Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rekiny zaatakowały Reunion. Mieszkańcy wyspy chcą się ich pozbyć

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
U nas zdarza się, że ludzi atakują bezpańskie psy lub dzikie zwierzęta. W krajach egzotycznych człowiek musi strzec się m.in. krokodyli, pawianów i makaków, pająków, a nawet ryb - rekinów.

Mieszkańcy francuskiej wyspy Reunion na Oceanie Indyjskim, mają poważny problem z rekinami, więc domagają się od swoich władz likwidacji około 20 osobników. W ostatnich latach populacja tych morskich drapieżników znacznie wzrosła. Zaczęły one również częściej atakować ludzi.

W zeszłym tygodniu doszło do dwóch poważnych i groźnych ataków rekinów. Jedna osoba zginęła, a druga cudem ocalała. Na Reunion, w okolicach jednego z większych miast Saint-Leu (ponad 95 tys. mieszkańców) znajdują się bardzo popularne wśród surferów plaże. I właśnie tam grasują stada niebezpiecznych dla ludzi drapieżników - żarłaczy białych, tygrysich i tępogłowych. Władze miejskie domagają się likwidacji żarłaczy tygrysich i tępogłowych, gdyż populacja ich znacznie wzrosła w okresie ostatnich kilku lat.

Niedawno, w związku z atakami rekinów, doszło do demonstracji pod gmachem miejscowej policji. Blisko 300 surferów i mieszkańców wyspy, zaniepokojonych groźnymi atakami tych ogromnych drapieżnych ryb, protestowało przed budynkiem komendy głównej policji, z żądaniami rozprawy z rekinami - informuje serwis dziennik.pl.

Wśród wielu gatunków rekinów, są m.in. żarłacz tygrysi i tępogłowy, należące do gatunku bardzo agresywnego. Połów tych wielkich i agresywnych ryb nie jest zabroniony, ale rybacy unikają ich ze względu na zagrożenie toksynami, które są w ich mięsie. Zdaniem tamtejszych mieszkańców, właśnie to przyczyniło się do zbyt szybkiego i niekontrolowanego wzrostu liczby rekinów w wodach wokół wyspy Reunion.

Francuskie ministerstwo do spraw terytoriów zamorskich, nie wyraża na razie zgody na podjęcie radykalnych kroków i kontrolowaną likwidację żarłaczy. Ministerstwo francuskie tłumaczy to niezbędną koniecznością przeprowadzenia wpierw badań naukowych, które pomogłyby w zrozumieniu i wyjaśnieniu, skąd w mięsie żarłaczy biorą się niebezpieczne toksyny, które powodują u ludzi poważne zatrucia pokarmowe.
O tym, co znaczy atak i walka z rekinami, przekonał się polski kitesurfer Jan Lisewski, który na początku marca 2012 roku pojechał bić rekord świata w podróży przez Morze Czerwone na desce, bez osłony ratunkowej. Zagubiony na rozległych, wzburzonych morskich wodach, po utracie żeglowności, musiał przez 40 godzin walczyć z rekinami samym nożem. Nie próbował jednak ich mięsa z toksynami - miał swoje skromne zapasy żywności.

Zdaniem specjalistów, łowienie nie należy do niebezpiecznych zajęć, czy form aktywności. Faktem jest jednak, że gdy do "zabawy" włączy się głodny, kilkumetrowy rekin, może zrobić się gorąco. Tym bardziej, że bestia z zębami jak elektryczna piła, mózgiem największym wśród ryb i niesamowicie dobrym wzrokiem oraz silnym węchem, potrafi nie tylko atakować inne morskie stworzenia czy ludzi na wodzie, ale też doskonale i sprytnie ukraść rybę złowioną przez wędkarza.

Zobacz niesamowite wideo, ilustrujące jak rekin kradnie rybę złowioną przez wędkarzy:

Warto wiedzieć, że wzmożone ataki rekinów na ludzi, mają miejsce nie tylko w rejonie wyspy Reunion, czy na Morzu Czerwonym, lecz na całym Oceanie Indyjskim, w szczególności u wybrzeży Australii. Najczęściej - jak dotąd - ofiarami ataków padają surferzy.

Znajdź nas na Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto