Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spadkobiercy Wielkich Niemiec

MichalTyrpa
MichalTyrpa
"Tysiącletnia" Rzesza w granicach z1943 r. (fot. Michał Tyrpa)
"Tysiącletnia" Rzesza w granicach z1943 r. (fot. Michał Tyrpa)
Co decyduje o niemieckości Śląska? Kto jest rzeczywistym autorem wiktorii wiedeńskiej z 1683 r.? Co było prawdziwą przyczyną wybuchu II wojny światowej? Odpowiedzi na te pytania możemy znaleźć na internetowych stronach sierot po III Rzeszy.

Polityczno-medialne sukcesy Eriki Steinbach oraz
kontrowersje wokół swoistej kampanii promocyjnej najnowszej powieści Guenthera
Grassa nie pozwalają zapomnieć o, wydawałoby się na zawsze pogrzebanych, upiorach
XX wieku. Płynące z europejskich salonów zapewnienia o nastaniu ery polityki
ponadnarodowej, wspaniałomyślność i pojednawcze gesty najwyższych
przedstawicieli niemieckich elit, ku zaskoczeniu mediów nieodmiennie odbijają się
od muru polskiej niewrażliwości, niechęci i złej woli.

Po głośnym komentarzu premiera RP do przemówienia prezydenta
RFN wygłoszonego podczas odbywającego się na początku września święta ziomkostw
- Dnia Stron Ojczystych (Jarosław Kaczyński uznał udział Horsta Koehlera w imprezie organizowanej przez Frau Steinbach za wysoce drażliwy) - jeszcze bardziej zmniejszyły się w Europie nadzieje,
że z Polakami da się prowadzić prawdziwie racjonalny, pozbawiony emocji i
uprzedzeń dialog. Na nic zdały się apele o opamiętanie, kierowane pod adresem
rządu przez wybitnych intelektualistów, byłych szefów dyplomacji i polityków
partii opozycyjnych. Stan zimnej wojny w relacjach między Polską a Niemcami,
przed którym ostrzegał szef klubu parlamentarnego SLD, Jerzy Szmajdziński, stał
się faktem. Wiele wskazuje, że również w zakresie tzw. pojednania, wypracowany
z trudem dorobek ostatnich kilkunastu lat może zostać zaprzepaszczony.
Prawdopodobnie już niebawem wyjeżdżający z kraju Polacy będą się musieli
wstydzić (i gęsto tłumaczyć) nie tylko z powodu szalejącej nad Wisłą
nietolerancji, prześladowania mniejszości i powszechnego, budzącego grozę
rozmiarami antysemityzmu, ale także z nasilającej się germanofobii. A przecież,
skoro współczesny Polak potrafi nie tylko liczyć do pięciuset i własnoręcznie
się podpisać, ale coraz częściej korzysta z Internetu, wciąż istnieje szansa na
uporanie się z brzemieniem naszej ignorancji.

Odmienne spojrzenie na historię

Przybliżeniu odmiennego niż polski punktu widzenia,
znakomicie służy strona internetowa niemieckiego Związku Wypędzonych www.bund-der-vertriebenen.de
.
Jeszcze lepiej przysłuży się temu celowi witryna Centrum przeciwko Wypędzeniom www.z-g-v.de
. Jak dotąd zawartość wymienionych
stron nie jest niestety dostępna po polsku, ani po czesku. Niemniej jeśli nie
znamy niemieckiego, możemy korzystać z wersji angielskiej. Na szczególną uwagę zasługuje zamieszczony tam rys
historyczny niemieckich społeczności, żyjących przez setki lat na terenach na
wschód od dzisiejszych granic RFN i Austrii. Dział pt.
„Podstawowe fakty” zawiera bogate dossier na temat
dziejów niemieckiej obecności w Europie Środkowej i Wschodniej. Obok informacji
odnośnie szwabskiego i saskiego osadnictwa w Besarabii, Siedmiogrodzie,
Banacie, Dobrudży, Karpatach, możemy tu znaleźć najważniejsze dane na temat
historii krajów bałtyckich, Prus, Pomorza, Śląska, Wołynia i Galicji oraz ziem
leżących nad Wisłą i Wartą.

I tak, dowiadujemy się na przykład, że „Danzig
(po polsku: Gdańsk) został założony w roku 1224/5 w Księstwie Pomorskim. (...)
Jako niemal niepodległa republika kupiecka cieszył się w kolejnych wiekach
lepszą pozycją, niż inne miasta tak zwanych Prus Królewskich, nawet po
jednostronnej - zatem nielegalnej – polskiej inkorporacji z 1569 r.”
 
Kolejnym czarnym okresem w historii grodu św.Wojciecha, było – jak możemy się
domyślić – utworzenie przez Francuzów w 1807 „pseudo-niepodległego tzw.
Wolnego Państwa”

.
Nawiązaniem do owych niechlubnych tradycji było
powstałe w 1920 r. pod wpływem polskich nacisków „Wolne Miasto Gdańsk pod
opieką i ochroną Aliantów reprezentowanych przez Komisarza Ligi Narodów”

 
.
Szczęśliwie już 1.09.1939 r. wersalska krzywda została naprawiona i aż do marca
1945 r. miasto mogło być stolicą prowincji Rzeszy pod nazwą „Gdańsk-Prusy
Zachodnie”.

Niezwykle ubogacająca, odmienna od polskiej perspektywa w
ujmowaniu dziejów daje o sobie znać niemal na każdym kroku. Oto z rozdziału
poświęconego historii Pomorza dowiadujemy się m.in. że „Pomorzanie
(ludzie znad morza) żyli zawsze w konflikcie ze swymi południowymi sąsiadami –
Polakami (ludźmi z pól)”


.

Autorzy rysu historycznego utraconych
Heimatów nie uchylają się również od tematów trudnych. W bogatej historii
niemieckich społeczności na Wschodzie oprócz epok niezmąconej sielanki i
rozwoju, jak za Bismarcka, niejednokrotnie dochodziło do przypadków łamania
praw człowieka. Wiele z nich do tej pory nie doczekało się skruchy i moralnego
zadośćuczynienia ze strony winowajców. W tekście dotyczącym historii Prus
Zachodnich pojawia się wzmianka o polskim okrucieństwie i agresji z września
1939 r.: „Po rozpoczęciu wojny, 5 - 6 tys. niemieckich cywilów na terenie
polskiego Pomorza i województwa bydgoskiego padło ofiarą 


polskich  
pogromów 


(„bydgoska
Krwawa Niedziela”)

 
[podkreślenie autora].
(...)
Około 30 tys.
Niemców z tych
terenów zginęło gwałtowną śmiercią w konsekwencji sowieckich i polskich
ekscesów, morderstw, przebywania w obozach takich, jak Potulice i Grudziądz w
trakcie lub po deportacji do Związku Sowieckiego, albo podczas wypędzeń.”

 

Także informacje na temat dziejów Śląska pomagają odświeżyć
spojrzenie i wyrwać się z okowów stereotypu. Otóż, jak wiadomo, nazwa tej
prowincji pochodzi od Silingów – odłamu germańskich Wandalów, którzy przed
przybyciem Słowian w V w. n.e. zamieszkiwali ziemie nad górną i środkową Odrą.
W tym okresie – o czym możemy przeczytać w rozdziale dotyczącym Niemców
Sudeckich - Kotlinę Czeską i Morawy zasiedlały germańskie plemiona Markomanów i
Kwadów. W tej sytuacji, jasne się staje, że owe epizody z okresu wędrówek
ludów przesądzają o prastarym niemieckim charakterze wymienionych ziem. A warto
pamiętać, że już antropologom Tysiącletniej Rzeszy, tworzącym teoretyczne
podwaliny wizji Lebensraum
udało się „udowodnić” ostrogockie pochodzenie
Kozaków oraz pragermańskie korzenie podhalańskiego „Goralenvolku”...

Jak to z powstaniami śląskimi było naprawdę

 

W tak szerokim kontekście nie ma większego
znaczenia fakt, że niemiecka kolonizacja dorzecza Odry na szerszą skalę
rozpoczęła się w XII w. za sprawą Piastów śląskich. Ci ostatni, jak się
dowiadujemy: „ostatecznie w 1163 r. całkowicie zerwali związki z Piastami
polskimi.”

 
 

W tym fragmencie
pojawia się też informacja, że stolica Śląska – Breslau – istniała już około
roku 1000, a od około 1250 r. cieszyła się statusem miasta niemieckiego.
Dzisiejszy czytelnik może sobie zadać pytanie, czy aby na pewno Wrocław
(podobnie jak Gdańsk) nie został jednak założony w połowie XIII w. A o może
nawet jeszcze później – przez Rycerzy Zakonu Najświętszej Marii Panny...

Niemal do naszych dni Śląsk zdawał się być areną wędrówek
ludów. Jeszcze w wieku XX potomkom starożytnych Silingów przyszło się zmierzyć
z falami najazdów słowiańskich hord. „Po I wojnie światowej Polska
próbowała dokonać aneksji większości terytorium Górnego Śląska. Trzy tak zwane
„powstania śląskie”, w latach 1919, 1920 i 
w maju 1921 r., w których brały udział regularne zbrojne oddziały
polskie, zostały pokonane przez jednostki niemieckiej samoobrony.”

 
Finałem
śląskiej epopei były polskie zbrodnie i niemiecki exodus po II wojnie
światowej. „W rezultacie ucieczki i wypędzenia oraz w
polskich
obozach
koncentracyjnych
[pogrubienie od autora], w miejscowościach takich jak
Łambinowice (Lamsdorf), Zgoda niedaleko Świętochłowic oraz Gliwice, 400 tys.
cywilów zmarło z wycieńczenia, głodu i wskutek morderstw między 1945 a 1947 r.”

 
W tej sytuacji marnym jest pocieszeniem, że: „Do dziś w
województwie opolskim żyje od 300 do 500 tysięcy Niemców.”

O tym, jak wielką rangę dla historii powszechnej mogą mieć
pojedyncze wydarzenia przypomina wzmianka w rozdziale traktującym o dziejach
Szwabów Naddunajskich. Otóż, jak możemy przeczytać – „bitwa pod
Kahlenbergiem w 1683 r. po uwolnieniu Wiednia spod tureckiego oblężenia, stała
się politycznym i kulturalnym punktem zwrotnym dla całej południowo-wschodniej
Europy”

.

Na marginesie, można mieć nadzieję, że nigdy nie trzeba będzie
wysyłać samolotów bojowych, żeby komukolwiek ze zwiedzających europejskie muzea
uświadomić, że obrońcą zachodnich wartości i rzeczywistym autorem wiktorii z 12
września 1683 r. był Karol Lotaryński...

Ciekawe informacje zawiera rys historyczny niemieckiego
osadnictwa w Rosji.

W państwie moskiewskim niemieccy kupcy osiedlali się już od
XVI w. W miarę rozwoju terytorialnego, w tym – wchłaniania ziem leżących nad
Bałtykiem - w granicach Rosji znaleźli się także Niemcy od setek lat
zamieszkujący owe terytoria. Wielu z nich, najczęściej drogą służby w carskiej
armii udało się zrobić oszałamiające kariery. Jednak większość z biegiem lat
uległa rusyfikacji. Największa fala niemieckiego osadnictwa w państwie carów
przypadła na okres panowania Katarzyny Wielkiej. „W latach 1762 i 1763
caryca wydała dwie odezwy wzywające mieszkańców środkowej i centralnej Europy –
z
wyłączeniem
Żydów
[pogrubienie od autora] – którym
zapewniła szerokie przywileje: wolność religijną, swobody handlu, zwolnienie z
podatków na ponad 10 lat, samorząd gminny, swobodę podróżowania etc.”

Nawet przejściowe kataklizmy, jak powstanie Pugaczowa z 1770 r., nie zdołały
całkowicie zatrzymać tego procesu. W chwili wybuchu I wojny światowej w
imperium carów żyło około 2,4 mln Niemców. Ostatnim oficjalnym przejawem ich
obecności była utworzona w styczniu 1924 r. (a zlikwidowana w roku 1941)
Autonomiczna Republika Sowiecka Niemców Nadwołżańskich ze stolicą w Engels (d.
Pokrowsk).

Tęsknota za Wielkimi Niemcami

Niewiele informacji możemy zaczerpnąć z internetowej witryny
Powiernictwa Pruskiego
www.preussischetreuhand.de.vu
, notabene organizacji – zgodnie z zapewnieniami Eriki Steinbach - nie mającej
nic wspólnego z kierowanym przez nią Związkiem Wypędzonych. Na stronie (dostępnej również w wersji angielskiej),
czytamy: „Upadek totalitarnego systemu komunistycznego w krajach Bloku
Wschodniego w latach 1989/90 stworzył nową sytuację dla osób przesiedlonych,
ich organizacji i wszystkich, których dotyczą sprawy opuszczonych terytoriów.
Podstawowa kwestia – powrotu do domu, a w szczególności – zwrotu własności
prawowitym właścicielom, nie została dotąd rozstrzygnięta przez niemiecki rząd.
(...) być może 
władze niemieckie mogą
zostać zmuszone przy użyciu środków prawnych i politycznych do reprezentowania
słusznych praw właścicieli.”

W rubryce pt. „Podstawowa idea” napisano: „Istnienie
tego rodzaju organizacji samopomocy [tj. Pruskiego Powiernictwa – przyp. red.]
(...) służy promowaniu wniosków o restytucje w polityce europejskiej. Ta
organizacja będzie traktowana bardziej serio, kiedy zdoła pozyskać poważniejsze
środki.”

Osiągnięciu tych celów ma służyć „administrowanie i
zabezpieczanie pozwów dotyczących własności nieruchomości i innych praw w
pruskich prowincjach na wschód od Odry i Nysy. Pruskie Powiernictwo powinno być
strategicznym instrumentem wspieranym przez wszystkie organizacje osób
przesiedlonych lub ofiar oraz wszystkich innych, którzy w jakikolwiek sposób są
z tym związani.”

Ponieważ jednak „(...) obecny rząd niemiecki
otwarcie odmawia jakiegokolwiek wsparcia, a nawet zdaje się torpedować słuszne
prawa niemieckich wysiedlonych lub ich spadkobierców, wzięcie spraw we własne
ręce stało się koniecznością dla każdego, kogo to dotyczy. Wszyscy, którym
bliskie jest podstawowe prawo człowieka do ojczyzny, prawo osób wysiedlonych i
ich spadkobierców, wezwani są do wspierania naszej samopomocowej organizacji.”

Rzecz jasna zarówno Pruskie Powiernictwo, jak i w żaden
sposób nie związany z tą instytucją, liczący zaledwie 2 mln członków Związek
Wypędzonych to organizacje marginalne, nie wywierające żadnego wpływu na
stosunki z krajami ościennymi. Od ich działalności od dawna zresztą dystansują
się w RFN praktycznie wszyscy. Inicjatywy „wypędzonej” z Rumii córki podoficera
Wehrmachtu i jej partnerów nie mają również nic wspólnego z tęsknotą za ideą
Wielkich Niemiec. Przejętym troską o bodaj symboliczne zadośćuczynienie
tylekroć w XX w. łamanym prawom człowieka zależy jedynie na wylansowaniu i
utrwaleniu prawdziwie europejskiej perspektywy historycznej i moralnej.

Autor jest publicystą, prezesem Fundacji Paradis Judaeorum

Warto odwiedzić także inne strony w języku niemieckim:
www.westpreussen-online.de
- strona ziomkostwa Prus Zachodnich
www.ostpreussen.de - strona ziomkostwa Prus Wschodnich
www.schlesien-bonn.de - strona ziomkostwa Śląska
www.galizien-online.de - Niemcy galicyjscy
www.deutsche-schutzgebiete.de
- imperium kaiserowskie w Internecie
www.deutscher-orden.de - oficjalna strona Zakonu Krzyżackiego

Skrócona wersja tekstu ukazała się na łamach kwartalnika "Nowe Państwo".

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto