Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rewolucja Piotra Pusto

Kuba Wandachowicz
Kuba Wandachowicz
Czy hasła politycznego sprzeciwu, jakie padały podczas tegorocznych festiwali muzycznych, to zapowiedź rzeczywistej "młodzieżowej rewolucji" czy tylko nowa, modna konfekcja?

Ostatnio w prasie natrafiłem na kilka artykułów dotyczących buntowniczych postaw wśród muzyków w naszym kraju. Powodem, który skłonił dziennikarzy muzycznych do podjęcia tego tematu były letnie festiwale muzyczne, na których słowa sprzeciwu wobec aktualnie panującej władzy padały często. Wiadomo, sytuacja polityczna w naszym pięknym kraju jest pozornie dość klarowna – z jednej strony mamy reżim Złych Braci, z drugiej spragnioną wolności i tolerancji kolorową młodzież.

Tak to niby wygląda na pierwszy rzut oka. Tak ma to wyglądać. Dowodem tej tezy mają być żywiołowe reakcje publiczności na wszelkie hasła skierowane przeciwko “Romanowi”, “Andrzejowi” i “Kaczkom”. Publicyści łatwo podchwytują tego rodzaju zagrania. Pompują je potem do rozmiarów środowiskowej legendy, analizują, ubarwiają i stylizują, dodając do artykułów odpowiednie fragmenty rockowej liryki. Czy rzeczywiście polityczny bunt w muzyce odżywa?

Bardzo mocno w to wątpię. Bunt w muzyce już dawno stał się towarem, wykorzystywanym do doraźnych celów – politycznych lub marketingowych. Czy odżyje? W jakiej postaci? To trudne pytanie. Jedno jest pewne – póki co młodym ludziom bardziej zależy na wykształceniu, dobrej pracy i świętym spokoju. Nikt tak naprawdę nie chce się buntować przeciwko nowoczesnemu stylowi życia. Większość jarocińskiej publiczność wróci do domów i zacznie normalną, codzienną egzystencję pozbawioną jakichkolwiek rewolucyjnych odruchów. Wspomnienie dwudniowego buntu będzie musiało wystarczyć do następnego festiwalu. Z pewnością muzycy wykorzystają koniunkturę na polityczny bunt i na następnych festiwalach będzie jeszcze “ostrzej”. Trochę to żałosne. Jestem pewien, że żadnej młodzieżowej rewolucji nie będzie. Bunt stał się festiwalowym hasłem, w ślad za którym nie pójdą żadne realne działania. To pojęcie, zaanektowane przez media i nowoczesny marketing, zbankrutowało i nic nie wskazuje na to, że nabierze rzeczywistej wartości.

Przypomina mi się taka historia: dawno temu zostałem zaproszony do Warszawy na dyskusję zorganizowaną w ramach imprezy “Warszawa pisarzy”. Temat: “Buntownik poszukiwany od zaraz”. Oprócz mnie zaproszono paru specjalistów, analityków i obserwatorów. Dyskusja miała – tak mi się przynajmniej wydaje – posiadać pewien walor konstruktywny, dać jasną i wyraźną odpowiedź, czy bunt w dzisiejszych czasach jest potrzebny, a jeśli tak, to jak go osiągnąć i czy w ogóle jest to możliwe. Ja jednak przysłuchując się wypowiedziom mądrych kolegów, przez cały czas miałem w głowie słowa Piotra Pusto, głównego bohatera książki Wiktora Pielewina “Mały Palec Buddy”.

Bohater tej niezwykłej opowieści, podróżując przez archipelagi swych wewnętrznych światów, stwierdza w pewnym momencie, że aby wydobyć się z niewoli tej niecodziennej podróży, musi przyjąć reguły panujące w każdym z odwiedzanych światów i za ich pomocą próbować odzyskać upragnioną wolność. Wyzwolenie w tym przypadku ma doprowadzić do takiego miejsca “w głowie”, które można próbować opisać jako “nigdzie” lub “nie wiem”. Ma być manifestacją skrajnej, niemożliwej do opisania wolności, którą tylko takimi słowami można wyrazić. “Nie wiem” i “nigdzie”. Podczas tamtej dyskusji te dwa zwroty były dla mnie instancją najważniejszą i to o nich chciałem cały czas mówić. Obawiałem się jednak, że reszta potraktuje mnie jak skrajnego ignoranta lub wariata.

Rozmowa trwała, rozpatrywano rozmaite aspekty problemu, poruszano kwestie dotyczące rzeczywistości telewizyjnej, która – jak się zdaje – musi odebrać każdej buntowniczej postawie jej najistotniejszy walor, walor wiarygodności, a ja przez ten cały czas miałem ochotę powiedzieć tak: “Proszę Państwa! Proszę nie szukać tego, czego się nie da po prostu znaleźć. Tym bardziej w telewizji. Niech Państwa nie zmylą atrybuty telewizyjnych buntowników. Butelki z benzyną to tak naprawdę tylko elementy telewizyjnej dekoracji. Nic w telewizji nie jest prawdziwe, wynika to z samej definicji zjawiska medialnego. Należy nawet wątpić we wszystkie informacje podawane w wiadomościach. Należy wątpić we wszystko. To, co widzimy w mediach to tylko sygnały, znaki, figury stylistyczne, które ktoś emituje w przestrzeń. Reszta należy do Państwa wrażliwości. Interpretujcie te znaki na różne sposoby. Wtedy być może znajdziecie się w samym centrum interesującego Was problemu, bo kiedy porządkujące oko specjalistów od nazywania rzeczy po imieniu jest wszędzie, tylko »nigdzie« wydaje się być dobrym przyczółkiem dla rozwoju tego rodzaju refleksji, która bywa nazywana buntowniczą, a która zawsze zaczyna się od »nie wiem«”.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto