Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recenzja "Dochodzenia" Davida Hewsona

Konrad Staszewski
Konrad Staszewski
Zdjęcie ze strony internetowej wydawnictwa
Zdjęcie ze strony internetowej wydawnictwa
Powieść Hewsona liczy niecałe osiemset stron. Choć wydawała się gruba, nie była nużąca, przyjemnie się ją czytało, wciągnęła mnie bez reszty i sprawiła, że po odłożeniu na półkę, brakuje mi jej bohaterów.

Żałujcie, jeśli jeszcze...

nie czytaliście Dochodzenia Davida Hewsona. Mimo że powieść powstała na podstawie scenariusza, wrażeń z jej lektury nie zastąpi śledzenie w telewizji losów bohaterów seriali: duńskiego Forbrydelsen i jego amerykańskiego odpowiednika – The Killing. Autor wprowadził bowiem istotne zmiany, o których nie zapomniał poinformować odbiorców. Przyznam, że jestem mile zaskoczony, ponieważ do tej pory utwory powstałe na podstawie scenariuszy kojarzyły mi się z cienkimi książkami, w których dominowały dialogi i zanim zdążyłem wciągnąć się w treść, musiałem odłożyć je na półkę. Co irytujące, okazywało się wtedy, że nie wiedziałem kiedy je przeczytałem. Kilka takich pozycji mnie rozczarowało i sprawiło, iż przez dłuższy czas omijałem podobne lektury. Tym razem zrobiłem wyjątek i... nie żałuję.

Osobom, które oglądały lub oglądają wyżej wymienione seriale nie muszę przedstawiać fabuły i głównych bohaterów, pozostałym jednak wypada coś rzec. Omawiana książka jest trzymającym w napięciu kryminałem, o nieoczekiwanych i zaskakujących zwrotach akcji. Fabuła kręci się wokół zabójstwa młodej dziewczyny i bardzo przypomina popularny, kultowy w pewnych kręgach, serial Davida Lyncha. Przyznam, że w trakcie czytania nie potrafiłem jej nie porównywać z Twin Peaks i przyczynił się do tego nie tylko blurb, w którym go przypomniano. Myślę, że nikt, kto sięgnie po Dochodzenie, a zetknął się kiedykolwiek z Miasteczkiem..., nie uniknie analizy porównawczej obu utworów. Tym bardziej, że powieść Hewsona powstała także na podstawie scenariusza serialu. Kiedyś zadawałem sobie pytanie: Kto zabił Laurę Palmer? Po latach zabrzmiało ono następująco: Kto zabił Nannę Birk Larsen? i towarzyszyło mi niemal do ostatniej strony książki. Co dla mnie ważne, to fakt, że szedłem z duchem dziewczyny ręka w rękę, nie przez nudne dwieście stron czytadła, ale przez prawie osiemset stronic bardzo dobrej powieści kryminalnej. Dochodzenie jest książką wartą swojej ceny i gdybym nie wiedział, że powstała na podstawie scenariusza, nigdy bym tego nie zgadł. Jest to wielka zasługa Hewsona: jego talentu, ale przede wszystkim warsztatu literackiego.

Decydując się na lekturę, nic nie wiedziałem o autorze. Nie zdawałem sobie nawet sprawy z istnienia kogoś takiego, jak David Hewson. Choć rzadko to czynię, zajrzałem na skrzydełko, na którym znalazłem notkę o autorze, jeszcze przed oddaniem się poznawaniu losów bohaterów. Dowiedziałem się z niej jedynie ogólników, ale sprawiły one, że tym chętniej zagłębiłem się w lekturę. Oliwy do ognia dolały słowa Agnieszki Holland, która napisała w „Polityce”, iż: Świat jest bardziej skomplikowany, niż się wydaje – oto przesłanie THE KILLING. Byłem ciekawy, jak Brytyjczyk, co sprawdziłem w internecie, opisał realia Kopenhagi. Przy okazji dowiedziałem się, że Hewson jest doświadczonym pisarzem, który ma na koncie kilkanaście powieści, a Dochodzenie ma w oryginalnym tytule dopisek Book One, choć nie ma tego w polskim wydaniu, co może zapowiadać kontynuację utworu. Tym bardziej, że seriale nie skończyły się na jednej serii. Pozwolę sobie jednak wrócić do papierowej wersji historii Nanny Birk Larsen.

Bohaterkę poznałem w chwili mrożącej krew w żyłach ucieczki przed tajemniczym prześladowcą. Dziewiętnastoletnia dziewczyna jest zwierzyną łowną, a polującym na nią tajemniczy człowiek, któremu radość sprawia nie tylko sam pościg i zaszczucie zwierzyny. Scena ucieczki, będąca prologiem książki od pierwszego zdania wprowadziła napięcie, dynamizm, zmusiła mnie do zadania autorowi kilku pytań i spowodowała, że chciałem czym prędzej znaleźć na nie odpowiedzi. Najważniejszymi były: kto i dlaczego ściga Nannę i co się z nią stanie, choć na to drugie mogłem domyślać się odpowiedzi. A że chodzi o Nannę nie miałem wątpliwości. Hewson wprowadził jej dane już w pierwszym zdaniu. W prologu poznałem dziewczynę i pożegnałem się z nią w fizycznej postaci, bowiem na kolejnych stronach utworu pojawiała się tylko we wspomnieniach, myślach innych bohaterów i była jedynie przedmiotem postępowania dochodzeniowego. Zaintrygował mnie następujący fragment blurba: Morderstwo młodej i pięknej dziewczyny wstrząsa nie tylko jej szczęśliwą rodziną i przyjaciółmi... Ważniejsze były jednak pytanie i odpowiedź: […] Kto i dlaczego mógłby chcieć zamordować uroczą, niewinną i wspaniałą Nannę? Nikt. Czyli wszyscy.

Faktem jest, że wszystkie postaci występujące w powieści zostały bardzo dobrze wykreowane. Sprawiają one wrażenie żywych, nieraz zaskoczyły mnie swoim zachowaniem, są nietuzinkowe, a większość z nich, dodatkowo, niejednoznaczna moralnie. Przyznam, że polubiłem każdą z nich: i bezkompromisową podkomisarz Sarah Lund, w jej czarno-białym swetrze z Wysp Owczych i spiętymi w koński ogon włosami i jej następcę – Jana Meyera. Policjantka to kobieta nagminnie zapominająca broni, uparcie dążąca do rozwiązania zagadki, nawet kosztem własnego życia i rodziny. Meyer natomiast udowodnił mi, że pozory mylą. Chociaż przedstawicieli polityki obdarzyłem mniejszą estymą nie znaczy to, że ich nie polubiłem. Jeśli do tych osób doliczyć: bezczelnego dziennikarza, pracowników firmy przewozowej, uczniów szkoły, do której uczęszczała Nanna, i ich nauczycieli, oraz całą plejadę występujących w utworze innych bohaterów, okazuje się, że ci „wszyscy”, którzy mogli uśmiercić dziewczynę, stanowią dość liczną grupę osób.

Muszę zaznaczyć w tym miejscu dwa kolejne plusy książki. Jednym jest fakt, że przez większą cześć fabuły nie wiedziałem, kto jest mordercą. Każdy był podejrzany, większość bohaterów miała motyw do zabójstwa, a profil zabójcy często się zmieniał. Nawet pod koniec dochodzenia, gdy już podejrzewałem, kto zabił Nannę, nie do końca znałem powód postępowania zabójcy. Podoba mi się, że autor zamieścił w książce spis występujących w utworze bohaterów. Pomogło mi to w trakcie lektury. Zaletą powieści jest zachowanie oryginalnych imion, nazw lokacji i realiów znanych niektórym czytelnikom z serialu Forbrydelsen, a nie z The Killing. Choć ich nie oglądałem, mam wrażenie, że amerykanie nie wszystko powinni dopasowywać do własnych realiów, ponieważ nie zawsze im się to udaje. Nie wiem, jak to wygląda w przypadku Dochodzenia, ale nie omieszkam się przekonać. Z początku zdziwiło mnie, że Brytyjczyk postanowił oprzeć fabułę na oryginale. Miałem obiekcje, jak odda realia Danii, ale zamieszczone w książce wyjaśnienie i podziękowanie rozwiało moje wątpliwości.

Fabułę utworu Hewson umieścił w Kopenhadze, w Danii, w bliżej nieokreślonej teraźniejszości. Sarah Lund poznałem w poniedziałek, trzeciego, a pożegnałem się z nią w piątek, dwudziestego pierwszego listopada tego samego roku. Razem przeczesaliśmy Las Zielonoświątkowy, braliśmy udział w Nocy Walpurgii, odwiedziliśmy magazyny, piwnice i wiele innych miejsc. Byliśmy również w szpitalu. Autor opisał je w taki sposób, że niemalże odczuwałem na własnej skórze listopadowe zimno, chłód strachu i nocy, ciepło ogniska oraz widziałem emocje malujące się na twarzach bohaterów.

Zagłębiając się w życie i relacje łączące niektóre postacie otarłem się o politykę, walkę o władzę i nieco poznałem rządzące nią prawidła. Dowiedziałem się także, jakie występują w Danii ugrupowania polityczne. Choć akcja Dochodzenia ma miejsce w Kopenhadze, Hewson nawiązał w książce także do Szwecji, do której ma zamiar wyjechać Lund, i do Polski.

Autor, przedstawiając wydarzenia, zastosował narrację trzecioosobową i czas przeszły, ale w jednym fragmencie występuje teraźniejszy i nie mam pewności, czy jest to celowy zabieg, czy błąd w polskim wydaniu powieści. Skłaniam się jednak ku temu pierwszemu. Kolejnym plusem książki są dialogi, oddające, często sprzeczne, emocje bohaterów, objawiające się także w dosadnym języku. Wydawca zastosował czytelną czcionkę, co sprawiło, że lektura nie męczyła oczu. Powieść została podzielona na kilka rozdziałów, co ma zalety i wady. Zaletą jest, że byłem zdeterminowany, aby przeczytać daną część w całości, nie przerywając lektury i poznać dalsze losy bohaterów, a nieustanne zwroty akcji trzymały mnie cały czas w napięciu i zaciekawieniu. Nie mogłem, niestety, przerwać danego rozdziału, aby nie pogubić się w treści, co było minusem, gdy byłem do tego zmuszony.

Jeśli chodzi o minusy książki, to dużo ich nie ma. Oprócz wymienionego powyżej, wyłapałem tylko literówki, które irytowały mnie szczególnie w imionach niektórych ważnych postaci i zlewanie się niektórych dialogów, co sprawiało, że, chwilami, nie do końca wiedziałem, kto co mówił. Minusem, nie książki, ale polskiego wydania jest to, że, moim zdaniem, taka pozycja powinna mieć twardą okładkę.

Powieść Hewsona liczy niecałe osiemset stron. Choć wydawała się gruba, nie była nużąca, przyjemnie się ją czytało, wciągnęła mnie bez reszty i sprawiła, że po odłożeniu na półkę, brakuje mi jej bohaterów. Z wytęsknieniem czekam na kolejne pisemne Forbrydelsen, tym bardziej, że autor pozostawił otwarte wątki i nie dokończył losów niektórych postaci.

Lekturę The Killing polecam wszystkim miłośnikom powieści kryminalnych, trzymających w napięciu, z zaskakującymi zwrotami akcji. Fabuła osadzona w jednym mieście i w określonej społeczności powinna zainteresować także fanów serialu Lyncha. Nie wiem, jakie są seriale, ale po przeczytaniu powieści Hewsona przychylam się do oceny „The Times”, zamieszczonej na skrzydełku, że Dochodzenie to: Chyba najlepszy kryminał telewizyjny na świecie, ale odnoszę ją do książki.

Konrad Staszewski

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Marginesy

Autor: David Hewson
Tytuł: Dochodzenie
Tytuł oryginału: The Killing
Tłumaczenie: Ewa Penksyk-Kluczkowska
Projekt okładki, opracowanie typograficzne: Anna Pol
Wydawnictwo: Wydawnictwo Marginesy
Data wydania: 2013 r.
Miejsce wydania: Warszawa
Format i okładka: 210 x 135 mm, broszurowa ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-63656-32-4
Liczba stron: 800

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto