Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozkoszne dreszcze nastolatki, czyli "Ania z Zielonego Wzgórza".

Konrad Staszewski
Konrad Staszewski
Zdjęcie pochodzi ze strony internetowej wydawcy.
Zdjęcie pochodzi ze strony internetowej wydawcy.
"Klasyka z feniksem to po prostu dobra literatura". To motto serii, w której wydana została "Ania z Zielonego Wzgórza" w przekładzie Pawła Beręsewicza, mówi samo za siebie.

Maryla i Mateusz Cuthbertowie to posunięte w latach rodzeństwo. Ona jest starą panną, a on kawalerem. Mieszkają w gospodarstwie wybudowanym przez ich ojca. Ponieważ nie założyli własnych rodzin, postanowili przygarnąć młodego pomocnika, który wyręczyłby ich w niektórych pracach. W wyniku pewnego nieporozumienia, zamiast chłopca, pociągiem przyjeżdża jedenastoletnia, ruda, piegowata dziewczynka. Maryla i Mateusz nie mając sumienia, aby zostawić ją na noc samą na stacji kolejowej, postanawiają przenocować w swoim domu, a rankiem wyjaśnić nieporozumienie i odesłać dziewczynkę z powrotem do sierocińca.

Przedstawione powyżej wydarzenia są początkiem przygód Ani Shirley, głównej bohaterki powieści "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery - książki, która stała się częścią klasyki literatury dziecięcej i młodzieżowej. Recenzowany dzisiaj utwór jest znany chyba na całym świecie, a jeśli nie, to powinien być znany i czytany nie tylko przez młode czytelniczki, romantyczne dusze, ale przez wszystkich: i starszych i młodszych.

Pierwszy raz z Anią spotkałem się w latach mojego dzieciństwa, a później nie raz oglądałem ekranizację "Ani z Zielonego Wzgórza" i kolejnych części serii. Ponieważ od chwili, gdy mama przeczytała mi tą książkę po raz pierwszy minęło już wiele lat, postanowiłem spojrzeć w brązowo-zielone oczy Ani po raz kolejny, wiedząc, że wkrótce przeczytam jej historię córce. Nic zatem dziwnego, iż, kiedy tylko nadarzyła się okazja zapoznania się z nowym przekładem pierwszego tomu przygód Ani, autorstwa znanego autora książek dla dzieci i młodzieży, Pawła Beręsewicza, opatrzonego ilustracjami Sylwii Kaczmarskiej, walczyłem o niego jak lew.

Fabuła powieści zaczęła się od tajemnicy. Autorka przedstawiła mi Panią Rachel Lynde, dystyngowaną wścibską kobietę, mieszkającą niedaleko rodzeństwa Cuthbertów. Bohaterka widziała wyjeżdżającego do miasta Mateusza i nie potrafiła tego sobie wytłumaczyć. Dlaczego nieśmiały, zamknięty w sobie mężczyzna, bojący się nie tylko kobiet, dzieci, ale w ogóle obcych ludzi, ni stąd ni zowąd pojechał gdzieś odświętnie ubrany? Mateusz także został zaskoczony, gdy okazało się, że zamiast chłopca, na stacji czekała na niego dziewczynka. Zaskoczona była również Maryla i rudowłosa sierota, która po pełnej marzeń, zachwytów okolicą i pewności, że znalazła bratnią duszę w Mateuszu, podróży do domu rodzeństwa dowiedziała się, że będzie musiała wrócić do sierocińca. Montgomery przedstawiła mi w trzech pierwszych rozdziałach utworu, w których tytułach przewija się "zaskoczenie", czterech bohaterów, z których dwoje nie wie co robić i jak wytłumaczyć sobie zaistniałe zdarzenie, jeden służy "dobrą radą", a ostatni ma głowę pełną marzeń, szalonych fantazji oraz nadziei na miłość, przyjaźń i prawdziwy dom. Taka jest "Ania z Zielonego Wzgórza".

W powieści występuje plejada żywych, interesujących bohaterów, wśród których kilkoro odgrywa szczególne role. Maryla to, zdawałoby się, zatwardzała stara panna, ale w głębi duszy osoba pełna matczynych uczuć, tylko zasklepiona w tym co jest dobre, porządne i tradycyjne. Nie mam tu na myśli tylko codziennego życia, ubiorów i kanonów zachowania, ale również sposobu wychowania dzieci. Jej brat jest cichym, tajemniczym i zamkniętym w sobie mężczyzną, któremu brakuje w życiu promyka słońca. Ciekawą postacią jest także Rachel Lynde, sprawiająca wrażenie zarozumiałej, butnej kobiety, która wszystko zawsze wie najlepiej. Dzięki nim Montgomery pokazała, że pozory często mylą.

Nad tymi postaciami górują: niepozorna, szalona sierota Ania i jej przyjaciółka Diana Barry. Pierwsza charakteryzuje się setką pomysłów na minutę. Dziewczynka niczego się nie boi i ma talent do pakowania się w kłopoty. Jej życie jest pełne niespodzianek, pomyłek oraz wzruszeń. Jest ona także pamiętliwa i szczególnie przewrażliwiona na punkcie koloru swoich włosów. Dziewczynka jest również bardzo emocjonalna i romantyczna. Potrafi zachwycić się każdą dróżką, przejawem natury, którym nadaje wymyślone, fantastyczne nazwy i często przenikają ją rozkoszne dreszcze. Główna bohaterka jest osobą o wybujałej wyobraźni, której przeciwwagę stanowi panienka z dobrego domu, Diana Barry. Mimo, że Ania wydaje się stworzeniem nie do opanowania i więcej z niej jest szkody niż pożytku, to posiada bardzo dużo zalet i nigdy nie ma złych intencji. Nawet wtedy, gdy denerwuje się na najprzystojniejszego chłopca w szkole, Gilberta Blythe'a i rozbija mu na głowie drewnianą tabliczkę do nauki. To wydarzenie nie tylko sprowadza na nią kolejne kłopoty, ale rzutuje na dalsze życie. Sam Blythe także jest interesującą postacią. Młodzieniec, który zaczepia Anię i się z niej wyśmiewa, staje się jej zagorzałym wrogiem oraz bodźcem do wytężonej pracy w szkole. Każde z nich chce być najlepsze. Ale podobno, kto się czubi ten się lubi.

Losy młodej Shirley śledziłem przez okres prawie trzech lat. Byłem z nią w szkole, na przedstawieniach, zwiedziłem Avonlea, w którym, w głównej mierze, autorka umiejscowiła fabułę i poznałem nieco historii Konserwatystów. Przypomniałem sobie także inne ciekawe utwory, do których nawiązała Montgomery, a wydawca zamieścił przypisy.

To wszystko, co powyżej napisałem, wiedzą wszyscy, którzy już czytali "Anię z Zielonego Wzgórza". Czym zatem różni się nowe wydanie od poprzednich i dlaczego je polecam? Autorem przekładu utworu jest doświadczony, uznany polski twórca. Opisy przyrody i bogaty, plastyczny język Beręsewicza sprawiły, że nie mogłem oderwać się od lektury. Zatopiłem się w fabule, razem z bohaterami przeżywałem ich przygody, śmiałem się, płakałem ze wzruszenia i wyobrażałem sobie przedstawione w powieści wydarzenia. Tłumacz sprawił, że zapomniałem o obejrzanej ekranizacji, która nie dorównuje przekładowi. Bardzo podobają mi się także tematyczne ilustracje Sylwii Kaczmarskiej, które znajdują się pod tekstem.

Uroku wydaniu dodaje przepiękna twarda okładka, na której przodzie przedstawiono młodą, pełną życia twarz piegowatej dziewczynki o intrygujących błyszczących oczach. Na jej włosach znajdują się poszczególne zdania wyrwane z fabuły, a na czole czytelny dwukolorowy tytuł książki. Z tyłu oprawy, na tle fragmentu recenzji utworu, powtórzono twarz rudowłosej bohaterki, ale tym razem ma ona zamknięte oczy i wącha kwiatek. Wydaje się rozmarzona i szczęśliwa.

Nowe wydanie jest przepiękne. Losy Ani Shirley poznałem na błyszczących stronach papieru fotograficznego, na których szczególnie ładnie wyglądają ilustracje Kaczmarskiej. Podobają mi się także, znajdujące się na wewnętrznej stronie okładki, wyrwane z fabuły zdania, pomarańczowy pasek zakładki i liczne elementy ilustracyjne będące w tym samym kolorze. Sprawiły one, że rudowłosa dziewczyna nie dawała mi o sobie zapomnieć i zawsze będę miał ją w pamięci, gdy będę spoglądał na półki swojej biblioteczki.

Opisując wydanie nie mogę zapomnieć o czcionce. Nie jest ona zwykła. Wydawca zastosował replikę czytelnego kroju Antykwa Półtawskiego, stworzonego w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku.

Narracja w utworze została poprowadzona głównie trzecioosobowo, z pozycji wszechwiedzącego obserwatora, ale występują także sceny w pierwszoosobowej narracji (myśli głównej bohaterki).

Wszystkie wyżej wymienione elementy zaliczam do plusów utworu i jego wydania. Ale w książce, niestety, pojawia się kilka minusów. Nie są one wielkie i nie przeszkadzały mi w lekturze, jednak je zarejestrowałem. Są nimi: literówki oraz pewne potknięcia językowe. Nie zmieniają one jednak mojej opinii o powieści i jej nowym przekładzie.

"Klasyka z feniksem to po prostu dobra literatura". To motto serii, w której wydana została "Ania z Zielonego Wzgórza" w przekładzie Pawła Beręsewicza, mówi samo za siebie. Dzięki niemu główna bohaterka na nowo odżyła w mojej wyobraźni i sprawiła, że nie mogę się doczekać ponownej lektury jej kolejnych przygód. Nadal mam przed oczami plastycznie opisane krajobrazy, śmieję się przygód Ani i płaczę, przypominając sobie Mateusza. Jest to lektura dla wszystkich czytelników. Znajdą oni w niej przygody, wzniosłe idee, śmieszne i wzruszające momenty i, być może, przypomną sobie własne młodzieńcze marzenia, oraz fakt, który coraz częściej umyka we współczesności - to, że prawdziwa przyjaźń jest bezinteresowna i trwała.

Konrad Staszewski

Autor: Lucy Maud Montgomery
Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza
Tytuł oryginału: Anne of Green Gables
Tłumaczenie: Paweł Beręsewicz
Ilustracje: Sylwia Kaczmarska
Koncepcja graficzna: Sylwia Kaczmarska Red Head
Wydawnictwo: Księgarnia Wydawnictwo Skrzat Stanisław Porębski
Data wydania: 2012 r.
Miejsce wydania: Kraków
Oprawa i format oprawy: twarda, 165x240 mm.
ISBN: 978-83-7437-826-0
Liczba stron: 368

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozkoszne dreszcze nastolatki, czyli "Ania z Zielonego Wzgórza". - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto