Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spektakl kibiców w Łodzi, Widzew zremisował z Lechem

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
Oprawa kibiców Widzewa
Oprawa kibiców Widzewa Krzysztof Baraniak
Dramaturgia do ostatnich minut, dwa gole, dwie czerwone kartki i fantastyczna oprawa meczu w wykonaniu kibiców sprawiły, że piątkowy wieczór na stadionie przy al. Piłsudskiego w Łodzi zasłużył na miano prawdziwego piłkarskiego święta.

Ligowe pojedynki Widzewa z Lechem zaczęły stanowić gwarancję wielkich emocji zarówno na boisku, jak i na trybunach. Podobnie jak w poprzednim sezonie, tak i tym razem do Łodzi przybyło blisko 2 tysiące fanów z Wielkopolski. Kibice obu klubów potwierdziły, że zaliczają się do krajowej elity, przez cały mecz prześcigając się w głośności dopingu i efektowności prezentowanych opraw.

Lech nie wygrał w Łodzi od 1997 roku. Aby przerwać tą passę, trener Franciszek Smuda dokonał kilku zmian w podstawowym składzie w porównaniu z ostatnim spotkaniem z Zagłębiem Lubin ("Kolejorz" zremisował 1:1 po słabej postawie - przyp. red.). Na ławkę rezerwowych powędrowali Henry Quinteros i Marcin Zając, którym Smuda zarzucał zbyt małe zaangażowanie w grę. Zastąpili ich Ivan Djurdjević i Grzegorz Wojtkowiak. W wyjściowej jedenastce Widzewa po raz pierwszy w tym sezonie wybiegł Stefano Napoleoni.

Od początku meczu to właśnie gospodarze rzucili się do ataku. Już w 2. minucie po świetnym podaniu Mindaugasa Panki przed stuprocentową okazją do zdobycia gola stanął Maciej Kowalczyk, lecz jego strzał dobrze obronił Krzysztof Kotorowski. Widzewiacy grali agresywniej, coraz częściej goszcząc w okolicach pola karnego rywali. Brakowało im jednak skuteczności w wykańczaniu akcji. - Ciągle mamy problemy ze strzelaniem goli - powiedział po spotkaniu trener łodzian Marek Zub. W 35. minucie bohaterem znów zostać mógł Kowalczyk. Były napastnik Korony Kielce nie wykorzystał jednak prostopadłego podania Adriana Budki, w sytuacji sam na sam z Kotorowskim posyłając piłkę tuż obok słupka. Lech nie potrafił poradzić sobie ze zdeterminowanym przeciwnikiem. W pierwszej połowie poznaniacy tylko raz poważniej zagrozili bramce Bartosza Fabiniaka, który bardzo dobrze poradził sobie jednak z mocnym uderzeniem Tomasza Bandrowskiego.

Po przerwie goście wreszcie doszli do głosu na dłużej. Wynik na tablicy świetlnej nie ulegał jednak zmianie. W 64. minucie sędzia przerwał grę, bo boisko zadymiły race odpalone przez kibiców Widzewa. Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a lechici objęli prowadzenie. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkował Djurdjević, a Hernan Rengifo wyprzedził pilnującego go Wojciecha Szymanka i głową trafił do siatki. - Wojtek nie popełnił błędu, przegrał jedynie pojedynek główkowy. Takie rzeczy się zdarzają - ocenił trener Zub.

Na domiar złego, w 67. minucie drugą żółtą kartkę za obrażenie sędziego obejrzał Robert Kłos i przez resztę spotkania łodzianie mieli grać w dziesiątkę. Chwilę później liczebność zawodników w obu drużynach się jednak wyrównała. W nogi szarżującego przy linii bocznej Budki niezwykle brutalnie wjechał Djurdjević. Serb został wyrzucony z boiska, choć według niektórych kibiców powinien zostać wkrótce ukarany znacznie surowiej.

Napędzani dopingiem wierzących w odwrócenie losów meczu kibiców widzewiacy ruszyli do odrabiania strat. Zamierzony efekt osiągnęli w 83. minucie. Po zablokowanym uderzeniu Budki piłka trafiła wprost pod nogi Szymanka, który z bliska pokonał Kotorowskiego. - Można powiedzieć, że zrehabilitował się za przegrany pojedynek z Rengifo, po którym straciliśmy gola - stwierdził Zub. W końcówce spotkania szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy dwukrotnie przechylić mógł wprowadzony do gry Piotr Kuklis. Jego pierwsze uderzenie zablokowali jednak obrońcy, druga próba była już niecelna. - Straciliśmy dwa punkty - powiedział Zub, choć z przebiegu całego meczu to właśnie remis należy uznać za najbardziej sprawiedliwy rezultat.

Trenerzy o meczu:

Marek Zub, Widzew Łódź: Jestem bardzo zadowolony z postawy zespołu w dzisiejszym spotkaniu. W pierwszej połowie mieliśmy kilka sytuacji, aby strzelić bramkę, jednak tego nie uczyniliśmy. Gdyby się udało, mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Uważam, że poziom i dramaturgia widowiska mogła zadowolić kibiców. Doping przez 90 minut miał niewątpliwie wpływ na przebieg boiskowych wydarzeń.

Franciszek Smuda, Lech Poznań: Przyjeżdżając do Łodzi, chcieliśmy zdobyć trzy punkty. Sami jednak tą szansę zaprzepaściliśmy. Boli to, że mając przewagę jednej bramki, nie potrafiliśmy jej utrzymać. Klasowy zespół nie powinien mieć z tym problemu. Niepotrzebne były zwłaszcza faule, jak choćby ten, po którym Djurdjević wyleciał z boiska.

Zobacz zdjęcia z meczu.

Widzew Łódź - Lech Poznań 1:1

Bramki: Szymanek (83., po strzale Budki) - Rengifo (65., po dośrodkowaniu Djurdjevicia)

Żółte kartki: Kłos, Budka - Bandrowski, Bosacki
Czerwone kartki: Kłos - Djurdjević
Sędzia: Marcin Wróbel (Warszawa)
Widzów: 8 500

Widzew: Bartosz Fabiniak - Robert Kłos, Wojciech Szymanek, Ugochukwu Ukah, Tomasz Lisowski - Adrian Budka, Łukasz Juszkiewicz (71. Piotr Kuklis), Mindaugas Panka, Łukasz Masłowski (78. Łukasz Mierzejewski), Stefano Napoleoni (86. Sławomir Szeliga) - Maciej Kowalczyk
Lech: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak (86. Marcin Zając), Dawid Kucharski, Bartosz Bosacki, Ivan Djurdjević - Marcin Kikut, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski, Luiz Henriquez - Hernan Rengifo, Piotr Reiss (73. Jakub Wilk)

Współautor artykułu:

  • Mateusz Trzuskowski
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto