Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Przybysz", czyli tramwajowe czytadło dumnie nazwane thrillerem

Kamil Ancygier
Kamil Ancygier
Okładka
Okładka Prószyński i S-ka
Książkę otrzymałem od Redakcji W24, nie znając ani nazwiska autorki, ani jej poprzednich "hitów", o których jest mowa na okładce. Zabrałem się więc za czytanie bez jakiegokolwiek nastawienia na to, co mogę dostać. A dostałem niewiele...

Zanim zabrałem się za czytanie, sprawdziłem w internecie, kim jest Hilary Norman. Niestety dowiedziałem się, że "Przybysz" jest już trzecią z kolei historią o detektywie policji w Miami - Samie Beckecie. Niezbyt mi się to spodobało, bo istniało ryzyko, że mogę dołączyć do bohaterów w samym środku akcji i nie mieć zielonego pojęcia o czym mówią. Trudno, zdarza się i tak.

Szczęśliwie okazało się, że historia jest zupełnie nowa, więc ze spokojem zagłębiałem się w kolejne rozdziały. Akcja rozpoczyna się znalezieniem przez policję dryfującej łódki, a na niej - zwłok mężczyzny. Ciało jest zmasakrowane i dodatkowo oblane chemikaliami, które w zasadzie uniemożliwiają identyfikację ofiary. Do sprawy przydzieleni zostają detektywi Becket i Martinez. Na ich szczęście naocznym świadkiem tego morderstwa jest bezdomna starsza pani (Mildred), którą detektywi bardzo dobrze znają.

W tym samym czasie jesteśmy świadkami drugiej, równolegle toczącej się historii. W domu Sama Becketa pojawia się siostra jego żony - Claudia. Ma pewne problemy, o których na początku nie chce wiele mówić. Z czasem zdradza, że miała romans, i ktoś szantażuje ją zdjęciami robionymi z ukrycia. Ma to pewien związek ze wspólną przeszłością obu sióstr...

Książkę czyta się lekko, przyjemnie i to jest jej jedyna mocna strona. Sama historia wydaje mi się dość banalna i przewidywalna, a dialogi postaci często irytują. A propos dialogów... Chcecie się dowiedzieć, ile razy w jednej książce bohaterowie mogą odpowiedzieć na pytanie "wzruszając ramionami"? Przeczytajcie "Przybysza".

Kolejną słabą stroną książki są rozmowy nawiązujące do poprzednich części cyklu. Bohaterowie kilkukrotnie wspominają jakieś wydarzenia w taki sposób, że czułem, iż omija mnie coś ważnego, choć, chwilę wcześniej byłem przecież w samym środku akcji. Dziwne podejście autorki - albo wprowadza się czytelnika w pewne historie, albo nie nawiązuje się do nich w ogóle.

Podsumowaniem tej recenzji niech będzie jej tytuł. Książkę czyta się szybko (u mnie to były 3 wieczory), ale z powodzeniem sprawdzi się jako np. czytadło tramwajowe albo książka na plażę, bo nie wymaga od czytelnika zbyt wiele uwagi.

Moja ocena (w skali 1-6): 3

Zupełnie odmienną opinię na temat tej książki przeczytacie w artykule Łukasza Mica.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Przybysz", czyli tramwajowe czytadło dumnie nazwane thrillerem - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto