Piłkarska dyplomacje dyktuje, że słabych nie ma. Piłkarski rozum - że jak świat światem są lepsi, gorsi i beznadziejni. Trudno oprzeć się wrażeniu, że San Marino klasyfikuje się do tej ostatniej grupy.
51 porażek z rzędu, ostatnim meczem o stawkę, w którym zdobyli punkty, było spotkanie z Łotwą w eliminacjach mistrzostw świata w 2002 r. Trener Giampaolo Mazza, z zawodu nauczyciel WF-u, opiekuje się reprezentacją od 15 lat. - Piłka nożna jest na miarę wielkości kraju. Nasza taktyka to przegrać jak najmniej, wkładamy w mecze całe serce, dlatego nikt nie ma prawa mieć do nas pretensji - mówił na konferencji. Wśród jego podopiecznych jest dwóch profesjonalnych zawodników, poza tym księgowi, bankierzy, właściciele firm transportowych, restauracji i studenci.
Waldemar Fornalik, tak jak zapowiadał zaraz po meczu z Ukrainą, dokonał kilku zmian w składzie. Zaczęliśmy w ustawieniu 4-4-2, z debiutującym Bartoszem Salamonem na stoperze, wracającymi do wyjściowego składu Eugenem Polanskim i Adrianem Mierzejewskim oraz Arkadiuszem Milikiem u boku (a raczej przed) Roberta Lewandowskiego. W ostatniej chwili ze składu wypadł kontuzjowany Jakub Błaszczykowski, którego zastąpił Kamil Grosicki.
Sześć rzutów rożnych w pierwszych 12 minutach - biało-czerwonym zależało na szybkim objęciu prowadzenia. Goście opóźniali grę jak tylko było można. Ich wizyty na naszej połowie należały do rzadkości (jedyny napastnik grał na ... 40 metrze), a że bronili wszystkimi częściami ciała, w 21 minucie po ewidentnym zagraniu ręką sędzia wskazał na 11 metr. Ledwo, bo ledwo, ale Lewandowski po 902 minutach trafił. Na podwyższenie prowadzenia nie trzeba było długo czekać - po penetrującym podaniu aktywnego Adriana Mierzejewskiego drugą z rzędu bramkę w kadrze strzelił Łukasz Piszczek. Przewaga zespołu Fornalika była olbrzymia, ale widoczny był brak automatyzmu, szwankowała współpraca między zawodnikami, zbyt często reżyserem gry był chaos.
Po przerwie defensywa 207. drużyny rankingu FIFA nadal do obrony używała rąk, a napastnik Borussii tym razem strzelił zdecydowanie. Grę Polaków ożywiło wejście Jakuba Koseckiego, który najpierw po solowym rajdzie wyłożył piłkę Łukaszowi Teodorczykowi, który strzelił swoją pierwszą bramkę z orłem na piersi (nie liczmy występów w krajowym składzie), a w doliczonym czasie gry przypieczętował zwycięstwo strzałem w drugi róg.
43 tysięczna publiczność nie zapomniała jednak o tym, co wydarzyło się w piątek. Potężne gwizdy powitały rozgrywającego 60. mecz w reprezentacji Marcina Wasilewskiego ("Trudno mi powiedzieć, dlaczego to miało miejsce, kibice powinni patrzeć na całokształt jego dokonań" - mówił Fornalik na konferencji), w drugiej połowie słychać było okrzyki "San Marino". Jedyny Artur Boruc, którą pierwszą interwencję zaliczył w 90 min., mógł liczyć na przychylne spojrzenie widowni.
To nie był mecz o ratowanie wizerunku, odzyskanie zaufania, otarcie łez po Ukrainie, bo nie upoważniała do tego ranga rywala. Co nie znaczy, że nie był potrzebny.
Polska - San Marino 5:0 (2:0)
Bramki:
Lewandowski 21', 50', Piszczek 28', Teodorczyk 61', Kosecki 90+1'
Polska: Boruc - Piszczek, Salamon (87' Wasilewski), Glik (46' Kosecki), Wawrzyniak - Grosicki, Krychowiak, Polanski, Mierzejewski - Milik (59' Teodorczyk), Lewandowski
San Marino: Simoncini - Alex Della Valle, Palazzi, F. Vitaioli, Alessandro Della Valle (80' Buscarini), Gasperoni, M. Vitaioli, Bollini (57' Bacciocchi), Valentini, Coppini, Selva (51' Rinaldi)
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?