Spółdzielnia mieszkaniowa z zarządem wybieranym przez walne zgromadzenie, możliwość pisemnego głosowania nad uchwałami, łatwiejsze pozbywanie się dłużników ze wspólnot – to tylko niektóre ze zmian, które przewiduje nowelizacja ustawy przygotowana przez Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii. Problem w tym, że to już kolejna próba wprowadzenia reform, o których mówi się od 2012 r.
Spółdzielnia mieszkaniowa źródłem problemów. Na co się skarżymy?
Na dźwięk słów „spółdzielnia mieszkaniowa” wiele osób ma jak najgorsze skojarzenia. O licznych problemach związanych z funkcjonowaniem spółdzielni mówi się od lat. Najczęściej chodzi o tzw. wiecznych prezesów, rządzących przez całe dekady i bardziej zainteresowanych prywatnym zyskiem niż losem mieszkańców. A jest to zysk niemały – według „Gazety Wyborczej” niektórzy prezesi spółdzielni w 2019 r. zarabiali miesięcznie nawet 11–34,5 tys. zł brutto.
Mieszkańcy bloków często skarżą się też na bezczynność swojej spółdzielni mieszkaniowej, która np. latami nie przeprowadza koniecznych remontów albo nie reaguje na przesyłane pisma. Taka sytuacja potrafi np. skutecznie zablokować wykup mieszkania spółdzielczego. Wielu mieszkańców chciałoby też większej jawności, jeśli chodzi o finanse spółdzielni i nakładane na właścicieli lokali opłaty. Dziś bowiem osobom chcącym dotrzeć do pewnych dokumentów i informacji często rzucane są kłody pod nogi.
Rząd planuje zmiany dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych
Obecnie w wykazie prac Rady Ministrów znalazł się projekt nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, która ma rozwiązać część problemów. Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, minister rozwoju Jarosław Gowin chce, żeby nowe prawo zaczęło obowiązywać z początkiem 2022 r.