Rudzki Klub Podróżników "Kraniec Świata". Siódemka młodych ludzi: Michał Podstawski (studiuje filozofię i socjologię), Maciej Besta (studiuje informatykę i astrofizykę), Andrzej Kolbiarz (pracuje w firmie rodzinnej), Karolina Jaskóła (studiuje biotechnologię), Piotr Miś (studiuje turystykę i rekreację), Adam Kocjan (studiuje elektronikę i systemy informatyczne), Janusz Drobisz (studiuje inżynierie środowiska). Do tej pory zwiedzali świat na własną rękę. Michał i Maciek spenetrowali Czarhohorę i Gorgany, Andrzej samotnie zaliczył Sycylię, uwiedziony urokiem krajobrazów z filmów o mafii. Latem w piątkę: Karolina, Michał, Andrzej, Piotr i Maciej przemierzyli cztery państwa Azji Środkowej: Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan.
- To ogromy obszar, mniej znany przeciętnemu Polakowi, niż odlegle tereny Afryki czy Ameryki – mówi Michał Podstawski - Niewiele wiemy o tych państwach wchodzących niegdyś w skład imperium sowieckiego. Pomysł na "Central Asia Expedition 2009" wpadł nam do głów zeszłej jesieni. Inspirowały nas słynne reportaże Ryszarda Kapuścińskiego, a z drugiej strony zwykła ciekawość tej części świata, o skomplikowanej historii, niezwyczajnych ludziach i fascynującej kulturze.
I wybrali się, z proporczykami Rudy Śląskiej, z plecakami pełnymi zupek w torebkach,
trasą z Tien-szanu nad Morze Kaspijskie. Najpierw pociągiem przez Ukrainę i Rosję dotarli do Kirgistanu i Niebiańskiego Pasma. Zobaczyli ogromne alpejskie jezioro Issyk-köl i dolinę Fergany. W Tadżykistanie przejechali starymi ciężarówkami Pamir, odwiedzili zapomniany przez Boga i turystów Istravashan, pokonali pasmo gór Fan, nocując w obozowiskach pasterzy, a raz ugoszczeni po królewsku w domu miejscowego notabla Said Becka. W Uzbekistanie celem ich podróży stała się oczywiście Samarkanda, potem Buchara. Podróżowali "dzikim", jak to określają, pociągiem, nie mieszczącym się w normalnych kategoriach pojęć kolejowych wraz z żywym inwentarzem. Podczas kontroli celnej, kiedy zostali wyrwani ze snu i wyprowadzeni do baraku,
o mało im ów inwentarz nie uciekł. Gonili go w klapkach na nogach, skacząc w pędzie na drabinki,
i przez długi czas wisieli na poręczach wagonu, zanim ktoś ich dostrzegł i szarpnął hamulec bezpieczeństwa.
Potem obejrzeli Morze Aralskie, a raczej jego wysychające reszki. Powróciwszy do Kazachstanu dotarli do Astyralu, leżącego, według mapy, nad Morzem Kaspijskim, w rzeczywistości oddalonym od niego o 200 kilometrów. Nad skraj morza, mimo wysiłków, nie dotarli, trafili jednak do bazy wojskowej, gdzie o dziwo gościnnie ich powitano i pozwolono wspiąć się na wieże obserwacyjna, skąd dostrzegli na horyzoncie skrawek wody. Z Astany droga powrotna prowadziła koleją znów do Kijowa, który po poprzednich doświadczeniach wydał im się erupcją cywilizacji. Ten "fragmencik" całego szlaku pokonali zaledwie w trzy dni i dwie noce.
Są zadowoleni z tego co widzieli. Ekspedycja nie kosztowała ich wiele, około 3200 złotych w przeliczeniu na osobę. Żywili się tym co zabrali, tym co dostali i tym co kupili, a kupowali najczęściej "pirożki" - wielkie, wbrew pieszczotliwej nazwie, placki, wypełnione smakowitymi farszami. Wychodziły po zaledwie
15 groszy za sztukę. Wodę pili z wodociągów, w górach ze strumieni, a na stacjach benzynowych ze szlauchów cuchnących ropa. Dla Karoliny, pewnego razu degustacja takiego trunku zakończyła się rozstrojem żołądka, na szczęście szybko opanowanym.
Teraz porządkują zdjęcia i wspomnienia. Prezentują je na stronie internetowej: klubpodroznikow.com.pl
Mówią, że kusi ich Czarna Afryka, a zwłaszcza Republika Środkowoafrykańska. Znając ich - a od niedawna znamy - wiemy na pewno, że tam dotrą.
Współautor artykułu:
- Barbara Podgórska
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?