Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recenzja: "Inspektor Kres i zaginiona" Agnieszki Turzynieckiej

Konrad Staszewski
Konrad Staszewski
Zdjęcie ze strony internetowej wydawnictwa.
Zdjęcie ze strony internetowej wydawnictwa.
Mnogość bohaterów, ich sytuacji życiowych i zagłębienie się przez autorkę w ich otoczenie, sprawiły, że "Inspektor Kres i zaginiona" przypomina konstrukcją skandynawskie powieści kryminalne. To mi się podoba.

Poszukiwana Barbara Suchocka

Na jeden z komisariatów w Piotrkowie zgłasza się zrozpaczona kobieta i prosi policję o pomoc w odnalezieniu córki. Mówi, że dwudziestoośmioletnia Basia nie daje znaku życia. Funkcjonariusz, choć niechętnie, przyjmuje zgłoszenie. Sprawa młodej kobiety trafia na biurko inspektora Mariana Kresa. Mężczyzna wierzy, że uda się ją szybko rozwikłać. Czy tak będzie w istocie, przekonają się czytelnicy, którzy sięgną po powieść kryminalną Inspektor Kres i zaginiona.

Opisywana książka jest debiutem literackim Agnieszki Turzynieckiej. Autorka może być znana niektórym starszym odbiorcom z publikacji w lokalnych gazetach w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, a młodszym z aktualnych utworów ukazujących się w czasopismach ogólnopolskich i antologiach. Pisarka prowadzi kilka blogów (między innymi Gryzipiórka). Jest również laureatką konkursu na opowiadanie wydawnictwa Fu Kang. Ponieważ Turzyniecka oficjalnie dopiero zadebiutowała, z chęcią sięgnąłem po jej powieść. Byłem ciekaw, jak poradziła sobie z kryminałem, tym bardziej, że jakiś czas temu sam zadebiutowałem w tym gatunku literackim. Teraz, po lekturze Inspektora Kresa..., mam mieszane uczucia.

Głównym bohaterem książki jest Marian Kres. To doświadczony inspektor, który nie jedno w życiu widział i zdawałoby się, nie ma dla niego sprawy niemożliwej do rozwiązania. Jest on także najlepszym policjantem śledczym w Piotrkowie. Kres stanowi przykład lojalnego, idealnego pracownika, oddanego służbie i stawiającego pracę ponad życie osobiste, czego nie potrafi zrozumieć jego małżonka. Jest to także bohater, który, w skrajnych przypadkach ryzykuje własnym życiem i postępuje wbrew zdrowemu rozsądkowi. Takiego podwładnego pragnąłby każdy pracodawca. Jest to, niestety, zarówno plus jak i minus kreacji inspektora. Idealny mężczyzna, pracownik, człowiek, który zamiast przeklinać mówi „paździołko”? Nigdy takiego nie spotkałem i wydaje mi się nierealny.

Inaczej jest w przypadku jego przełożonego. Ten, zamiast się cieszyć z wzorcowego oficera, miewa mu za złe jego sumienność w wykonywaniu obowiązków. Z drugiej strony wie, że może na nim polegać i ceni go sobie jako najlepszego policjanta. Ten bohater jest, moim zdaniem, bardziej „życiowy”. I takich postaci jest w omawianym utworze więcej. Nie będę wszystkich wymieniał. Wspomnę tylko, że małżonka głównego bohatera nie jest łatwa we współżyciu, a on kieruje grupą dochodzeniową.

Nie mogę wytypować ani jednego antagonisty, ani jednej ofiary, choć napisałem, że zaginioną jest Basia. To nie jest takie proste, bo choć tajemnica jej zaginięcia stanowi oś fabuły, to wokół niej rozwijają się liczne wątki poboczne i sprawy, które musi rozwiązać inspektor. Mnogość bohaterów, ich sytuacji życiowych i zagłębienie się przez autorkę w ich otoczenie, sprawiły, że Inspektor Kres i zaginiona przypomina konstrukcją skandynawskie powieści kryminalne. To mi się podoba. Najtrudniejsza sprawa głównego bohatera jest jedynie tłem. Szkoda tylko, że inne zagadki przez niego rozwiązywane nie są bardziej zróżnicowane.

Akcja powieści ma miejsce we współczesnych realiach. Fabuła rozpoczyna się Piotrkowie, a potem zostaje przeniesiona do Monachium i Trewiru. Autorka bardzo plastycznie przedstawiła opisywane miejsca akcji. Śledząc losy Kresa miałem wrażenie, że razem z nim przemierzam uliczki Piotrkowa, jadę do Monachium, czy siedzę przy rurze i rozmawiam z przedstawicielką najstarszego ponoć zawodu świata. Wrażeń dostarczało mi także duże tempo fabuły i jej nieoczekiwane zwroty akcji. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że niektóre sceny są brutalne i powieść powinny czytać tylko osoby pełnoletnie i dojrzałe.

Minusem jest jednak fakt, że Turzynieckiej nie do końca udało się zespolić utwór. Podzieliła go na pięć części, jednak w trakcie lektury miałem wrażenie, iż równie dobrze mogło to być pięć luźnych opowiadań. Co prawda łączy je główna oś fabuły, ale w kilku miejscach straciłem ją z pola widzenia.

Autorka zastosowała w powieści dwie narracje: trzecio i pierwszoosobową. Pierwsza jest ściśle związana z głównym bohaterem i postaciami bezpośrednio i pośrednio związanymi z osobami zaginionymi, a druga z tymi ostatnimi. Ofiary przedstawiają wydarzenia pierwszoosobowo.

Zaskoczył mnie dialog, który pojawia się na samym początku książki i zajmuje prawie całą stronę. Co prawda zorientowałem się, co, który bohater mówi, ale brakowało mi tego dopełnienia informacji w treści. W utworze pojawia się także kilka literówek i błędów (na przykład taki, że do pomieszczenia wszedł jeden policjant, nie ma informacji, że wszedł drugi, a nagle są obaj). Wracając jednak do dialogów, sprawiają wrażenie naturalnych i przyjemnie się je czytało. W książce występują też wulgaryzmy, które urealniają język bohaterów.

Urzekło mnie zdjęcie Steffena Zelzera zastosowane na okładce. Jest mroczne i niepokojące. Szczególnie sugestywne są „kałuże krwi”. Rzucający się w oczy tytuł książki nie pozostawia czytelnikowi wątpliwości o czym opowiada fabuła. Sugeruje również, że nie sprawa kryminalna jest najważniejsza, lecz główny bohater.

Nie spodziewałem się, że po lekturze Inspektora Kresa i zaginionej będę miał tak mieszane uczucia. Powieść nie jest nudząca, ale zawiera sporo minusów. Uważam jednak, że jak na debiut literacki, nie jest zła, a każda następna powieść Turzynieckiej będzie lepsza. Książka nie jest gruba (ciut ponad dwieście pięćdziesiąt stron), a czytelna czcionka sprawia, że wzrok się nie męczy. Tempo fabuły, i największy plus utworu, nieznana tożsamość porywacza Barbary Suchockiej, którą czytelnik poznaje dopiero pod koniec, oraz nieoczekiwane zwroty akcji powodowały, że nie mogłem oderwać się od powieści i chciałem jak najszybciej dowiedzieć się kto jest odpowiedzialny za to, że Basia stała się tytułową zaginioną.

Ponieważ w utworze występują sceny brutalne, lekturę polecam tylko czytelnikom dojrzałym i dorosłym. A jako, że Marian Kres jest idealnym inspektorem, mogliby go sobie wziąć za wzór niektórzy policjanci. Turzyniecka wykreowała zwyrodniałych antagonistów i, choć ciut ich przerysowała, to, niestety, media o takich coraz częściej donoszą.

Ponadto debiut literacki Agnieszki Turzynieckiej polecam fanom kryminałów społecznych w stylu skandynawskim.

Konrad Staszewski

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję autorce.

Autor: Agnieszka Turzyniecka
Tytuł: Inspektor Kres i zaginiona
Projekt okładki i stron tytułowych: Krzysztof Klejzerowicz
Zdjęcie na okładce: Steffen Zelzer/sxc.ru
Wydawnictwo: Wydawnictwo Szara Godzina s.c.
Data, numer wydania: 2013 r., I
Miejsce wydania: Katowice
Format i okładka: 135 x 210 mm, miękka
ISBN: 978-83-64312-02-1
Liczba stron: 256

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto