Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rzeczywista niewrzeczywistość

Eugeniusz Możejko
Eugeniusz Możejko
Niedawne obchody 80. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej odbyły się pod osłoną policji. Jarosław Kaczyński napiętnował sprawców zakłócenia „naszych uroczystości". Powiedział, że zuchwalcy działali legalnie, ale w istocie nielegalnie.

Niedawne obchody 80. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej odbyły się pod osloną policji. Jarosław Kaczyński, oprócz zwykłych zapewnień o niezłomnej woli wykrycia prawdy „o Smoleńsku“, surowo napiętnował sprawców tej pierwszej próby zakłócenia „naszych uroczystości”, mieniących się obywatelami RP. Uznał, że zuchwalcy działali wprawdzie legalnie, ale w istocie nielegalnie, bowiem nielegalne jest przeszkadzanie innym w demonstrowaniu i modlitwie. W związku z tym zapowiedział zmianę prawa w taki sposób,”by wszyscy mieli realne prawo do demonstracji, żeby nie wolno było ich zakłócać“.

I słowo stało się ciałem. Sejm sprawnie uchwalił nowe prawo o zgromadzeniach, wprowadzające kategorię „zgromadzeń cyklicznych“, którym wolno będzie rezerwować miejsce na organizowanie demonstracji. A cóż pod słońcem jest bardziej cykliczne niż miesięcznice smoleńskie? Nowe prawo jest potrzebne, aby tradycja spotkań przed pałacem prezydenckim mogła trwać. Nie ulega bowiem wątpliwości, że mimo zapewnień prezesa Kaczyńskiego, wielokrotnie powtarzanych na poprzednich miesięcznicach, że prawda jest coraz bliżej, to aktualne pozostają także jego ostrzeżenia, że droga do niej – długa.

Tradycja „miesięcznic“ (polszczyzna wzbogaciła się o nowe słowo, a obyczajowość o nowy obrządek) opiera się na dorobku jednego człowieka – Antoniego Macierewicza – który „zaczynał od niczego, a dziś zgromadził ogromny materiał, który nas zbliżył do prawdy”. Tak mówił Jarosław Kaczyński na obchodach 42. miesięcznicy 10 października 2013 roku, intonując chóralne skandowanie tłumu „Antoni, Antoni!”. „Jesteśmy coraz bliżej prawdy“- oświadczył siedemnaście miesięcy później, z okazji 69. miesięcznicy smoleńskiej i znowu przypomniał, że już od szściu prawie lat na pierwszej linii walki o prawdę stoi Antoni Macierewicz.

Antoni Macierewicz ogłosił niedawno, że zbliża się godzina prawdy. Prawda wypłynie na wierzch dzięki badaniom nad katastrofą smoleńską, które od ośmiu miesięcy prowadzą dwa gremia – podkomisja działająca w ramach Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i prokuratura. Wynika to z ujawnionych przez „Gazetę Polską” wstępnych informacjach o wynikach sekcji zwłok pary prezydenckiej. Mają one wskazywać, że prezydencki Tu-154M nie wykonał pełnego obrotu w powietrzu przed uderzeniem o ziemię. Powinny to potwierdzić dalsze ekshumacje ofiar zdarzenia pod Smoleńskiem, którego natura jest ciągle niejasna. Zamieszanie wokół ekshumacji wszystkich ofiar katastrofy wywołyją, wedlug Macierewicza, „obrońcy kłamstwa smoleńskiego“, przerażeni zapowiadanym odkryciem prawdy.

Według innych źródeł, wstępne wyniki sekcji zwłok pary prezydenckiej wykazały, że oboje odnieśli obrażenia „typowe dla wypadków komunikacyjnych”. Niektórzy komentatorzy– w odróżnieniu od dziennikarzy „Gazety Polskiej“ – uznali to za zapowiedź porażki Antoniego Macierewicza, walczącego o swoją prawdę o katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Zdaniem Jacka Żakowskiego, wyniki sekcji „zdają się być“ (jak mówił w poranku TOK-FM 18 listopada) poważnym ciosem dla tezy Antoniego Macierewicza. Co więcej, mogą one być ciosem wymierzonym mu przez Zbigniewa Ziobrę, prokuratora generalnego, który stoi za decyzją podjęcia gigantycznej akcji wykopywania z grobów wszystkich ofiar katastrofy. Według Żakowskiego, może to nawet sygnalizować początek szerszej operacji „ostrugiwania“ Macierewicza, obrastającego w coraz to nowe atrybuty niekontrolowanej władzy, co nie wszystkim musi się podobać

Religia smoleńska

Macierewicz może jednak spać spokojnie. O ile jest możliwe dowiedzenie, że pod Smoleńskiem doszło do zwyczajnej katastrofy lotniczej, to nie jest możliwe przeprowadzenie racjonalnego dowodu, że stało się tam coś innego, o czym nic nie wiemy. Nie można więc dowieść, że nie było zamachu, inwazji jaszczurów czy czegokolwiek innego. To kwestia wiary. Nic tedy nie może zdyskredytować Antoniego Macierewicza w opinii wyznawców religii smoleńskiej. Jej żywotność zależy wyłącznie od inwencji jej twórcy w kreowaniu mitu smoleńskiego i środków, jakimi dysponuje do jego upowszechniania. Antoni Macierewicz w obu dziedzinach jest mistrzem.

Nie ma znaczenia odpowiedź na pytanie – skądinąd interesujące – czy Macierewicz sam wierzy w swoją teorię zamachu. Istotny jest fakt, że prowadzi on od ponad sześciu lat – z powodzeniem – kampanię przeczącą wynikom pracy komisji badania wypadków lotniczych, a potwierdzających to, co stało się jasne w dziesięć-piętnaście minut po tym tragicznym wydarzeniu. Samolot Tu-154M, którym podróżował prezydent Lech Kaczyński i jego liczna świta, nie zaginął przecież w tajemniczych okolicznościach, nie został porwany przez nieznanych terrorystów, nie został zestrzelony na polecenie jakiegoś wrogiego mocarstwa – po prostu (jakby to nie brzmiało w zestawieniu z tragicznymi skutkami tego zdarzenia) rozbił się o błotnisty, z rzadka porośniętymi brzozami grunt w odległości kilku kilometrów od zaniedbanego i wykorzystywanego tylko w wyjątkowych przypadkach wojskowego lotniska Siewiernyj, na którym miał lądować. Widział to co najmniej jeden naoczny świadek, potwierdzały liczne ślady na miejscu zdarzenia, w szczególności ścięta skrzydłem tupolewa brzoza (która miała później zyskać miano brzozy pancernej). Nie było więc miejsca na jakiekolwiek spekulacje co do innego przebiegu zdarzeń. Rozbił się na skutek błędów pilotów.

Tak objaśnił przyczynę katastrofy ówczesny minister spraw zagranicznych Jarosław Sikorski, powiadamiając brata prezydenta o tym co się stało. Stał się potem przedmiotem jego podejrzliwej indagacji, skąd mógł, tak szybko, dowiedzieć si o przyczynie wypadku. A w tych pierwszych minutach było to, zapewne nie tylko dla Sikorskiego, jedyne racjonalne wyjaśnienie, w jaki sposób tupolew mógł znaleźć się na fałszywym kursie w odległości kilku kilometrów od lotniska i tak nisko, że zderzenie z ziemią stało się nieuchronne. Na błędy pilotażu wskazywał raport rosyjskiej komisji badania wypadków lotniczych MAK opublikowany w styczniu 2011 roku – w Polsce powszec

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto