Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Smutni panowie dwaj, czyli trzeba się było tłumaczyć

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Origami - japońska sztuka układania papieru
Origami - japońska sztuka układania papieru
Kto w komunie był człowiekiem aktywnym zawodowo i społecznie, ten miał jak w banku wcześniej czy później tłumaczenie się przed funkcjonariuszami służby bezpieczeństwa. Taki to już był system. Dzisiaj o mojej kolejnej "przygodzie" z funkcjonariuszami służby bezpieczeństwa i ich gorliwym informatorem.

W połowie lat 80-tych pracowałam w powszechnie znanej i popularnej w moim mieście placówce upowszechniania kultury. Pełniąc tam funkcję zastępcy kierownika d/s programowych, stawałam na głowie, by repertuar imprez i wydarzeń kulturalnych był na tyle atrakcyjny, by placówka nie świeciła pustkami i jak to się zwykło mawiać w środowisku upowszechniaczy kultury - miała swoich odbiorców.

Korzystając z tego, że jedna z moich koleżanek udzielała się wówczas w Towarzystwie Polsko-Japońskim, postanowiłyśmy wspólnie zorganizować Dni Kultury Japonii, połączone z wielką wystawą sztuki układania kwiatów, czyli ikebany. Do realizacji projektu udało nam się włączyć Łódzki Związek Ogrodników (czyli mówiąc popularnie - związek badylarzy), Ogród Botaniczny i oczywiście Towarzystwo Polsko-Japońskie. Wymienione stowarzyszenia i instytucje do pomysłu odniosły się w wielkim zapałem i entuzjazmem, bo przecież nie mogło być nic piękniejszego w tym zamyśle niż np. warsztaty zasad układania ikebany, a następnie zaś wielka ekspozycja gotowych do pokazania kompozycji roślinnych i kwiatowych.

Wielka japońska feta

Wysiłek i zaangażowanie współorganizatorów Dni Kultury Japońskiej opłaciły się bardzo. Na wystawę waliły tłumy, a ówczesne media (lokalna telewizja i prasa) co i raz donosiły o interesującym wydarzeniu kulturalnym w moim mieście. Na zakończenie Dni Kultury Japonii przybył z Warszawy nawet ambasador Japonii w Polsce. Jednym słowem - trwająca przez okrągły tydzień impreza była dla jej organizatorów niepodlegającym dyskusji sukcesem. Jedynym drobnym zgrzytem było polecenie mojego przełożonego - polegające na... usunięciu flagi Japonii z pomieszczenia placówki. Odmówiłam wykonania polecenia, ale flaga i tak została zdjęta przez, jak się miało później okazać, wyjątkowo nadgorliwego szefa.

"Życzliwi" donieśli tam gdzie trzeba

Dni Kultury Japonii w moim mieście przeszły do historii, a ja zajęłam się organizowaniem następnych imprez, mających podtrzymać dobrą opinię o naszej placówce. I pewnie nic nie zakłóciłoby cyklu moich działań, gdyby nie to, że pewnego pogodnego dnia w ośrodku pojawiło się dwóch smutnych panów ze Służby Bezpieczeństwa. Przedmiotem ich zainteresowania były... Dni Kultury Japonii. Oczywiście jako osoba odpowiedzialna za przebieg tamtej imprezy - byłam główną zeznającą "w sprawie", a samo odpowiadanie na szereg pytań w sprawie szczegółów imprezy trwało, jak pamiętam, około trzech godzin. I tak miałam szczęście, że nie doświadczyłam "zaszczytu" odpowiadania na pytania w siedzibie SB, lecz w moim miejscu pracy.

Panowie oficerowie okazali się też być na tyle inteligentni, że dość szybko pojęli, iż organizując Dni Kultury Japonii, nie działałam na szkodę PRL-u i to mnie uratowało przed przykrymi konsekwencjami do zwolnienia z pracy włącznie.

I jeszcze jedno. Do dzisiaj nie wiem, czym zasłużyłam sobie na informację zwrotną, której smutni panowie dwaj na zakończenie przesłuchania mi udzielili. Otóż osobą, która doniosła na mnie do rzeczonych służb - był... mój bezpośredni przełożony, któremu odmówiłam wykonania polecenia usunięcia japońskiej flagi.

Epilog, czyli kto nie maszeruje ten ginie

Z moim przełożonym i donosicielem w jednej osobie pracowałam od tamtego wydarzenia jeszcze około roku. Z pewnych źródeł wiedziałam, że pan Z. wie, że ja wiem o tamtym donosie i właściwie nie przeszkadzał mi w realizowaniu moich programowych pomysłów. Skorzystałam jednak z nadarzającej się okazji i tę placówkę zamieniłam na inną. Tym razem skupiłam się na upowszechnianiu kultury filmowej. Pan Z. także nie wytrwał do emerytury na swoim stanowisku. W związku z przemianami ustrojowymi w roku 1989 został dyrektorem wielkiego wydawnictwa... edukacyjnego. Ech... życie, życie... A kto nie maszeruje, ten ginie jak ta przysłowiowa Mańka w pokrzywach.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto