Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Saksy w Rzymie: Elegancki pan, choć dość nachalny

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
fot. Stanisław M. Stanuch
fot. Stanisław M. Stanuch
Przystojna bestia, wręcz nieprzyzwoicie, o głowę wyższy od przeciętnego tubylca, śniady permanentną opalenizną, w nieskazietelnie białej koszuli i przyciężkim złotym łańcuchu błyskającym na umiarkowanie odsłoniętym torsie.

Dzisiejszy niedzielny poranek przyniósł mi wspomnienie niedziel spędzanych w Rzymie. Każdy mający jakie takie pojęcie o pracy na saksach wie, że niedziela jest dniem wolnym i należy ją spędzić poza domem, w którym
wykonuje się na codzień mniej lub bardziej uciążliwe obowiązki.

Kilka moich rzymskich niedziel, spędzanych na wędrówkach połączyły pewne szczególne, a nawet komiczne wydarzenia.

Ponieważ godziny południowej sjesty należy spędzić w jakimś zacienionym miejscu i
koniecznie conajmniej na siedząco - usiadłam pewnego skwarnego popołudnia na ławeczce, pod ogromnym platanem. Właśnie przecierałam mokrym ręcznikiem zmęczone nogi, kiedy na pustawej ulicy pojawił się, zmierzając prosto do mnie, pewien pan.

Przystojna bestia, wręcz nieprzyzwoicie, o głowę wyższy od przeciętnego tubylca, śniady permanentną opalenizną, w nieskazietelnie białej koszuli i przyciężkim złotym łańcuchu
błyskającym na
umiarkowanie
odsłoniętym torsie.

W niezwykle grzecznych słowach, łamanych francuskim akcentem i takimiż wtrętami poprosił mnie o pomoc. Znalazł się bowiem w bardzo niefortunnej sytuacji: przyjechał do Rzymu z żoną i synkiem, zorientował się, że został doszczętnie okradziony i tak oto wędruje szukając u ludzi pomocy. Głodna rodzina czeka na dworcu. Krótko mówiąc potrzebuje nieco pieniędzy, bo nie ma nawet na telefon do Paryża, aby mu z jego własnej firmy na ratunek pośpieszono. Do policji zwrócić się nie może, bo jest osobistością znaną, a w Rzymie przebywa incognito.

W całym
przemówieniu jeden fragment
był dla mnie najbardziej wiarygodny:
elegancki pan jest znany policji. Nie bardzo wiedząc do jakich granic funkcjonuje uprzejmość owego pana, zaryzykowałam; posługując się łamaną włoszczyzną z akcentami polskimi wskazałam mu najbliższy, widoczny o kilkadziesiąt metrów elegancki hotel, gdzie zapewne z pełnym zrozumieniem pozwolą mu zateleksować do Paryża. W ten sposób wybrnie z tarapatów.

Elegancki pan przyjął moją wskazówkę wdzięcznym sercem oraz dziwną miną, po czym (chwała Bogu), odszedł w siną dal.

Kilka tygodni później spotkałam owego pana na Placu Weneckim. Kręcił się w tłumie i - co ja takiego w sobie mam?! - podszedł do
mnie z prośbą o pomoc, bo wysiadł na dworcu i...

Ubawiona serdecznie pozwoliłam eleganckiemu panu wygłosić swoja kwestię do końca.

- Bardzo daleko od dworca zaszedłeś - żona i syn pewnie już głodni, stwierdziłam ze współczuciem.

Popatrzył na mnie dość zjadliwie i poszedł dalej.

Może ktoś teraz uwierzyć albo nie w ciąg dalszy, ale tego nie byłabym w stanie wymyślić: już następnej niedzieli ten sam elegancki pan zaczepił
mnie ponownie w okolicy
Villa Borghese. Tym razem, zmęczona upałem rzuciłam
zjadliwie:
" już trzeci raz mnie zaczepiasz, chyba potrzebujesz okularów"!

- Porcamiseria! – rzekł
nieco
mniej elegancko i dał nura w tłum, mamrocząc pod nosem coś na temat "stregi".

I tak w pamięci owego szalenie przystojnego pana zapisałam się zapewne na trwałe jako wiedźma. Nie wykluczone też, że zorientował się wreszcie, że skleroza nie boli. Bo chodzenie i tak miał wpisane w zawód.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto