Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Punkty za pochodzenie, czyli jak władza ludowa kochała robotników

Grażyna Wosińska
Grażyna Wosińska
Za czasów PRL dzięki punktom za pochodzenie dyplom wyższej uczelni miał być przywilejem dzieci chłopów i robotników
Za czasów PRL dzięki punktom za pochodzenie dyplom wyższej uczelni miał być przywilejem dzieci chłopów i robotników Grażyna Wosińska
14 maja 1968 roku władze Polski Ludowej wprowadziły punkty za pochodzenie społeczne, by ułatwić młodzieży robotniczej i chłopskiej dostanie się na studia. Jakie były skutki tego kroku, zamierzonego jako kara dla zbuntowanej inteligencji? Wbrew pozorom niekoniecznie negatywne...

Władza PRL kochała robotników na swój sposób. Zabijała ich, gdy zaprotestowali w Poznaniu w czerwcu 1956 roku. Dwanaście lat później młodzieży pochodzącej z warstw pracujących postanowiła jednak ułatwić rekrutację na studia. Wywodzący się chłopskich dostawali 23 punkty, a z rodzin robotniczych 17 punktów. Miała to być kara dla inteligencji za protesty w marcu 1968 roku.

Połomski i Sempoliński

W takiej sytuacji był Jerzy Pająk, piosenkarz znany pod nazwiskiem Jerzy Połomski. Pochodził z Radomia i uczęszczał tam do technikum budowlanego. Śpiewał w chórze, ale zdecydował się zdawać na architekturę. Pochodził z rodziny inteligenckiej, więc o dodatkowych punktach musiał zapomnieć. Na wymarzoną architekturę się nie dostał.

Władza dawała też punkty za służbę wojskową. Jerzy jeszcze wtedy Pająk wolał tego uniknąć. Nie dał ubrać w mundur. Bez problemu dostał się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Tam uczyły takie sławy jak Irena Kwiatkowska, Kazimierz Rudzki czy Ludwik Sempoliński. Dzięki tym pedagogom, i dzięki wprowadzeniu przez władze komunistyczne punktów za pochodzenie, brawurowe wykonanie „Cała sala śpiewa z nami” i „Bo z dziewczynami nigdy nie wie oj nie wie się” pamiętają nie tylko pięćdziesięciolatkowie.

Czytaj też: "Cała sala śpiewa z nami" - Jerzy Połomski na recitalu w Łodzi

Promowanie gorszych

Co na ten temat sądzą internauci? - System punktów promuje gorszych kosztem lepszych – pisze internauta, mieszkaniec małej wsi w prowincjonalnym powiecie. - Jestem przeciw akcjom afirmacyjnym i pozytywnej dyskryminacji. Mój starszy brat i ja na prawo na Uniwersytecie Warszawskim dostaliśmy się bez żadnych dodatkowych punktów; wszystko zawdzięczamy samym sobie. Nie przeszkodziło nam to, że nie pochodzimy z dużego miasta.

Czytaj też: Kaganek oświaty coraz bledszy

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto