzeniem

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Żyjemy w czasach, jakby na to nie patrzeć, demokracji i wolności słowa. Ktokolwiek by temu zaprzeczał powinien poczytać wypowiedzi użytkowników for internetowych na każdy, najdziwniejszy nawet temat.

Wprawdzie
wypowiedzi
są anonimowe i można sobie "pojechać", co też wielu czyni słowem nawet niewybrednym, ale przecież na upartego da się sprawdzić kto, co i kiedy wyklepał na klawiaturze. Ponieważ jak dotąd, nikt mi "nie przyszedł nocą i kolbami w drzwi nie załomotał"
mam prawo sądzić, że
nieco przewrotne spojrzenie na niektóre sprawy nie przysporzy mi kłopotów w
mocno zaawansowanej, drugiej połowie życia. I tak
oto zbliżam się do sedna problemu. Na początek cytat z dzisiejszych doniesień prasowych: ......"Choć był mało przydatnym informatorem, z listy agentów wykreślono go dopiero po 13 latach."

Mało przydatny informator to znany pisarz; inni, wymienieni z nazwiska w programie telewizyjnym i materiałach prasowych to wybitni, znani dziennikarze. Wszyscy ci ludzie mieli nieszczęście urodzić się za wcześnie. Dlatego ich
dorosłość
i początki karier przypadają na lata stalinizmu i późniejsze. Jednym słowem żyli i funkcjonowali
w czasach trudnych dla wszystkich, w ustroju narzuconym przez wschodnie imperium za łaskawym przyzwoleniem zachodnich zwycięzców, trzęsących portkami przed
komuną. Która dzięki temu na ich podwórko nie wkroczyła.

Teraz, po ponad półwieczu
wiele osób z własnej woli, lub urzędowego obowiązku rozgrzebuje stare esbeckie akta w poszukiwaniu
skandali
w przeszłości osób znanych, reprezentujących najwyższy profesjonalizm w uprawianych przez siebie dziedzinach.

Najbardziej zastanawiające w tym wszystkim jest
jednak nasilenie szalonej nienawiści u ludzi, którzy grają tymi
kartami. Albo więc są to starzy już ludzie, którzy musieli, każdy na swój sposób, przeżyć komunę albo ludzie młodzi, którzy po podróży na zachód nie muszą oddawać paszportu i pisać sprawozdania z pobytu poza granicami kraju.

Było rolą esbecji śledzić, szpiegować i wciągać do współpracy. Było zadaniem życiowym każdego obywatela przeżyć, urządzić się jakoś, wychować dzieci a nawet zrobić karierę. Mieć stanowisko, tytuł naukowy albo załatwić budowę nowego kościoła w czasach, kiedy w ościennych demoludach kościoły zamieniane były na magazyny zboża.

Wszystko to nazywa się oficjalnie lustracją. Ale zamiast spokojnych, wyważonych, historycznych badań, epatuje się konwulsyjnymi zrywami "rewelacyjnych" odkryć na temat osób znanych.

Przeróżnej treści wycieki i przecieki
docierają do nas dzięki
tym "sprawiedliwym", którzy się nimi jednogłośnie mianują. I im bardziej chcą być wiarygodni, tym więcej w tych doniesieniach nienawiści, jadu i błota.

Jest mi całkowicie obojętne kto jak się w życiu urządzał 60-50 lat temu. Po tylu latach jest to przedmiot badań dla historyków i socjologów. Bo całe społeczeństwo musiało
przeżyć te czasy i w tym sensie wszyscy jakoś musieli "kolaborować".

Dlatego
wielkim, cichym, zapoznanym bohaterem owych czasów pozostanie dla mnie kolega ze szkoły podstawowej, który w czasie uroczystego apelu i ogólnopolskiej, śmiertelnej ciszy na okoliczność śmierci wielkiego
wydalił tylną częścią ciała dźwięk długi, głośny i modulowany. Nie doznał biedak żadnych prześladowań, bo nikt go nie wydał szalejącemu kierownikowi szkoły. Nie wiem czy później, jako dorosły był kolaborantem,
ale z całą pewnością nie jest też kombatantem walki z komuną. A należy mu się jak mało komu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto