Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przychodzi baba do lekarza :)

Redakcja
Historyjkami związanymi z wizytami u lekarzy mogę sypać jak z rękawa, chyba mam szczęście do przygód w gabinecie lekarskim :)

Poród i wszelkie związane z nim przeżycia mają swój niepowtarzalny urok... oczywiście kilka tygodni, albo i nawet miesięcy po tym wydarzeniu:)

Bardzo miło wspominam wywiad przeprowadzany przed porodem, kiedy miałam takie bóle, że logiczne odpowiadanie przekraczało moje możliwości. Starałam się jednak dzielnie udzielać konkretnych odpowiedzi, poległam dopiero przy pytaniu o najbliższą osobę z rodziny - to znaczy jeszcze wtedy nie wiedziałam, że poległam.

Wydukałam dane i adres mojej siostry, co zostało odnotowane i na szczęście było to jedno z ostatnich pytań! Na drugi dzień byłam już szczęśliwą mamą Tomcia i kiedy tak błogo leżeliśmy sobie w średnio wygodnym szpitalnym łóżku, przez salę przetoczył się tabun lekarzy, pielęgniarek i studentów, zwany potocznie obchodem. Badanie, kilka standardowych pytań, jedna pani doktor patrzy w kartę i ze współczuciem głaszcze mojego synka po główce: "Szkoda, że taki słodki maluszek nie ma tatusia..." Aż mnie poderwało, myślę, czy ja może o czymś nie wiem - ale, żeby od wczoraj coś się w tej kwestii zmieniło?! Przytrzymuję panią doktor za biały rękawek i pytam, o co chodzi, a ona na to: "Przecież w wywiadzie podała pani, że najbliższą osobą w rodzinie jest siostra, a nie mąż?" Odpowiedziałam odruchowo, że mąż to nie rodzina i potem przez cały pobyt w szpitalu funkcjonowałam jako ta, dla której mąż to nie rodzina :)

Tyle w kwestii ginekologicznej, teraz zajmę się górną częścią ciała: stomatologia :) Moja ukochana pani dentystka wie, że bardzo się denerwuję wizytami u niej i stara się jak może zmniejszyć napięcie dowcipnymi uwagami i żartami. Jednak w kwestii rozluźniania atmosfery laur zwycięstwa bezapelacyjnie należy się jej asystentce, która podczas pewnej wizyty starała się uruchomić urządzonko do podgrzewania masy służącej do wycisków protetycznych.

Podpalała, rozpalała i manipulowała tak skutecznie, że za którymś razem zadziałało... ba, ono buchnęło! Pani asystentka ugasiła płomień, spojrzała na nas przerażona, my z dentystką nie mniej przerażone na nią i parsknęłyśmy śmiechem - tylko my dwie:) Miała opalone rzęsy, brwi i włosy dookoła twarzy, a w gabinecie unosił się specyficzny zapach. Czego się nie robi dla pacjenta!

Tak chichotałyśmy, potem już we trzy, że nie mogłam wytoczyć się z gabinetu! A miny kolejnych czekających przed gabinetem pacjentów były warte uwiecznienia :) Ach, jeszcze kiedyś ta sama pani dentystka zamiast zęba znieczuliła mi palca! Trzymała strzykawkę, machnęłam ręką i się znieczuliłam :)))

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto