Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spękane sąsiedztwo: dwugłos o antypolonizmie Maćka Stuhra

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Materiały prasowe
Wchodzący na ekrany kin film "Pokłosie" daje kolejną okazję dotarcia do ukrytych motywów w relacji Żydów do Polaków. Reakcja odtwórcy głównej roli na ataki internautów może oburzać hipokryzją, albo budzić podziw.

Na pluszowej gwieździe Dawida

Maciej Stuhr koniecznie chce być ukrzyżowany na żydowskim symbolu, tyle że pluszowym, bo reakcja internautów na jego ostatnią filmową rolę to majowy deszczyk w porównaniu do huraganu zgotowanego Polakom przez komunistów żydowskiego pochodzenia albo działania kosmopolitycznych technokratów prawie codziennie zadających komuś cywilną śmierć.

Sikanie internautów olewa Kościół katolicki, komunistów i Unię Europejską - nie wiem czy to Maciej Stuhr zauważył - i każdy liczący się realnie podmiot usiłujący być anonimowym.

W ignorancji aktora młodszego pokolenia przeraża trochę jego oburzenie na wątpliwości dystrybutorów - Stuhr chce, żeby Polacy masowo udawali się do kin na projekcję filmu z jego udziałem? Jakkolwiek Maciek jest przystojnym chłopakiem, dobrze tańczy i został przekonująco ucharakteryzowany na potrzeby ostatniej produkcji byłaby to szczególna terapia - z gatunku masochistycznych. Polacy mają już tak niskie mniemanie o sobie, że schodzenie poniżej krytycznego pułapu pewnie zakończy się jakimś zbiorowym samostrzałem.

Czytaj więcej: Spękane sąsiedztwo: dwugłos o antypolonizmie Maćka Stuhra

Dlaczego nie wierzę w tego rodzaju leczenie? Przynosi skutek odwrotny od zamierzonego. Jeśli coś miałoby przynieść pozytywny efekt to pochwalanie Polaków. Bardziej przychylne spojrzenie na samych siebie zbuduje życzliwszy, równolegle, obraz innych nacji - tak działa terapia.

Pasikowski jest, niestety, ostatnim człowiekiem, który chciałby wnieść pozytywną energię między Polaków i Żydów. Jego film ma podnieść dobre samopoczucie Żydom kosztem Polaków. Ta psychodrama jest chybiona. Czemu służy? Zapewne temu samemu, czemu służyła książka o holokauście i stosunkach polsko-żydowskich wydana przez MSZ. Oba zresztą dzieła są z gruntu ahistoryczne.

Amerykańska mitologia holokaustu przydaje się diasporze do ustanawiania stosunków międzyetnicznych (istniały i będą istnieć, mimo ogromnego wysiłku by etniczności nie było), w które już nigdy nie wkradłaby się pokusa nadużycia, jakiego dopuścił się Hitler plądrując żydowską własność i życie pod najbardziej banalnym i trywialnym pretekstem spreparowanym na użytek mas: zazdrości o powodzenie.

Jak każda mitologia, amerykańska edukacja o holokauście potrzebuje dowodów. Dostarczają je Gross, Pasikowski i rozgoryczone pokolenie, któremu łatwiej mieć pretensje do niekolaborujących systemowo z Niemcami Słowian, niż do ubijającej interesy z Hitlerem arcywpływowej finansjery, za której dolary wybrano Roosvelta na prezydenta. Maciej Stuhr nie zna tej historii tak dobrze, jak Roman Polański, który ustami starego Szpilmana w "Pianiście" rozgrzewa do czerwoności nowojorską elitę: Dlaczego oni nic nie robią? Powtórzę złośliwość pod adresem Stuhra: czego można spodziewać się po aktorze, który nie wie, że to nie Polacy, lecz Niemcy przywiązywali dzieci "jako tarcze" do machin oblężniczych.

Czytaj więcej: Edward Snowden w otchłani totalitaryzmu. Którego?

Pan Maciej wypiera jeden zasadniczy fakt z relacji polsko-żydowskiej: brak wzajemności. Żydzi nigdy oficjalnie nie przeprosili Polaków za cokolwiek. Jak to w sąsiedztwie… byłoby za co - wina w pożyciu dwóch mesjańskich plemion rozkłada się dwubiegunowo. I jeśli jacyś Polacy zawinili wobec Żydów i Polacy mają za to przepraszać, to niech Żydzi także przeproszą za Żydów, którzy skrzywdzili Polaków. Bez wzajemności dialog polsko-żydowski i chrześcijańsko-żydowski będzie przycięty do rozmiarów manipulacji.

Wzajemność bardzo wiele wyjaśnia, zwłaszcza gdy pozwalamy sobie na odrobinę empatii. Spierając się o granice wolności artystycznej warto zawsze zadać pytanie: a gdyby to moje uczucia religijne albo narodowe, czy rasowe były ranione? Czy Maciej Stuhr równie łatwo pogodziłby się z usprawiedliwieniem swobodnej ahistorycznej fabuły filmu o Żydach mordujących chrześcijan, jak sam radzi Polakom oburzającym się na fatalne rozmijanie się z prawdą obrazu, w którym bierze udział? Spektakl, w który się wkręcił jest na mniej więcej tym samym poziomie, co legendy o macowym krwiodawstwie.

Politpoprawność wyrasta z brutalnego dwustandardu. W żadnym wypadku nie potraktowano by podobnie menory i gwiazdy Dawida, symboli judaizmu, jak krzyża, który stawia się do góry nogami, obrzuca gównami, zdziera ze ścian, na których wisiał od setek lat. Tomasz Lis, red. naczelny "Newsweeka", który broni takiego dwustandardu, Pasikowski i setki wrogo ustosunkowanych do kultury chrześcijańskiej celebrytów posiadają wrażliwość religijną. Nie jest ona tylko osadzona w uniwersalnym standardzie etycznym: nie rób komuś tego, co tobie niemiłe.

Dwustandaryzacja obnaża zresztą bardzo wiele czynników współczesnej cywilizacji liberalnej, jak ten chociażby, że liberalizm traktowany jest na równi z neutralnością, a inspirację religijną utożsamia się z ideologią polityczną.

Czytaj więcej: Co to jest antysystem?

Szczerość Maćka Stuhra może by mnie przekonała, gdyby zagrał w otwarte karty i powiedział: mam prawo do subiektywizmu, bo jestem Żydem. Ale on tego nie mówi, zatem wychodzi na to, że jest hipokrytą, bo udaje Polaka, który udaje, że jest obiektywny.

Chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: być postrzeganym, jako obiektywny i zachować prawo do subiektywności. Czuje jak Żyd, ale ma za mało odwagi, żeby o tym powiedzieć, więc żeby wiarygodniej urabiać Polaków udaje jednego z nich - myślą odbiorcy.

Nie można pogodzić tak skrajnej nieprawdy, którą promuje film, nawet artystycznej, z upartym kreowaniem wizerunku kogoś zdystansowanego. Tym bardziej nie da się pogodzić dewiacji historycznej z odpowiedzialnością za stosunki polsko-żydowskie.

Aktor ma pełne prawo do narzucania własnej perspektywy, jako Żyd, czy też Polak żydowskiego pochodzenia połączony szczególnymi więzami z określonym punktem widzenia. Wtedy ataki na niego odbierałbym jako zdecydowanie antysemickie. Ale takie postawienie sprawy odebrałoby mu przewagę, którą - jak mu się prawdopodobnie wydaje - ma obecnie.

Ludobójstwo w Jedwabnem mogłoby być pouczającą lekcją pod warunkiem, że zostanie wyczerpująco wyjaśnione. Jeśli nie dokonamy ekshumacji, nigdy nie będziemy mieli pewności, co się naprawdę wtedy wydarzyło i jakich rozmiarów była to zbrodnia. Jest zadziwiające, że bez ekshumacji wyciąga się tak mocne wnioski i nadaje im bieg polityczny w skali globalnej, a przecież de facto są to tylko hipotezy. Adaptowanie słabych hipotez w kinematografii jest już piekłem na ziemi, które ludzie sobie z wzajemnością gotują.

Marcin Stanowiec

Ja Polka, ty Żyd. Gdybyśmy czuli jak ten drugi...

W sprawie polsko-żydowskiej skupiłabym się na tym, że po obu stronach są ludzie dobrej woli, którzy mają więcej do powiedzenia, niż ludzie woli złej.

Czytaj więcej:

Moralność po Janie Pawle II

W tej dekadzie bardzo wielu wartościowych Polaków żydowskiego pochodzenia bezkompromisowo konfrontowało się z przeszłością własnego narodu, i co jest jeszcze bardziej zadziwiające, z historią własnych rodziców uwikłanych w narodowe konfrontacje wewnątrz Partii (rozgrywki z Gomułką), jak i na zewnątrz (pogrom urządzony wojennemu podziemiu). Jest to cholernie trudne z uwagi na oddolną presję społeczności żydowskiej, by ze względu na antysemityzm nie mówić o zbrodniach autoryzowanych przez Żydów. Rzecz jasna, również ze względu na rozległą ranę, jaką komuniści, w tym intelektualiści żydowscy zadali Polsce politycznie i przez aparat propagandowy. Skoro jeszcze u końca lat 60. zwycięstwo w partii nie przechylało się na stronę polską, to protegowana przez Stalina frakcja żydowska musiała przez całe dwudziestolecie sprawować władzę niepodzielną w państwie komunistycznym.

Może to zabrzmi paradoksalnie, ale prawicowi Żydzi są dla mnie bardziej wyraziści, jako Żydzi i Polacy, niż Żydzi liberalni, którzy nie wykazują ani skruchy, ani współczucia wobec Polaków, nie mają też wyczucia duchowego mesjanizmu, który sprawia, że Żydem się jest. Mesjanizm materialny buduje fasadę, za którą nie ma treści przymierza z Bogiem – wystarczająco głębokiego poczucia wybraństwa. Sukces wybraństwa podporządkowanego mesjanizmowi redukcjonistycznemu można porównać do darwinowskiego przypadku i wyboru losu, a nie wyboru dokonanego przez Osobę czuwającą nad swoim ludem.

Przyjmowanie obu perspektyw, dla osoby zakorzenionej w obu powołaniach, polskim i żydowskim, musi być trudne. Wtedy w człowieku walczą dwie dusze.

Mimo błędów, które mógł popełnić, junior Stuhr jawi mi się jako Polak przejęty dobrocią ludzką i ludzką podłością bezprzymiotnikowo, bez kategoryzowania na polską czy żydowską.

Czy równie silnie emocjonalnie skontrastowałby podłość ludzką Żyda w stosunku do Polaka, na przykład odtwarzając postać siejącego postrach sędziego? Zapewne, jako aktor i uczciwy człowiek. Gdyby miał oddać prawdę artystyczną, na którą nakłada się prawda historyczna, zrobiłby to. Kiedyś się o tym przekonamy.

Maria Czerw

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto