Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rok 2011: władza bez maski

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Po dekadach kłamstw stanęliśmy twarzą w twarz z władzą ukrywającą się dotąd za wolnym rynkiem, demokracją, publiczną misją mediów i różnymi szczytnymi izmami. To był szczęśliwy rok. Nie ma to jak życie w prawdzie.

Jedni nie wiedzieli, grzesząc ignorancją, drudzy święcie wierzyli w neoliberalizm, że jest najcenniejszym nabytkiem ludzkości i jak twardy beton komunistyczny jego krytyków odsądzali od czci. Mówiono też o wypaczeniach kapitalizmu, dokładnie w ten sposób, w który tłumaczono socjalizm, że sam w sobie nie jest zły. Oto kilka szczerych odsłon kapitalizmu.

Goldman-Sachs za sterami polityki

Nikt rozsądny nie miał do tej pory wątpliwości, że związki polityków z bankierami są ścisłe, choćby dlatego, że państwa, jak ich obywatele, potrzebują kredytu dla pobudzenia rozwoju.

Związków tych nie doszacowano. Finansjera od czasów Thatcher i Reagana zdołała wydłużyć wirtualny pasaż obrotu pieniądzem, popularnie zwany spekulacją i psychologią rynku (wrzody żołądka tłumaczy psychosomatyka), na tyle, żeby bezkonfliktowo podporządkować rynki absurdalnym zależnościom.

Bankierzy realizowali kilka etapów swojej polityki: sztuczne wzbudzenie potrzeb, aberracja oceny ryzyka dłużnego u podmiotów gospodarczych, nakłonienie przywódców politycznych do zaciągnięcia pożyczek, egzekucja należności. Tej ostatniej zobowiązali się dopilnować ministrowie finansów i premierzy z rozdania grup kapitałowych: Goldman-Sachs albo elitarnego klubu Bilderbergów.

Mario Monti (Komisja Trójstronna Davida Rockefellera), Lukas Papademos (Rezerwa Federalna), Luisa de Guindosa (Lehman Brothers) i inni mają strzec płynnej spłaty zobowiązań bez bawienia się w zabezpieczanie socjalne mas. Chłopcem londyńskiego City jest David Cameron.

Czytaj także: Boga nie da się odrzucić

Instytucje finansowe, których nieetyczne i wrogie gospodarkom krajowym działania wzbudziły kryzys nie udają już, że politycy są niezależni. - "Dojście do władzy bankierów i niewybranych demokratycznie technokratów, którzy mają władać Grecją i Włochami - protestował Costas Panayotakis, profesor socjologii z New York City College - pokazuje jak trwający kryzys w strefie euro podcina demokracje". Trudno nie przyznać mu racji.

Kto nami rządzi?
Czy Goldman Sachs pomagał Grecji ukryć rzeczywiste zadłużenie?
Europejskie banki wyprzedają "srebra rodowe"

Schyłek wolnorynkowego dogmatu

W tym też roku dowiedzieliśmy się, że system finansowy bazuje na fikcji. Pieniądz rzadko gdzie i kiedy odpowiada swojej realnej wartości. Jest narzędziem polityki. FED (System Rezerwy Federalnej USA) dodrukowuje dolara, którego zakładnikiem są Chiny i reszta świata. USA robią to m.in. po to, żeby finansować neokolonialne konflikty. Pośrednio takie praktyki uderzają w sens wolnego rynku, który z zasady strzeże czystości konkurencji.

Ta jest zachwiana nie tylko przez klasyczny podział na biedne południe i bogatą północ. Interwencjonizm państwowy zmuszony jest równoważyć potęgę międzynarodowych korporacji, które drobną i średnią przedsiębiorczość sprowadziły do parteru. Choć korporacje napędzają postęp technologiczny, nie one biorą odpowiedzialność za rozwój społeczny. Budżet państw głównie zasila średnia klasa.

"Swoje" banki trzeba mieć

Pamiętacie ponaglenia i pokrzykiwania Balcerowicza, któremu gorliwie sekundowała w latach transformacji gospodarczej "Gazeta Wyborcza": żeby oddać wszystko, cokolwiek by to miało znaczyć …, łącznie z bankami. Dzisiaj ta sama Gazeta ubolewa (Balcerowicza skruszonego nie słyszałem), że sektor bankowy rozsprzedano, przez co Polska jest narażona na ataki spekulantów i arbitralne decyzje zarządów banków - matek, których siedziby mieszczą się za granicą. Cierpimy na odpływ kapitału.

Zwrot w retoryce neoliberalnego organu zawdzięczamy tegorocznej fazie ostrej kryzysu. Warto wiedzieć kto w latach 90. kasandrycznie bronił polskości instytucji finansowych i kto z dramatycznego ton obrońców polskości szydził. Tusk "rozumie", ale giełdę sprzedał.

Bliżej repolonizacji banków

Wojna

Przez dziesiątki lat lewica brzydziła się międzynarodową przemocą. Nieco obsesyjne ilustrowanie bezsensu wojny przez literaturę, film i teatr traumą weteranów wojennych, dramatem ofiar napaści i tępotą polityków ustąpiło z wkroczeniem Amerykanów do Iraku i Afganistanu. Także w prasie rzadko porusza się przykre fakty: samobójstwa żołnierzy czy błędy akulturacji na podbijanych terytoriach.

Wyobrażacie sobie pokolenie dzieci kwiatów - mantrujące niegdyś zwrotki o pokoju i zgodzie między narodami - jak agresywnie śledzi na monitoringu Pentagonu dobijanie bin Ladena i konsumuje kolejny roponośny kąsek Afryki na drodze brutalnej, podstępnej wojny? Pobyt w pokoju dla vipów obserwujących poczynania komandosów ekscytował Hillary Clinton i Baracka Obamę równie silnie, co nastolatków manipulujących konsolą do gier komputerowych. Może nawet wciskali te same guziki sygnalizujące żołnierzom komendę zabij.

W 2011 r. jeden z najbardziej emancypowanych krajów muzułmańskich, który w traktowaniu kobiet, wolności religijnej czy redystrybucji dóbr służył wzorem najważniejszemu sojusznikowi USA na Bliskim Wschodzie, poległ. Za spust pociągnął min. prezydent demokrata. Libię zgubiła niechęć do dzielenia się swoją ropą.

Media jak armaty

Wpadkę Murdocha można by uznać za zabawną, gdyby nie fakt, że inwigilacja koncernu była rozciągnięta na polityków. I gdyby nie to, że praktyka nacisku na polityków jest powszechna we wszystkich wielkich koncernach medialnych.

To one filtrują informacje nadając im znaczenie, pozbawiając treści albo eliminując z pola debaty społecznej. Bogu dziękować, jeśli na rynek medialny przebija się choć jedna nutka różna od propagandowego chorału. Kłamać wtedy trudniej. Choć i tak wielkie gazety i telewizje mogą sobie pozwolić na modelowanie rzeczywistości wbrew niszowym przekazom, czego próbkę w dzień niepodległości dostarczyła nam zasłużona stacja TVN24. 20-tysięczna manifestacja skurczyła się w jej transmisji do oderwanych od całości fragmentów.
Korporacja anglosaskiego magnata uchyliła rąbka tajemnicy władzy zdemaskowanej i wciąż święcącej tryumfy. Adresaci tych kłamstw i zbitek informacji są uzależnieni od rozrywki, jak od morfiny. Dlatego zapewne pierwsze co robią korporacje - prócz ustanawiania tzw. demokracji - to regionalna koncentracja mediów, które ostrzałem szafują cywilnym życiem wrogów swoich właścicieli słusznie licząc na gasnącą w tempie arytmetycznym niską refleksyjność masowego odbiorcy.

Globalizacja to centralizacja

Przed rokiem 2011 globalizację postrzegaliśmy dialektycznie. Mówiono o jej dobrych i złych stronach. Mało kto zajmował się ubocznym skutkiem: koncentracją kontroli nad międzynarodową współpracą. Z perspektywy końca tego roku widać, jak groźną bronią jest izolacja zbuntowanych prowincji albo włączanie ich, na określonych warunkach, w orbitę przywilejów. Na świecie pozostały tylko dwa kraje cieszące się większą od innych zewnętrzną niezależnością: Chiny i Rosja.

Euro a efekt domina

W bajce Andersena dziecko ogłasza nagość króla. Miesiąc temu na łamach "New York Times" ukazał się artykuł, w którym podobną oczywistość powiedziano o euro. A dużo wcześniej zrobił to polski "Nasz Dziennik", co nieprzyzwoicie wspominać; przecież to faszyści.

Pieniądz, aby był konstruktywny, musi być akomodowany do lokalnego rynku. Wymaga tego wrażliwość miejscowej koniunktury. Euro dla zróżnicowanych gospodarek jest łańcuchem spinającym alpinistów.

Waluta wspólna, dla tak wielu i różnych krajów, powinna być poluźniona i elastyczna, żeby nie ciągnąć za sobą tych, którzy idą wolniej albo nie opóźniać tych, którzy wspinają się żwawiej. Pomysł na sztywny kurs monetarny oderwany od rzeczywistości lokalnej, tak jak uniwersalny fiskalizm jest raczej narzędziem kontroli niż rozwoju.

W układzie przewidzianym dla Europy jedno ogniwo zaraża kryzysem drugie. Można było tego uniknąć nie tylko przez ustanowienie systemu nadzoru nad zadłużaniem się poszczególnych krajów. Także system bezpieczeństwa walutowego zagwarantowany przez poszanowanie rozbieżności poszczególnych gospodarek i ich potrzeb monetarnych skutecznie zahamowałby pożar eurolandu. Komuś nie chciało się o tym pomyśleć.

Miejmy nadzieję, że nie był to skorumpowany polityk oddający dzisiejszym wierzycielom dalekowzrocznie zaplanowaną usługę. Rzecz jasna na treść euro składają się plusy i minusy. Dotarły do nas z całą wyrazistością mankamenty europejskiego monetaryzmu.

Korupcja w dyskretnych szatach racji stanu

Zatajanie informacji przed społeczeństwem, zagwarantowane prawnie, szokuje niemniej, niż kompletna inercja mediów preferujących tematy typu brzydki chłop przebrany za kobietę - Ania Grodzka w sejmie.

Z zewnątrz wygląda to tak, że Tusk dąży do wyjęcia spod kontroli społecznej "wszystkich tych cholernych prywatyzacji", oddania znakomitych kąsków z centrów miasta pod budowę hipermarketów, albo darowania koncesji na "łupki". Polityk napędza koniunkturę korupcji - która faktycznie rośnie - a zajęte ważniejszymi sprawami ("dupą Maryny") media są z nim w zmowie. Korupcja korupcję goni, i chroni.

Za zezwolenie na poszukiwania tylko na jednym obszarze w rejonie miejscowości Nowy Pazar na północy Bułgarii amerykański koncern Chevron zaoferował 30 mln euro. Polski rząd za ponad 100 koncesji na poszukiwania w naszym kraju otrzymał od firm energetycznych w sumie tylko 30 mln złotych.

"Wszystko może stawać się 'ważną informacją gospodarczą', która nie będzie ujawniana", łącznie z reglamentowaniem za bezcen złóż
gazu łupkowego. Jak tu nie wierzyć profesorowi K. Jasieckiemu?

Krzysztof Jasiecki

Infantylizacja elektoratu

Jeśli ktoś ma długi, niepoważnie traktuje rodzinę i chachmęci w zeznaniach podatkowych to może sobie straty moralne i materialne doskonale powetować w polityce. Wystarczy, że się pożeni z Piotrem Tymochowiczem, który z Leppera zrobił trybuna ludowego.

PR fachowca zaczaruje cię, w kogo chcesz, na przykład w sprzymierzeńca młodzieży, równego gościa komunikującego się żywym, plastycznym językiem, który da ci to co lubisz najbardziej. Jeśli nie patrzysz na ręce korporacjom skłonnym puścić naród z torbami. Jeśli rozmiatasz wokół iskry populizmu dokładając klerowi. Jeśli promujesz alternatywne wzorce rodziny to… staniesz się ulubieńcem mediów. Przemilczą potknięcia. Wydobędą silne strony osobowości. Możesz spać spokojnie do końca kadencji. Elektorat niech głupieje dalej.

Mimowolne wpadki, grubymi nićmi szyte manipulacje, arogancka gra w otwarte karty przyprawiają o zawrót głowy. Można być autentycznie zszokowanym zawaleniem się "systemu" - wyczerpaniem paradygamtu neoliberalnego. Nie chcę wiedzieć, jaka dawka adrenaliny czeka nas w 2012.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto