Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sławomira Mrożka i Gunnara Brandella listy z lat 1959-1994

Katarzyna Sawicka
Katarzyna Sawicka
"Listy 1959-1994" wydane przez Wydawnictwo Literackie to historia 35 lat przyjaźni, o której opowiadają. Piękne, choć momentami bolesne, ciągle aktualne przemyślenia o Polsce, emigracji i literaturze to ważna część tej korespondencji.

Latem 1959 roku Sławomir Mrożek brał udział w międzynarodowym letnim seminarium Henry'ego Kissingera zorganizowanym na Uniwersytecie Harvarda. W drodze na miejsce, podczas wspólnej podróży statkiem poznał innych uczestników seminarium, w tym Gunnara Brandella. Mrożek w tamtym momencie był wciąż młodym, ledwie dwudziestodziewięcioletnim pisarzem, ze skromnym dorobkiem literackim (parę książek i jedna sztuka), ale już docenianym - współpracował z "Dziennikiem Polskim" i "Przekrojem". Brandell był zaś czterdziestotrzyletnim i już cenionym w rodzinnej Szwecji literaturoznawcą, dziennikarzem, oraz szefem działu kulturalnego "Svenska Dagbladet". Spotkanie, jedno z tych przypadkowych, a jakże znamiennych w życiu człowieka, zaowocowało długoletnią, serdeczną przyjaźnią, której dowodami była prowadzona korespondencja. Jej ciągłości nie przerywały liczne przeprowadzki, zmiany życiowe, zawodowe, ani zawirowania historyczne, co najwyżej powodowały przerwy, które jednak obaj korespondenci starali się nadrabiać. Trwała przez trzydzieści pięć lat, do śmierci Brandella. I pełniła w życiu Mrożka ogromną rolę. Kto mógł przewidzieć wiele lat temu na pokładzie USS "United States" z Southampton do Nowego Jorku, że to będzie początek tak trwałej przyjaźni? Życie jest naprawdę dziwne. Ta przyjaźń jest jednym z bardzo niewielu, jakże niewielu trwałych i solidnych wątków w moim raczej bezwątkowym życiu.*

Gunnara Brandella od początku zachwyciła twórczość Mrożka. Będzie jej najwytrwalszym wielbicielem, konstruktywnym krytykiem, najwierniejszym czytelnikiem, a wreszcie, propagatorem całokształtu zarówno poprzez własne dzieła krytycznoliterackie, jak i liczne zachęty, jakie będzie kierować do swoich kolegów po fachu, reżyserów teatralnych, czy poprzez wiele zgłoszeń kandydatury Mrożka do Nagrody Nobla. Nie będzie w tym jednak bezrefleksyjny, czy ślepo ufny w talent swojego polskiego przyjaciela. Gdy uzna, że czegoś w danym utworze brakuje, że dobrze by było coś zmienić, podkreślić, bądż wykreślić, nie waha się dzielić swoimi spostrzeżeniami z autorem. W duńskim przeglądzie "Perspektiv" przeczytałem Twoje opowiadanie o psie. Bardzo dobre. Pod względem warsztatu nie mogło być lepsze. Mam jednak wrażenie, że w tym Twoim paranoicznym świecie czegoś brakuje. ** I takie słowa mają dla Mrożka niebywałe znaczenie. Ufa Gunnarowi i stara się ewoluować w swoim pisarstwie, bo intuicyjnie rozumie czego brakuje w jego utworach, choć Brandell nie zawsze potrafi to doprecyzować. W listach Mrożka zaś jest bardzo dużo szczerości i pokazanie własnych słabości, tęsknot, czy ubolewania nad tym, co się dzieje w kraju. W ocenie sytuacji w Polsce jest skończonym pesymistą, a ten pesymizm niesie ze sobą bardzo wiele trafnych, choć przejmujących diagnoz. To samo w dziedzinie sztuki, a przede wszystkim literatury. Mrożek prognozuje brak głosu jednostki, miałkość i bylejakość już w liście z 1963 roku. (..) stwierdzam natomiast, że w naszych czasach, a jeszcze bardziej czasach, które nadchodzą, usłyszany będzie tylko głos instytucji, tylko on znajdzie posłuch społeczny, podczas gdy głos jednostki cichnie, staje się coraz słabszy. Bez względu na to, jaka to będzie instytucja - państwo, ideologia, religia, wydawnictwo, agencja reklamowa, mass media - jedynie jej głos zostanie wysłuchany z należytą uwagą. Nasze czasy to czasy średniej jakości w coraz większym natężeniu (..).*** Własne pisarstwo będzie długo widział jako wtrącone w ten charakterystyczny rys satyry politycznej, w jakiej na początku dobrze się czuł, a którą jednak chciał przenieść na inny poziom. Będzie więc czuł niejakie zniewolenie w tej formie w jakiej go poznał polski czytelnik i z której nie chciał go uwolnić. Z tego też powodu nie widział siebie jako pisarza emigracyjnego, nie przewidując, że właśnie taki scenariusz się wkrótce ziści. Jednak o paradoksie, to właśnie emigracja wyzwoliła w nim pokłady talentu pisarskiego i reżyserskiego, dzięki czemu rozwinął skrzydła i wypróbował sam siebie w różnych zawodowych konfiguracjach.

Gdy niedawno czytałam biografię Magdaleny I. Niemczyńskiej Mrożek. Striptiz neurotyka poznałam nieco innego Mrożka. Przede wszystkim często milczącego, dość skąpego człowieka. Zarówno w kwestii finansowej, jak i emocjonalnej. Dziś cenię tę książkę dużo bardziej niż podczas pierwszej lektury, bo pokazała w jaki sposób Mrożek był postrzegany, co zapewne było jego sposobem radzenia sobie z rzeczywistością. Czytając zaś tak osobiste zapiski, jak listy, można odkryć w Mrożku pokłady ciepła i serdeczności, nie tylko wobec korespondenta i jego rodziny, ale także w stosunku do pierwszej żony (czemu zdawała się przeczyć biografia Niemczyńskiej), nawet jeśli pierwszy okres małżeństwa jest dla Mrożka dziwnym doświadczeniem; w relacjach z innymi ludźmi, a także w kontekście do przeżywanych wydarzeń. To właśnie tutaj ujawniają się skrywane przez pisarza cechy charakteru. Był nie tylko intrygującym autorem wielu ciekawych tytułów, ale i bardzo przenikliwym, inteligentnym człowiekiem, bystrym obserwatorem codzienności, oczytanym erudytą. Prowadzona w języku angielskim, z próbkami francuskiego, korespondencja Mrożka i Brandella obfituje w liczne, nieustające czasami przez miesiące dyskusje dające tego dowód. Dyskusje te dotyczą nie tylko twórczości Mrożka i jej percepcji w Szwecji, czy innych krajach, ale także sytuacji politycznej w Europie, burzliwych przemian jakich świadkami byli obaj panowie, nowin ze świata literatury i sztuki, oraz własnych spraw rodzinnych. Jest to niebywała, wspaniała, niezwykła lektura, która nie pozostawia czytelnika obojętnym wobec pozostałych tytułów Mrożka. Listy te tylko podsycają ciekawość, rozbudzają fascynację, bo nareszcie przybliżają nieco Mrożka zwykłemu czytelnikowi.

Mam niebywałe wprost wrażenie, że to jedna z moich ważniejszych lektur tego roku. Trochę jak olśnienie, bowiem przypomniała mi szkolną fascynację opowiadaniami Sławomira Mrożka, czytaniem bez mała w kółko Wesela w Atomicach, czy Tanga. Teraz moja ciekawość wobec listów z Lemem osiągnęła swoje apogeum i już wiem, że niedługo znajdą się na mojej półce. Polecam lekturę listów polsko - szwedzkiej przyjaźni, bo nie tylko pokazuje nowe oblicze Mrożka, czy wspaniałe relacje między obydwoma literatami i moc zaufania jakim się nawzajem obdarzyli, ale jest przede wszystkim pięknym przykładem literatury epistolograficznej.

Listy 1959-1994, Sławomir Mrożek, Gunnar Brandell, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013

* str. 229 z listu Mrożka do Brandella
** str. 54 z listu Brandella do Mrożka
*** str. 73 z listu Mrożka do Brandella

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto