MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Śpiewają dla przyjemności - wywiad z Giulią Tellarini

Andrzej Hajdasz
Andrzej Hajdasz
Okładka drugiego albumu Giulia y los Tellarini / Iberiarecords.com
Okładka drugiego albumu Giulia y los Tellarini / Iberiarecords.com Mariano Herrera
Koncert we Wrocławiu promował ich nową płytę. Podobnie jak pierwsza EUSEBIO, również i L'Arrabbiata została wydana w Polsce przez Iberia Records. Po koncercie Giulia Tellarii zgodziła się na udzielenie wywiadu specjalnie dla Wiadomosci24.pl

Trasa koncertowa jest promocją waszej nowej płyty. Możesz mi zdradzić, co na niej jest?
- Podobnie jak na pierwszej płycie, tak i na tej zatytułowanej "L'Arrabbiata" (z wł. "wściekła" - przyp. red.) mamy bardzo zróżnicowany repertuar. Piosenki są trochę prowokacyjne, pełne energii, wyrażają silne emocje, targające człowiekiem. Poza tym w porównaniu z pierwszą płytą nasze utwory stały się bardziej swingowe, niektóre soulowe. Zaczęliśmy też sięgać do jazzu. Ale nadal mają elementy rumby i flamenco, wywodzących się z Hiszpanii. Nasza muzyka zmienia się wraz z nami. Wydaje mi się, że im jesteśmy starsi, tym więcej mamy energii.

Zatem druga płyta "L'Arrabbiata" to trochę inne oblicze zespołu. Widać to już po samej okładce. Czy zdjęcie na okładce drugiej płyt przedstawia Ciebie?
- Tak, to ja. Jako "czarownica". Twarz na okładce pierwszego albumu też jest moja. Nakreślony portret przedstawia mnie z takim marchewkowym nosem... Na drugim albumie jest realistyczna fotografia. Trochę podretuszowana na różowo i niebiesko. Zdjęcie zrobił najlepszy przyjaciel mojego chłopaka, Mariano, to on jest fotografem naszego zespołu. Ta twarz jest… wściekle ostra jak pikantny sos do makaronu.

Początkowo w ogóle cię nie rozpoznałem na tym zdjęciu. Co cię tak rozzłościło, dlaczego jesteś na nim taka L'Arrabbiata?
- Im jesteś starszy, tym mocniej chcesz być rozzłoszczony na świat, czego wyrazem jest L'Arrabbiata. W wielu piosenkach, znajdujących się na tym albumie, występujemy przeciwko czemuś. Ponieważ na tym świecie jest wiele rzeczy, których nie lubimy.

Jak dużo zdjęć trzeba było zrobić, aby wybrać to jedno na okładkę?
- Dużo, ok. 50, były różne ujęcia takie, jak to i szersze. To wybrane na okładkę było szerszym kadrem, zawierało znacznie więcej. Fotograf wykadrował obraz, skupiając się na twarzy, wyciął, powiększył. Włosy zostały trochę zmienione, są tu bardziej niebieskie, usta zostały podkolorowane na różowo.

W sumie to jest bardzo interesujące zdjęcie...
- Ohhh, moja mama nie lubi tego zdjęcia, mówi, że wyglądam strasznie.

Wróćmy do piosenek na płycie. Słyszałem, że jeden z utworów nosi tytuł "Warszawa". To pierwszy polski akcent w waszej twórczości?
- Tak, to jest pierwszy polski akcent. Kiedy przed laty byliśmy w Polsce, aby promować naszą pierwszą płytę, wtedy jeden z gitarzystów poznał podczas koncertu w Warszawie dziewczynę - warszawiankę i zakochał się w niej. Postanowił wyrazić swoją miłość, pisząc dla niej piosenkę. Zatytułował ją "Warszawa", bo nie chciał zdradzić imienia swojej wybranki.

To piękne, że powodem napisania piosenki "Warszawa" jest miłość
- Byli ze sobą razem kilka miesięcy, ale nie można było utrzymywać związku na odległość. Jednak spędzili ze sobą wystarczająco dużo czasu, by Jens mógł dla niej ją skomponować.

Najpierw była piosenka Barcelona i Buenos Aires, teraz jest Warszawa. Jakie miasto będzie dla Ciebie kolejną inspiracją?
- Nie wiem jeszcze, ale mamy nową piosenkę o Berlinie, w którym mieszkałam jakiś czas. Berlin przypomina mi ruchliwą Brasilię. Będzie to samba dla Berlina. Dlaczego samba? Berlin jest jak Brasilia, dlatego to będzie samba. Nasz perkusista Camilo pochodzi z Brazylii i mieszka w San Paulo. Czasami przyjeżdża do nas, aby wspólnie grać, to będzie piosenka dla Camilo. Camilo mówi czasami, wracam do Europy, a potem - wracam do Berlina. Gdy mówi Berlin, wiemy, że chodzi mu o Brasilię.

W zespole Giulia y los Tellarini są muzycy z różnych krajów. Czy to ma wpływ na repertuar zespołu?
- Tak, oczywiście ma, dlatego nasz repertuar jest wielojęzyczny. Na pewno bardzo ważny jest w nim element włoski, to może być niebezpieczne, ponieważ jestem bardzo zafascynowana dawnymi włoskimi piosenkarzami, takimi trochę z "lamusa" np. śpiewających włoski swing, ale również teraźniejszymi jak: Adriano Celentano, Mina (Mina Anna Mazzini - przyp. red.), Rita Pavone ... potem dochodzi fascynacja repertuarem francuskim. Piosenki francuskie są bardzo ważne, trochę w naszym repertuarze inspiracji francuskim kabaretem. Tango jest w nim bardzo ważne, ponieważ Alex jest bardzo nim zauroczony. Również rumba, w tym rumba katalońska. Inspiruje nas także niemiecka muzyka z lat 20. XX wieku, jak Kurt Weill oraz niemiecki kabaret. Mówiłam już, ja bardzo lubię francuską muzykę. Oczywiście, nie wszystkie piosenki, ale podobają mi się zwłaszcza te stare.

Koncertujecie w całej Europie. Gdzie wasza muzyka jest najbardziej popularna?
To zależy. Jakiś czas temu byliśmy popularni w Polsce, ale teraz odkrywani jesteśmy przez nowe kraje. W ciągu ostatnich kilku miesięcy pojechaliśmy do Austrii i Niemiec i tam byliśmy bardzo dobrze przyjęci. Po raz pierwszy byliśmy także w Holandii - w Amsterdamie i Rotterdamie. To był początek naszej trasy koncertowej i tam byliśmy odbierani także dobrze. Myślę, że nasza muzyka jest dobra zimą, kiedy ludzie potrzebują energii i słońca, i lubią pójść do teatru. Ludzie z Północy lubią muzykę z Południa i na odwrót ludzie z Południa np. z Hiszpanii lubią muzykę z Północy.

Czy dlatego wydawcą płyt z waszą muzyką jest ktoś z Północy?
- Tak, obydwie płyty wydała

Iberia records

z Wrocławia, która zajmuje się upowszechnianiem kultury iberyjskiej w waszym kraju.

A jak jesteś obierana w jeszcze zimniejszych regionach, na przykład w Moskwie? Graliście tam kilka razy
- Osobiście nie lubię Moskwy i klimatu tam panującego. Jednak uważam, że Rosja sama w sobie jest bardzo interesująca, ale Moskwa jest bardzo trudna. W większości graliśmy na prywatnych przyjęciach. Musisz być przygotowany na stawienie czoła kontrastom. Między innymi występowaliśmy dla bardzo bogatych moskwiczan i nie rozumieliśmy tak do końca, czy oni słuchają, tego co gramy, czy zaprosili nas po to, bo lubią naszą muzykę, czy tylko po to, aby się pokazać. W większości przypadków chcieli pokazać, że mają pieniądze. I to było straszne. Podchodzili do Ciebie po koncercie, myśląc, że mogą kupić twoją gitarę, a ja im wtedy tłumaczyłam, że to jest moja gitara i nie jest na sprzedaż. Bogatym często się wydaje, że mogą za pieniądze kupić wszystko.

Na pierwszej płycie nigdzie nie znalazłem informacji, kto jest kompozytorem piosenek? Tworzycie je wspólnie? Czy ktoś z Was zajmuje się komponowaniem?
- Mamy różne funkcje w zespole. Sama zajmuję się tylko tekstami, konstrukcją i linią melodyczną, ponieważ potrzebuję tego do tekstów. Rytmem i harmonią zazwyczaj zajmuje się Alex - basista, bądź Jens - gitarzysta.

Gracie też czasami dla przyjemności, tylko dla siebie? Czy muzyka to wyłącznie praca?
- Po pierwsze, śpiewanie to dla mnie przyjemność. Nie zawsze zarabiasz dużo pieniędzy, wykonując tę pracę. Z drugiej strony nie jest tak, że grając, nie można ich zarobić, bo inaczej cały czas byłbyś biedny. Ale głównie śpiewam dla przyjemności. Już jako dziecko cieszyłam się, że mogę sprawić radość innym ludziom - wywołać uśmiech na ich twarzach, używając w tym celu różnych sposobów: bycie klaunem, tancerką, robienie dziwnych rysunków itp. Szczególnie wielką przyjemność sprawiało mi wywoływanie uśmiechu na twarzach ludzi smutnych. Po prostu czułam, że coś muszę zrobić. Teraz używam muzyki, aby uszczęśliwić ludzi. Ale to może być coś innego np. robienie zdjęć. Sądzę, że najpierw określasz sobie cel, a potem go realizujesz, wykorzystując do tego różne drogi (robisz to poprzez fotografię, jak ty, albo poprzez muzykę, jak ja). Jedni stawiają sobie za cel bogactwo, inni chcą wywoływać uśmiech na twarzach ludzi.

Wiemy wszyscy, że współpracowałaś z Woody Allenem, pisząc piosenkę wykorzystaną w filmie "Vicky Cristina Barcelona". Czy Giulia prywatnie lubi filmy Woody Allena pełne sarkastycznego humoru?
- Tak, bardzo je lubię. Myślę, że to miłe, gdy możesz śmiać się, żartować ze wszystkiego. Filmy Woody’ego Allena są niezależne, inteligentne, przedstawiają życie mniej poważnie niż rzeczywistość. Sądzę, że Woody Allan jest bacznym obserwatorem świata, czyli najpierw patrzy, a potem wykorzystuje w swoich filmach to, co dostrzegł. Lubię większość filmów Woody’ego Allena, ale nie wszystkie. Niektóre z nich są nużące, monotonne, ale to jest normalne, kiedy kręcisz tyle filmów. To samo dotyczy zresztą muzyków.

W tej chwili Internet to bardzo ważne medium w zdobywaniu popularności. Trudno jest tam znaleźć "oficjalne wersje" waszych piosenek.
- W Internecie znajdujesz najczęściej wersje, które nagrywają prywatnie ludzie. Zamieszczają na Youtube te piosenki, które najbardziej lubią. Najwięcej jest tam nagrań piosenki Barcelona, pewnie dlatego, że pochodzi z filmu Woody’ego Allena, ale też dlatego, że ludzie ją lubią. Myślę, że powinniśmy więcej czasu
poświęcić na kręcenie teledysków i umieszczać je w Internecie, by kreować wizerunek zespołu, a nie tylko za pomocą zdjęć. Ale nie mogę jednocześnie koncertować i występować w teledyskach. Poza tym nie jestem w tym dobra. Nasz zespół głównie skupia się na koncertach, ale patrząc na widownię, sądzę, że ktoś z nich mógłby zrobić niezły teledysk za pomocą iPhona.
Miło wspominam nasze spotkanie w studio w Barcelonie przy Ali Bei. Pracujecie i gracie tam jeszcze?
- Nie, opuściliśmy to miejsce. Nadal mieszkamy w Barcelonie. Teraz mamy znacznie większy dom, na górze mieszkamy, a na dole mamy studio, gdzie nagrywamy. W mieszkaniu jest mnóstwo roślin oraz zwierząt. Widziałeś mojego kota, pamiętasz go, prawda?

Tak, pamiętam. Wiem, że lubisz zwierzęta. Kot Baltazar, papuga i pies. Masz jeszcze jakieś zwierzę?
- Mój chłopak jest większym miłośnikiem zwierząt ode mnie. Jest też moim zwierzątkiem...

To oczywiste, że często gracie w Barcelonie. Jak zespół jest odbierany w mieście, gdzie tworzy?
- To nie jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać, szczególnie teraz, z uwagi na trudną sytuację gospodarczą. Katalonia jest bardzo skupiona na tym, aby poradzić sobie z kryzysem. Nie krytykujemy Katalończyków, ale widzimy, że oszczędzają, dlatego nigdzie nie wychodzą, nie wydają pieniędzy, nie kupują płyt, nie chodzą na koncerty, po prostu jakby przestali korzystać z życia. Dlatego jest trudno o dobrą publiczność w Barcelonie. Trudno też o miejsce do grania, ponieważ policja zabrania urządzania koncertów w wielu miejscach ze względu na ograniczenie poziomu hałasu w mieście, gdzie wszystko jest stare, zabytkowe np. na Starym Mieście, a budynki stoją tuż obok siebie i jak gramy, to wszystko słychać w całej okolicy, na co uskarżają się mieszkańcy.

Jeżeli powstaje nowa piosenka, testujesz ją najpierw w Barcelonie? Czy grasz ją na następnym koncercie w mieście, gdzie jesteście?
- Lubimy testować nasze piosenki na koncertach. Mamy jedną nową piosenkę, ale chłopcy nie chcieli jej jeszcze zagrać w Polsce, ponieważ nie jest skończona, ale mnie się już bardzo podoba. Jest hołdem dla Amy Whitehouse. Prawdopodobnie przetestujemy ją w Barcelonie po powrocie do domu, za tydzień.

Barcelona kojarzy się też często z piłką nożną. Messi, Puyol, Villa, Pinto te osoby zna chyba każdy. Lubisz piłkę nożną?
- Lubię piłkę nożną, bo trudno jest żyć w Barcelonie, nie dostrzegając jej istnienia. Tu wszystko obraca się wokół niej. Ludzie szaleją na tym punkcie. Kiedy jest mecz pomiędzy Madrytem a Barcelona, życie zamiera, ludzie stają się "niewolnikami telewizorów". Niedawno grała Saragossa z Barceloną, my byliśmy w trasie koncertowej i nagle gitarzysta przestał grać i zapytał: "czy ktoś zna wynik meczu?" Żenujące, jak można tak po prostu przestać grać! Lubię piłkę nożną, jeśli nie doprowadza ludzi do szału, nie robi z nich idiotów. I nie lubię tego hałasu podczas meczów, źle to znosi mój pies.

Czasami jest też bardzo niebezpieczne. Kiedy Hiszpania świętowała zwycięstwo po zdobyciu mistrzostwa świata, przyjaciel mojego przyjaciela akurat tej nocy przyleciał do Barcelony, podjechał autobusem na Placa d’Espanya (no, wiesz, ten wielki plac), gdzie w pobliżu akurat trwała uliczna zabawa, w której ludzie świętowali zwycięstwo. Interweniowała policja. W Hiszpanii policja ma specjalną broń, to są pistolety z plastikowymi kulkami. Plastikowa kulka nie zabija, zostawia siniaka. Ale gdy trafi cię w oko, jak mojego przyjaciela, to tracisz je. Podczas takich imprez ludzie dostają ataku szału, wszystko niszczą, policja strzela plastikowymi kulami na oślep. Teraz, kiedy wrócimy do Barcelony, będziemy mieć koncert, który będzie koncertem benefisem, z którego pieniądze przekażemy dla 5 ludzi, którzy ucierpieli podczas tej manifestacji - na proces, adwokatów itp.

I ostatnie pytanie. Kiedy zagracie znowu w Polsce?
- Musisz spytać o to mojego managera. Naprawdę nie wiem. Europę ogarnia kryzys. Patrzę na to, jak na wielką chorobę. Mam nadzieję, że nie stracimy Unii. Ja nie jestem politykiem, nie mogę nic powiedzieć, ale mamy wielki problem w Hiszpanii, i zaczyna się bardzo duży problem we Włoszech, także Francja podupada. Mam nadzieję, że zjawię się już niebawem w Polsce. Głęboko w to wierzę.
Dziękuję Ci za rozmowę.

Szczególne podziękowania za pomoc w tłumaczeniu dla Darii Markiewicz.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto