Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przelecieć czy pokochać…?

Patrycja
Patrycja
Fot. ilustracyjna
Fot. ilustracyjna http://www.flickr.com/photos/codiceinternet/3665516866/ / Fot. codiceinternet
Czy miłość w internecie istnieje? Na kogo możemy trafić surfując po portalach randkowych?

Wchodzimy do internetu i coraz częściej zarzucani jesteśmy reklamami różnych stron… Co przykuło moją uwagę, coraz więcej tych WWW poświęconych jest naszym uczuciom. Chcesz poznać swoją drugą połówkę? Nic łatwiejszego, wklikaj jeden z miliona adresów do swojej przeglądarki i ruszaj na podbój świata! Przecież to takie proste, ale czy na pewno?

Założyć konto na jednym z serwisów randkowych jest bardzo łatwo, na większości nie potrzebne są ani dokładne dane, ani prawdziwe informacje. Najważniejsze to chwytliwy nick (czyli nazwa Twojego profilu) i ładne zdjęcie...

Bo brakuje odwagi...

Tomasz

Wchodzi do kawiarni. Całkiem niczego sobie, 24-letni, wysoki, z ciemnymi włosami, lekko zaokrąglony brzuszek (na zdjęciu na portalu, w zimowej kurtce - wiedział co ukryć). Uśmiecha się, podchodzi, siada. Początkowo rozmowa nie klei się, lecz po drugim kubku gorącej czekolady, rozmawiamy jak starzy znajomi. Dlaczego osoba taka jak Ty, szuka znajomych w sieci? Pytam delikatnie. Przede wszystkim dlatego, że jestem dość nieśmiały. Wiem, że to nie najlepszy sposób na pozbycie się tej cechy, ale metoda dobra, jak każda inna. Mam zasadę - zawsze piszę o sobie prawdę - po co mam ściemniać, skoro, jeśli liczę na poważny związek, prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw? Już na pierwszym spotkaniu można się bardzo wiele dowiedzieć na temat drugiej osoby. W Internecie łatwiej kłamać, łatwiej zostać anonimowym, łatwiej nadać sobie, a raczej swojej postaci kolorów, ale w "normalnym" życiu, też można trafić na oszusta… Po godzinie przyjemnej rozmowy, rozchodzimy się każdy w swoją stronę. Później wymiana kilku maili i znajomość urywa się, po prostu umiera śmiercią naturalną.

Bo brakuje czasu...

Grzegorz

Przybiega lekko spóźniony, z przepraszającym uśmiechem na twarzy. Przystojny, 35-latek, świetnie zbudowany. Jak twierdzi, manager jednej z większych firm reklamowych, zabiegany, zapracowany, po drugim rozwodzie. Przeprasza za spóźnienie i zaczyna rozmowę. Biegle operuje dwoma telefonami, które od czasu do czasu brzęczą mu w kieszeni. Kulturalnie rozmawia przez telefon z dzwoniącymi osobami, jak nie ktoś z firmy, to… mama. Tak samo jak szybko wpadł, tak i wypadł - bo jego córeczka poczuła się gorzej. Wieczorem przepraszający godzinny telefon i smsy. Dlaczego założył profil? Bo nie ma czasu na randkowanie. Jeśli w kilku mailach coś zaiskrzy, to się spotyka, jeśli nie, to grzecznie dziękuje za znajomość. Stawia karty jasno, wie czego chce i na czym mu zależy. Sparzył się dwa razy, trzeci nie zamierza. Ale znajomych nigdy dość, prawda? Szczególnie takich, których od czasu do czasu można przytulić w nocy we własnym łóżku...

Bo brakuje akceptacji...

Imienia do tej pory brak. Najważniejszy był nick. Pierwszy mail zapoznawczy, napisany z ogromnym humorem - odpisałam. Druga wiadomość, po 2 sekundach ląduje w mojej skrzynce, za chwilę kolejne 3… Nie nadążam odpisywać, chłopak widocznie ma dużo do powiedzenia. Opowiada o swoich problemach z kobietami, widać, przeszedł niejedno. Zbliża się trzecia nad ranem, idziemy spać. Rano - niespodzianka, jeden mail - ale jaki. Wyznanie, którego raczej bym się nie spodziewała… Uwielbiam kobiece stopy, kocham je całować i lizać, szczególnie wtedy, gdy mają na sobie seksowne szpileczki… Mam nadzieję, że się nie pogniewasz i oddasz swoje nóżki w dobre ręce... Nie potrafię odpisać. On też milknie.

Bo brakuje towarzystwa...

Przedstawia się jako Krystian, później wyznaje prawdę - ma na imię Krzysztof. Spytany, dlaczego kłamał, twierdzi, że nie chce się za bardzo ujawniać, bo jego zawód mu na to nie pozwala. Ma 30 lat, mieszka w jednym z większych miast Śląska i od kilku lat jest… księdzem. Profil wygląda niezbyt zachęcająco - napisane jest tylko kilka podstawowych informacji, żadnych zdjęć, żadnych opisów - zazwyczaj pierwszy "zagaduje" do osób, które go zainteresują. Dlaczego to robi? Jest tylko wikariuszem, pomocnikiem proboszcza, średnio co dwa lata jest przenoszony w inne miejsce. Nigdzie nie może znaleźć stałych znajomych, bo ma świadomość, że zaraz zniknie z ich życia - więc jaki to ma sens? Woli poznawać nowych ludzi (nie tylko kobiety) za pomocą internetu. Rozmawia, czasem doradza, rzadko przyznaje się, że jest duchownym - dlaczego? Kler i tak ma ostatnio niezbyt dobrą opinię, nie chce jej jeszcze pogarszać. Pisze tylko nocami, tylko wtedy ma spokój. Spytany, czy nie boi się, że ktoś kiedyś na niego doniesie, odpowiada, że nie, przecież on tylko rozmawia...

Bo brakuje czułości...

Kamil

Śliczny chłopak, z ogromnymi smutnych oczami. Już w pierwszej rozmowie dowiadujemy się dlaczego. Był zaręczony, jego dziewczyna zdradziła go, ślub został odwołany. Nie szuka niczego ani nikogo konkretnego. Chce mieć z kim porozmawiać, komu się wyżalić. Już po kilku zdaniach czuję, że mam ochotę go mocno przytulić. Taki uczuciowy, ciepły facet. Strasznie długie maile, jeszcze dłuższe smsy i wieczorne rozmowy, łatwo się w takim zadurzyć - problem zaczyna się pojawiać, gdy zamiast imienia używa słodkich nazw - Kotku, Misiu, Skarbie… A odbierając telefon od Ciebie z innego numeru niż zazwyczaj, rzuca cześć Kasia, wczorajsza noc była fantastyczna, chyba się zakochałem w Tobie...
Widocznie pocieszycielek było więcej...

Bo brakuje seksu...

Adrian

Z piskiem opon podjeżdża pod blok czerwonym BMW. Wychodzi, szarmancko całuje w rączkę, otwiera i zamyka drzwi samochodu (pewnie ja bym za mocno trzasnęła). Już po pięciu minutach jazdy jego ręka ląduje na moim kolanie, strząśnięta, po paru sekundach wraca jak bumerang. Dopiero słownie doprowadzony do pionu kładzie obie dłonie na kierownicy. Cisza… Śmiertelna cisza. Lekki dreszcz przechodzi mi po karku - bylebym się nie wpakowała w tarapaty. Nagle samochód zwalnia, zatrzymuje się przy lesie. Słyszę zamykający się zamek centralny, mam już stracha nie na żarty. On próbuje rozładować atmosferę kilkoma kiepskimi żartami, po chwili nachyla się z widoczną ochotą na buziaka. Dostaje w twarz, udaje mi się wydostać z auta z potężnym trzaśnięciem drzwiami. Po prostu uciekam jak najdalej od niego. Gdy wracam do domu, na monitorze komputera już czeka na mnie wiadomość - szkoda, że uciekłaś, miałem na Ciebie ogromna ochotę, może to kiedyś powtórzymy? Jak widać, niektórzy mężczyźni nie zawsze myślą głową i nie wiedzą, co znaczy słowo nie. Profil zostaje zablokowany.

Bo brakuje pieniędzy...

Przeglądam kolejne profile. Młody szuka doświadczonej kobiety, która wprowadzi go w tajniki... Studentka umili czas zadbanemu panu w zamian za pomoc materialną… Od takich profili aż się roi. Ale, jak widać po ogromnej liczbie wpisów w księdze gości, zainteresowanych nie brakuje.

Bo brakuje...

Bartłomiej
J
est szczery, nie owija w bawełnę. Szuka żony. Jest już w takim wieku, że czas najwyższy (pełne 24 lata). Najstarszy z czwórki rodzeństwa. Rodzice, co jakiś czas pytają, kiedy się wyprowadzi, kiedy się ustatkuje, kiedy zostaną dziadkami - kiedy, kiedy, kiedy - wg niego innych słów nie znają. A co dla Bartusia jest ważne? Czy umiem gotować zupę pomidorową (chociaż jak twierdzi moja mamusia i tak robi najlepszą). No cóż, powodzenia!

Każdemu z nas czasem doskwiera uczucie braku czegoś lub kogoś. Znajdą się osoby, które z chęcią skorzystają z wirtualnych zasobów portali randkowych i będą zadowoleni, inni w życiu nie będą chcieli nawet spróbować. Jedyne, co jest ważne, to aby zachować umiar, uważać na to co się pisze i mówi, nie ufać ślepo każdemu słowu, a może znajdziemy w sieci kogoś dla nas w jakiś sposób wartościowego…?

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto