Miesiące poprzedzające pekińskie igrzyska w 2008 roku przepełnione były dyskusjami na temat łamania praw człowieka w Chinach. Jednym z punktów zapalnych było krwawe stłumienie tybetańskich protestów, a także doniesienia o śmierci wielu robotników, którzy zmuszani byli do pracy w nieludzkich warunkach. Pojawiły się także pomysły bojkotu: od nie przyjazdu władz państwowych na ceremonię otwarcia, po wycofanie sportowców z tej imprezy (najradykalniejszy ze sposobów sprzeciwu). Ostatecznie najbardziej prominentni politycy europejscy nie zdecydowali się pokazać swojego niezadowolenia wobec łamania praw człowieka w Chinach i niemal w komplecie stawili się na uroczystości otwarcia pekińskich igrzysk. Zwyciężył pragmatyzm, choć decydenci tłumaczyli, że sportu nie powinno mieszać się do polityki. Doskonale wiadomo jednak, że chodziło o pieniądze. Inaczej postąpiły np. polskie władze, gdyż zarówno ówczesny prezydent jak i premier otwarcie igrzysk sobie odpuścili.
Dziś mamy do czynienia w pewnym sensie z podobną sytuacją. Na Ukrainie urządzane są polityczne procesy, a prezydent Janukowycz skupia w swoich rękach niemal całą władzę. Wyrok więzienia odsiaduje była premier Julia Tymoszenko, a także były minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko. Liderka opozycji oraz silny gracz ukraińskiej sceny politycznej (przynajmniej do momentu osadzenia w zakładzie karnym). Na Wiktora Juszczenkę szukać niczego nie trzeba, bo z polityki wykluczył się sam. Pozostaje Witalij Kliczko, którego nie sposób "znokautować" i Arsenij Jaceniuk, lider Frontu Zmian, którego Janukowycz na razie nie obawia się. Może się jednak bardzo zdziwić, bo zarówno od niego, jak i od Kliczki, może otrzymać groźne ciosy. To jednak temat na inny wywód.
Skala łamania praw człowieka w tych dwóch przypadkach jest oczywiście nieporównywalna. Analizując obecną sytuację, można mieć wrażenie, że silniejsze głosy bojkotu pojawiają się przy okazji ukraińskiego przypadku (choć z dokładnymi rozstrzygnięciami musimy poczekać do czerwca, bowiem rozwój takich sytuacji bywa bardzo dynamiczny). Jeśli wielu z europejskich polityków nie przyjedzie na mecze swoich drużyn i zbojkotuje finał turnieju, będzie to zwykły "pic na wodę". Każdy potrafi afiszować się swoją moralnością i walką o ideały, jeśli chodzi o polityczne apele wobec państw, z którymi może sobie pozwolić na ostre słowa i czyny (bez narażenia na straty polityczno-ekonomiczne). Prawdziwą odwagą byłoby zagranie na nosie władzom chińskim, na co jednak zachodnioeuropejscy decydenci zdobyć się nie potrafili (z małymi wyjątkami). I choćby dlatego ich ewentualny bojkot i słowa o pięknych ideałach i walce o prawa człowieka, będą dla mnie tylko pustymi frazesami. Akurat Nas, Polaków, nie powinno to jednak dziwić. Historia żywym tego dowodem.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?