Spektakl "Zmierzch długiego dnia" w reżyserii Krystyny Jandy jest opowieścią autobiograficzną przedstawiającą życie rodziny O'Neillów w ich rodzinnym domu w Monte Cristo Cottage. Akcja sztuki rozgrywa się podczas jednego sierpniowego dnia 1912 roku. Od rana do północy śledzimy dramat rodziny Tyronów, która zmaga się samotnością i nałogami. Matka jest uzależniona od morfiny, zaś ojciec i dwóch synów - od alkoholu.
Bohaterowie udają, że nie mają żadnego problemu, oskarżają się wzajemnie i narzekają na swój los. Atmosfera między nimi jest napięta, a konflikt wciąż narasta. Bohaterowie próbują czasem okazać sobie uczucia, takie jak miłość czy współczucie, jednak nie zawsze są one szczere. Jest to pewnego rodzaju gra, mająca na celu ukrycie dręczących ich koszmarów. Ich wzajemne relacje są skomplikowane, przez co intrygujące.
Dużym walorem spektaklu jest znakomita obsada. Najbardziej podobali mi się Krystyna Janda jako Mary Tyron, kobieta o silnym charakterze, która mało skutecznie ukrywała przed rodziną swoje uzależnienie od morfiny i nie przyjmowała do wiadomości, że jej młodszy syn umiera na gruźlicę oraz Piotr Machalica jako James Tyron, wzięty i doceniany aktor, który topił smutki w alkoholu. Oboje żyli w kłamstwie, nie dopuszczali do świadomości pewnych przykrych faktów, jak śmierć dziecka czy choroba syna.
Towarzyszyli im Rafał Fudalej w roli Edmunda, młodszego syna państwa Tyronów, cierpiącego na gruźlicę, Michał Żurawski w roli Jamesa Juniora, starszego syna, który potrafił być nieobliczalny w swoich zachowaniach. Bracia nie potrafili się porozumieć i obaj zatracali się w alkoholowym nałogu. Niewielką rolę miała także Patrycja Szczepanowska - zagrała służącą, która udawała, że nie dostrzega problemów swoich pracodawców.
Warto wspomnieć także o scenografii - ładnie urządzony salon, na podłodze wiklinowe maty oraz o kostiumach - m.in. garnitury Jamesa, domowe stroje Mary. Za oba te elementy odpowiadała Magdalena Maciejewska.
Sztuka wpisuje się w kanon współczesnego dramatu amerykańskiego. Świadczy o tym jego psychologiczna wielowymiarowość oraz subtelny sposób pokazania wewnętrznego świata bohaterów. W 1957 roku O'Neill otrzymał pośmiertnie za tę sztukę Nagrodę Pulitzera w dziedzinie dramaturgii.
Cieszę się, że udało mi się zobaczyć ten spektakl przed zdjęciem go z afisza. Mimo że zniknął z repertuaru, to mam cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś zostanie wystawiony.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?