Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spotkanie "Klubu z Kawą nad Książką" z Katarzyną Bondą

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Spotkanie z Katarzyną Bondą
Spotkanie z Katarzyną Bondą Weronika Trzeciak
20 czerwca, podczas Imienin Jana Kochanowskiego, odbyło się spotkanie "Klubu z Kawą nad Książką" z Katarzyną Bondą, nazywaną królową polskiego kryminału.

Na początku spotkania Katarzyna Bonda przyznała, że nie czyta tylko kryminałów. Jeśli chodzi o ten gatunek, to rzadko się zdarza, by ktoś ją tak uwiódł, by nie dostrzegła elementów zawodowych. Przy okazji poleciła książkę "Noc ślepowrona", thriller sensacyjny dziejący się w Chinach. - Nie jest to sztampowa powieść kryminalna, w której jest detektyw. Tylko jest to bardziej powieść. Opowiada o zbiegu z chińskiego ośrodka nazywanego rehabilitacyjnym, a tak naprawdę będącego obozem pracy. Bohater okazuje się szpiegiem, dociera do dziennikarza brytyjskiego i dopiero wtedy zaczyna się akcja - powiedziała Katarzyna Bonda.

Autorka wymieniła także swoje ulubione książki niekryminalne - "Middlesex" Jeffreya Eugenidesa o wędrującym genie, który tworzy hermafrodytę, "Królowa Południa" i "Szachownica flamandzka" Artura Pereza-Revertego oraz "Szczygieł" Donny Tartt.

Skąd autorzy kryminałów czerpią pomysły? - Jest to najbardziej wyeksploatowany gatunek. A co ciekawe, jest tylko siedem motywów zbrodni. Motyw seksualny, zemsta, motyw urojeniowy, podpalacze, pedofile, motyw emocjonalny i rabunek - wyjaśniła Katarzyna Bonda. - Dlatego autorzy kryminałów się napinają. Bo nie chodzi w tym przypadku o motyw zbrodni ani rodzaj obrażeń. Tylko chodzi o zupełnie inne kwestie, np. o tło społeczne, jak w przypadku Skandynawów. Do kryminałów wchodzą elementy, które do tej pory były niedozwolone, wręcz zakazane i były błędem. To dlatego, że ten gatunek cały czas się rozwija i będzie się rozwijał - dodała.

Bonda opowiedziała także, dlaczego postanowiła tak rozbudować wątek historyczny w swoim najnowszym kryminale "Okularnik". Przyznała, że na początku miał to być wątek poboczny, jednak w trakcie pracy stwierdziła, że to ważny element, a jej zaangażowanie emocjonalne było tak intensywne, że nie mogła tego zbagatelizować. Chciała zostawić to na oddzielną książkę, jednak wcieliła go do tej powieści.

- Jak natrafiłam na pogrom wsi prawosławnych dokonany przez "Burego", nazywany w tamtych rejonach "sprawą Burego", to się wahałam. Rozsadzenie gatunku jeszcze bardziej, wiązało się z tym, że książka mogła być odrzucona przez czytelnika, który oczekuje historii od punktu A do punktu B. Ale zaryzykowałam, bo stwierdziłam, że jest w tym pewien element autobiograficzny. Moja babcia zginęła w tym pogromie. Interesował mnie nie sam pogrom, tylko przestrzeń przeliczenia pewnych elementów, które multiplikują się po latach - przyznała Bonda.
Katarzyna Bonda opowiedziała także o początkach swojej kariery pisarskiej, o tym jak wprowadziła do literatury kryminalnej postać profilera, o znajomości z Bogdanem Lachem, o tym, jak się zrodził pomysł na tetralogię o Saszy Załuskiej oraz o wyjeździe do Kazachstanu i powieści, która się nigdy nie ukaże, choć pracowała nad nią 3 lata.

Powieść, której poświęciła tyle czasu, miała dziać się w Polsce i Kazachstanie. Miała dotyczyć historii kobiety, która dowiedziała, że jej facet, który jest Kazachem jest czterokrotnym mordercą i ukrywa się w Polsce. Jednak ukochany powiedział jej, że zabił w obronie własnej. Dlatego kobieta musiała jechać do Kazachstanu, by udowodnić jego niewinność.

- Bardzo lubię, jak historia mocno mnie wciąga. Uwielbiam stan obsesji i myślę, że dlatego też piszę książki. Historia musi mnie wziąć na tyle, żebym jej poświęcała bardzo długi czas moich myśli, starań. Zapis jest na samym końcu, to jest taka nagroda dla mnie - przyznała Bonda. - Zaczynam zawsze od historii prawdziwej. Od pewnego elementu, który rzeczywiście miał miejsce. Za każdym razem wybieram jakiś mały wycinek. Tak jak we "Florystce" wybrałam nieistniejący ogród w wyobraźni bohaterki, która nie chciała pogodzić się ze śmiercią swojego dziecka. "Sprawa Niny Frank" wzięła się właściwie z przestrzeni mgieł. W "Tylko martwi nie kłamią" była ta kamienica Kaiserhof - dodała.

Pisarka zdradziła także, że następna powieść o Saszy Załuskiej będzie sensacyjna i na grubość zbliżona do "Pochłaniacza".

Współautor artykułu:

  • Łukasz Mic
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto