Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Rydwan bogów" alternatywną historią pradawnego Egiptu?

michalmazik
michalmazik
Zdjęcie autora książki
Zdjęcie autora książki Alina Kowarz.
O debiucie literackim, przenoszącym czytelnika w magiczny świat starożytnego Egiptu i współczesnej Polski oraz technicznych aspektach pisania książki, rozmawiamy z autorem "Rydwanu bogów" Aleksandrem Kowarzem.

Skąd pomysł na fabułę?
- Pomysł wziął się z opowieści wujka mojej żony o jakimś tajemniczym obiekcie zakopanym ponoć w okolicy miasta, w którym mieszkam. Drugim elementem było nieśmiertelne pytanie pisarzy, czyli „co by było gdyby?”. W tym przypadku co by było, gdyby w Polsce znaleziono egipskiego skarabeusza? W trakcie pisania okazało się, że takie skarabeusze rzeczywiście były odnajdywane na terenie Polski, ale wcześniej nie miałem o tym pojęcia.

Wplatanie elementów ze starożytnego Egiptu do współczesności w książce wyniknęło z Pana zainteresowania historią starożytną?
- Starożytny Egipt fascynuje mnie poprzez pryzmat tajemnicy, jaka otacza ten kraj i czas. Oczywiście, żeby historia, którą opowiadam była wiarygodna, musiałem się przygotować merytorycznie. Przeczytałem dużo książek na temat starożytnego Egiptu, a zwłaszcza skarabeuszy, ich znaczenia i pochodzenia. Nie ograniczałem się tylko do dzieł i teorii ogólnie przyjętych przez świat nauki, co pozwoliło mi wpleść elementy magiczne.

Czy elementy rozważań filozoficzno-religijnych bohaterów wzięły się z tego, że studiował Pan religioznawstwo?
- Raczej na odwrót. Zainteresowanie filozofią i religią wpłynęło na decyzję o wyborze kierunku studiów. Zresztą religioznawstwa nie ukończyłem, doszedłem do wniosku, że ten kierunek nie spełnia moich oczekiwań i dość szybko przeniosłem się na politologię. Zainteresowania jednak pozostały, ale w sferze hobby.

W jaki sposób powstał tytuł?
- Szczerze mówiąc, nie wiem. Szukałem jakiejś w miarę oryginalnej i uniwersalnej nazwy dla artefaktu, który jest osią wydarzeń w powieści. Rydwan Bogów sam do mnie przyszedł.

„Sefian, mag-kapłan Świątyni Horusa i strażnik Rydwanu Bogów, wyrusza z misją zleconą przez faraona. Ma ukryć potężny artefakt przed niepowołanymi ludźmi" - można odwołać się do historii pierścienia w literaturze Tolkiena...
- Oczywiście, „Władca Pierścienia” to jedna z moich ulubionych książek, do której wracam regularnie. Tolkien stworzył wspaniały, złożony i skomplikowany świat, a wędrówka po nim nigdy mi się nie nudzi. Poza tym w powieści można odnaleźć inspiracje innymi książkami, filmami, a nawet komiksem. Jeśli chodzi o książki, to przede wszystkim proza Stephena Kinga. Z filmów inspiracją były dla mnie awantury Indiany Jonesa, szczególnie pierwsza i trzecia część. A komiks to Thorgal - Kraina Qa.

Więc ma Pan pisarskie autorytety...
- Trochę ich jest… Zacznijmy może od polskich. To głównie Sapkowski, Dukaj, Pilipiuk i Komuda. Będę szczęśliwy, jeśli kiedyś uda mi się osiągnąć ich poziom. Bardzo mi się podoba również twórczość Jakuba Ćwieka. Z zagranicznych oczywiście Stephen King. Poza tym Orson Scott Card i jego Saga o Enderze oraz Terry Pratchett.

Dlaczego umieścił Pan akcję m.in. w Kazimierzu Dolnym?
- Kazimierz Dolny jest magiczny. Spędziłem tam kiedyś trzy dni i urok tego miasteczka odcisnął na mnie swoje piętno. Poza tym to właśnie w Kazimierzu fabuła zaczęła nabierać kształtów, więc umieszczenie jej właśnie tam było naturalne. Niestety do fabuły było mi też potrzebne jezioro. Nie wiem, czy jest takie w okolicy Kazimierza, ale skorzystałem z prawa pisarza do tworzenia fikcji i wykreowałem je.

Podjął się Pan trudnego tematu. Recenzenci twierdzą, że biorąc się za czytanie książki spodziewali się nieciekawej, ponieważ zbyt nierealnej historii...
- W takim razie cieszę się, że są rozczarowani. A tak poważnie, pisząc nie miałem pojęcia, że porywam się na coś trudnego, nie myślałem o tym. Po prostu dałem się ponieść opowieści, pozwoliłem, żeby mnie poprowadziła

Z jakim odbiorem czytelników spotyka się Pan częściej?
- Zaskakująco dobrym. Naprawdę jestem zdziwiony, że „Rydwan…” zbiera same pozytywne recenzje. Jeden z czytelników przesłał mi nawet wiadomość, abym pisał tak dalej.

W jaki sposób udało się Panu znaleźć wydawcę?
- Kiedy uznałem, że „Rydwan Bogów” jest skończony, że już nie jestem w stanie poprawić go w jakikolwiek sposób, znalazłem i usunąłem wszystkie błędy, jakie mogłem znaleźć, zacząłem rozsyłać maszynopis po wydawnictwach. Wiele nie odpowiedziało w ogóle, kilka stwierdziło, że nie są zainteresowane. Dopiero Zysk i S-ka uznało, że warto „Rydwan Bogów” wydać. Zanim jednak książka ukazała się w księgarniach, okazało się, że błędów jest jeszcze co niemiara…

Jak wyglądał rozkład pisania? Ile czasu zajęło Panu napisanie „Rydwanu Bogów”?
- „Rydwan Bogów” zacząłem pisać na studiach, w chwilach, gdy miałem trochę wolnego czasu. Dopiero później, gdy powieść zaczęła nabierać kształtów, narzuciłem sobie dzienny limit pięciuset słów. Nie zawsze go przestrzegałem, czasem nie miałem weny a czasem zwyczajnie ochoty na pisanie. Można śmiało założyć, że „Rydwan…” powstawał z przerwami ponad dwa lata.

„Kowarz wystartował z całkiem sporą mocą i jeśli nie będzie się zatrzymywał, można tylko czekać na kolejną powieść. I oby była jeszcze lepsza” - podaje biblioteka.net Czy myśli Pan nad kolejną książką?
- Niedawno skończyłem pisać kolejną książkę. Obecnie jestem na etapie nanoszenia poprawek, w czym bardzo mi pomaga żona. Jest doskonałym redaktorem. Powieść na razie nosi tytuł roboczy „Samemu Bogu chwała”, a jej akcja przedstawia alternatywną historię. Tematyka mocno nawiązuje do mojego zainteresowania religią, w tym przypadku chrześcijaństwem.

Dziękuje za wywiad i życzę dalszych sukcesów

"Rydwan bogów: Aleksander Kowarz
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2009, 488 stron

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto