Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Quo Vadis piłkarska Polsko?

Paweł Auguff
Paweł Auguff
W miniony tydzień reprezentacja Polski zagrała dwa spotkania w ramach eliminacji do przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Brazylii, które miały dać odpowiedż na pytanie w jakim miejscu znajduje się obecnie polski futbol, miały ...

Polska szkoła kompromitacji…Miało być jak nigdy, skończyło się jak zawsze

Właściwie po takich spotkaniach jak mecz z niedawnymi "znajomymi" z Mistrzostw Europy 2012, które wspólnie zorganizowaliśmy, dziennikarski obowiązek można by określić świętą zasadą każdej … stypy mianowicie o zmarłych
mówi się albo dobrze albo wcale! Jednak summarum suma nakazuje rozliczenie z sumieniem i wyrzucenie z siebie wszystkich emocji zrodzonych w trakcie ukraińskiego gwałtu o podłożu piłkarskim. Od lat słyniemy jako zespół, który
uwielbia grę z kontrataku oraz jako drużyna, której najlepiej idzie kiedy pełni rolę Dawida w starciu z Goliatem. Przykłady
na potwierdzenie tych słów można by mnożyć. Mecze z Anglią, Portugalią czy nawet Niemcami utwierdzają
w przekonaniu, że kiedy nikt na nas nie stawia to my stawiamy na siebie i taka mikstura zazwyczaj wypala, niestety od
lat gorszącym mankamentem Polskiej drużyny jest ośmieszanie się w starciach z zespołami równorzędnymi.

Powód? Mimo wszystko winy szukałbym w braku odporności psychicznej i braku zaufania do własnych umiejętności, poza tym nie bez znaczenia jest to, że trzon reprezentacji stanowią piłkarze klasy średnio-europejskiej a pozostali kadrowicze w większości są solidnymi graczami, których wywalczoną pozycją w klubie jest miejsce na … ławce rezerwowych. Tym razem było jednak inaczej – Lewandowski, Piszczek, Błaszczykowski, Boruc i jeszcze kilku innych to piłkarze regularnie grający w klubie i to z niemałymi sukcesami (zwłaszcza ta pierwsza trójka) tak więc na braki w prezencji futbolowej nie mogliśmy narzekać. Z tego samego powodu wypadł z listy argument odnoszący się do słabości psychicznej w końcu jeśli Robert Lewandowski potrafi strzelać bramki Realowi Madryt w Lidze Mistrzów nie może się tłumaczyć nieskutecznością w meczu z Ukrainą.

Co więc było przyczyną katastrofy w której Polacy bezwzględnie polegli?
Mateusz Borek, komentator Polsatu Sport winę upatruje w fakcie, że mamy dobrych piłkarzy ale gorzej z drużyną. Patrząc na ‘’wyczyny’’ polskich piłkarzy w piątkowy wieczór na Stadionie Narodowym trudno jest się nie zgodzić z dziennikarzem Polsatu. Drużyny nie było! Już w pierwszej minucie kibice przeżyli nie miłe zaskoczenie gdy po strzale pomocnika rywali Artur Boruc był bezradny, ledwo zdążyliśmy uświadomić sobie przykry stan rzeczy a pogrążył nas drugi atak Ukraińców, którzy w 8 minucie prowadzili już 2:0 … Stadion Narodowy w Warszawie przecierał oczy ze zdumienia patrząc na to co się działo na boisku. Wiarę, że nie wszystko jest jeszcze stracone przywrócił – choć, jak się później okazało nie na długo – wspomniany Łukasz Piszczek strzelając bramkę skądinąd piękną w 17 minucie. Wydawało się, że to początek rekonwalescencji Polaków i w niedługim czasie wszystko się unormuje czyli wygramy ten arcyważny mecz, niestety dla nas tylko i wyłącznie wydawało się...

Polacy grali ospale by nie powiedzieć, że nie grali w ogóle. Mecz w którym mieliśmy wylać na boisko całość atramentu sportowych emocji, zaangażowania, pasji okazał się być w naszym wykonaniu meczem, gdzie artysta miał chandrę, teatr czekał a domniemaną sztukę triumfu wykluczyła wymowna próżnia tuszu. Kiedy ogień (właściwie płomień) nadziei z rzadka bo z rzadka, ale jednak tlił się w powietrzu budząc w sercach wiarę na lepsze nadeszło gorsze. Gol na 3:1 w ostatnich fragmentach pierwszej połowy można potraktować jako wypełnienie słów prośby, znanej z klasyki polskiej literatury : Kończ waść, wstydu oszczędź … Druga połowa nie przyniosła zbyt wiele zmian mimo, że Waldemar Fornalik w przeciwieństwie do swojego poprzednika gustuje w zmianach w składzie, gdy drużynie nie idzie. Tego dnia Polska była wyraźnie bezradna, a gdyby nie bramkarz Southampton w polskiej bramce mogło by się skończyć nawet 1:5!

Najgorsze, że chocholi taniec polskich piłkarzy okazał się być skutkiem gry drużyny, która de facto
nie zachwyciła. Ukraina nie grała nic poza to, co powinien reprezentować sobą przeciętny zespół europejski. I tylko żal kibiców, którzy wierzyli do końca i jak zawsze zostawili na stadionie sto procent siebie i swojego patriotyzmu. Wszyscy oczekiwaliśmy Polski agresywnej, zadziornej, bezwzględnej i wszyscy się pomyliliśmy… Niestety po raz kolejny po ważnym meczu reprezentacji Polski możemy poczuć się jak Hiszpanie niegdyś, którzy zawsze po porażkach powtarzali graliśmy jak nigdy, przegraliśmy jak zawsze tylko, że u nas już chyba jedynie hobbystom muzyki chciałoby się zaśpiewać Nic się nie stało? Wczuwając się w sytuację piłkarzy reprezentacji Polski należy wyrazić żal, że w piątkowy wieczór na Stadionie Narodowym nie spadło choć trochę deszczu wtedy, byłby to zapewne główny argument tłumaczący wynik meczu, ale co tam zawsze pozostają w obwodzie słynne słowa natury adwokackiej decydentów reprezentacji Polski winni dziennikarze, winny Donald Tusk … W końcu także uczestniczyli w rzeczonym meczu, co prawda w sposób pośredni ale czyż pośrednictwo klęsce nie jest tworzeniem klęski ?

Paraboliczny triumf Polaków. Miała być uratowana twarz, a wyszło przypudrowanie blizny. Polscy piłkarze zostali publicznie wygwizdani !

Po takim spotkaniu jak katastrofa z Ukrainą ciężko jest odkupić winy, ale życie toczy się dalej i należy za wszelką cenę udowodnić, że po jednym meczu nie staje się nikim, tak jak jedno zwycięstwo nie czyni kogoś kimś. Rywal San Marino – zespół o dość specyficznej charakterologii, bo jest to jedyny przypadek drużyny, która mimo iż nie zdobyła ani jednego medalu na jakimkolwiek międzynarodowym turnieju wyższej rangi jest znana na całym świecie. Ostatnia drużyna rankingu FIFA lub jak kto woli pierwszy amatorski zespół w lidze profesjonalistów bierze udział w różnego rodzaju międzynarodowych rozgrywkach głównie jako dostarczyciel punktów. Dość powiedzieć, że w całej kadrze jest jeden profesjonalista, zawodnik piątej ligi. Dla Polaków mecz z San Marino zawsze był formalnością ale po tym co wydarzyło się w meczu z Ukrainą łatwa przeprawa nie była już tak oczywista ! W przeszłości to właśnie w spotkaniu z San Marino Polacy wbili rywalowi aż 10 bramek, gdyby teraz wynik zostałby powtórzony moglibyśmy mówić o zatarciu katastrofalnie złego wrażenia z poprzedniej gry.

To miał być mecz sparingowy na nabranie pewności siebie, zaufania do własnych umiejętności i udowodnienia czegoś opinii publicznej w Polsce oraz rywalom w Europie. Od początku spotkania Polacy zdecydowanie przeważali strzelając rywalowi szybko dwie bramki autorstwa dwójki z Borussii Dortmund Łukasza Piszczka i co ważniejsze Roberta Lewandowskiego. Trafienie snajpera BVB było o tyle ważne, że jak powszechnie wiadomo napastnik żyje z bramek a ‘’Lewy’’ ostatni raz strzelał dla narodowej drużyny w Czerwcu 2012 roku … Dużo jednak nie brakowało a nasz napastnik nie strzeliłby karnego, ostatecznie się udało. Do przerwy wynik się nie zmienił i jasne było, że kanonady nie będzie. Po zmianie stron szybko na 3:0 podwyższył Robert Lewandowski ponownie z rzutu karnego, kolejne bramki dołożyli Teodorczuk oraz Jakub Kosecki. Zwycięstwo nad San Marino cieszy i nie cieszy. Z jednej strony trudno jest krytykować drużynę, która wygrywa 5:0 ale z drugiej jeśli nie tak dawno bez większego wysiłku owa drużyna potrafiła zgotować rywalowi dwucyfrowy wynik do zera, można mieć swoje roszczenia wobec zespołu.

Poza tym styl, w jakim Polska pokonała San Marino delikatnie rzecz ujmując pozostawia wiele do życzenia. Jeśli zespół, który jest pretendentem do gry w Mistrzostwach Świata nie potrafi zdominować amatorskiej drużyny zostaje po zwycięstwie i to wysokim publicznie wygwizdany, to coś musi być na rzeczy. Polacy tym meczem mieli poprawić wyraźnie nadszarpniętą reputację i uratować swoją twarz w obliczu kibiców. O tym jednak nie może być mowy, ponieważ jeśli weźmiemy pod uwagę grę biało – czerwonych to zamiast cieszyć się z wygranej należy cieszyć się, że na miejscu San Marino nie było innej drużyny o klasie co najmniej wtórującej Ukrainie wtedy zwycięstwo a już na pewno w takim rozmiarze nie byłoby sprawą oczywistą.Zresztą dużo nie brakowało a te niewielkie państewko jakim jest San Marino przy pomocy Polaków osiągnęło by kolejny sukces, co dla tej drużyny oznacza strzelenie bramki. Na szczęście dla naszej drużyny sytuacje uratował Artur Boruc. Frustracja kibiców po meczu osiągnęła taki pułap, że pojawiły się opinie w myśl których jeśli Polacy mieliby pokazać ”taką” grę na Brazylijskim mundialu to może lepiej żeby nie awansowali… Obecnie piastujemy trzecie miejsce w tabeli, które nie gwarantuje awansu na mistrzostwa. Jesteśmy stratni do drugich anglików 4 punkty zaś między prowadzącą Czarnogórą a nami jest dość duża odległość sześciu oczek.Wniosek? Od tej pory tradycyjnie już będziemy grali mecze o … życie. Ewentualna porażka w jakimś ze spotkań już nie oddali ani nawet nie zminimalizuje naszych szans na awans tylko je przekreśli.

Fikcyjny empiryzm. Quo Vadis
piłkarska Polsko?

Wszelkie zasady dedukcji odnoszące się do empiryzmu jako źródła czerpania wiedzy są niczym w obliczu doświadczenia gry narodowej reprezentacji Polski. ”Dedukując empirycznie” można powiedzieć, że stajemy się mądrzejsi dzięki przeżytym wydarzeniom, dzięki rzeczywistości i okolicznościom tych wydarzeń jednak w przypadku polskich piłkarzy ta teoria ma się nijak do praktyki. Przed spotkaniami z Ukrainą i San Marino kibice zadawali sobie mnóstwo pytań odnośnie obecnej formy biało-czerwonych. Te spotkania miały dać odpowiedź na te pytania jednak po tych spotkaniach pytań mamy o wiele więcej a odpowiedzi na próżno tu szukać. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Polska jest jedną wielką niewiadomą. Trudno jest przewidzieć jak zagra w następnym meczu. Fikcyjny empiryzm jest najlepszym komentarzem do określenia metodologii interpretacji tak niezbędnej przy lokalizacji polskiego futbolu. Od lat zadajemy sobie pytania, czy polski futbol zmierza we właściwym kierunku i od lat jest to pytanie retoryczne. Wiele wskazuje na to, że obecnie z pewnością wspinaczką na szczyty futbolowe gra polaków nie jest. Nie chodzi już o sam fakt, że piłkarze nas zawiedli, czy że nie jesteśmy usatysfakcjonowani z wyników, ale fakt że w dwóch tak ważnych meczach poziom gry był bardzo, ale to bardzo niski… Styl jaki reprezentowała kadra Fornalika zdecydowanie jest niedopuszczalnym na jakiejkolwiek mistrzowskiej imprezie międzynarodowej …

Opublikowano w Bez kategorii | Zostaw komentarz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto