Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spotkanie z Robertem Makłowiczem w "Café Museum"

Ewa Bo
Ewa Bo
Robert Makłowicz "Café Museum"
Robert Makłowicz "Café Museum" Okładka książki
"Gdy już sam mogłem decydować o miejscu własnego pobytu, a los sprawił, że granice stały się przekraczalne, podejmowałem nieraz wyprawy bez konkretnie określonego celu, byle tylko usłyszeć inny język, zjeść inny rodzaj zupy, spróbować innego alkoholu, zobaczyć inny krajobraz. By zobaczyć własne odbicie w innym lustrze..." /Robert Makłowicz/

Robert Makłowicz w swojej najnowszej książce "Café Museum" opisuje miejsca, do których zawitał w czasie podróży po południowej Europie. Odwiedził wówczas kraje znajdujące się w zasięgu 300 kilometrów od Krakowa (Czechy, Chorwację, Węgry, Czarnogórę, Jugosławię, Rumunię itd). Ten znany miłośnik przysmaków i chleba naszego powszedniego wyruszył na wyprawę, która skojarzyła mi się z tą, jaką przed laty odbyła filmowa Pyza. Ona wędrowała po polskich dróżkach, poznając ojczysty kraj. Makłowicz zaś stąpał po europejskich - szukając swoich korzeni i odnajdując tam ślady rodaków.

Autor zachwyca się światem stworzonym przez Andrzeja Stasiuka. Można rzec, że pozazdrości mu swobody z jaką operuje piórem. Trzeba przyznać, że ten autor jest chyba najlepszym kucharzem wśród pisarzy i najlepszym pisarzem wśród kucharzy. O ile Stasiuk wyruszając na Słowację i dalej w stronę Albanii opisuje bliską sobie Duklę ("Jadąc do Babadag"), o tyle Makłowicz nie zapomina przywołać krakowskich klimatów.

Niczym kelner z pięciogwiazdkowego hotelu, ujmuje czytelnika znajomością menu. Ma do zaoferowania mnóstwo specjałów, ale na prawdziwy przepis kulinarny trzeba cierpliwie poczekać. Jednak ten czas wcale się nie dłuży, bo po drodze Robert Makłowicz serwuje nam historyjki i osobiste wspomnienia, które są prawdziwą ucztą dla ducha. Rozsmakowani w przywołanej sprzed stuleci tradycji, zapoznajemy się z bogatym rodowodem pisarza i kucharza w jednej osobie. Ten przezabawny gawędziarz zwierza się ze swoich rodzinnych powiązań z nacjami sąsiednich krajów europejskich (z Rumunią, Ukrainą i Węgrami włącznie). Wykształcony poliglota okazuje się wielkim miłośnikiem uroków życia i wytrawnym znawcą darów natury.

Nie mogę tu nie wspomnieć o stylizowanych ilustracjach Andrzeja Zaręby, które uzupełniają oryginalne zapiski Roberta Makłowicza. Inspirowane historycznymi anegdotami rysunki przedstawiają postacie z ubiegłych wieków. Sceny rodzajowe z dalekiej przeszłości współistnieją w tekście z fragmentami piosenek śpiewanych przy kilku kuflach piwa czy kielichach wina. Projektująca okładkę książki Agnieszka Pasierska narysowała tytułowe "Café Museum" z całym kompletem ażurowych mebli i innych rekwizytów z epoki cesarza Franciszka Józefa. To właśnie on zaprasza czytelnika do lektury tekstu Makłowicza.

Miło jest mieć w ręku tę książkę, gdzie tekst dostarcza przyjemności, a grafika pozostawia niezwykłe wrażenie. Wszystko to przenosi nas w realia dawnej Europy, o której opowiada współczesny włóczęga, zamiłowany historyk i kucharz.

Dzieło Makłowicza jest pełne trafnych metafor i dialogów przytaczanych w obcych językach. "Café Museum", to książka zarówno dla ducha, jak i dla ciała. To wspaniała uczta, której smak czuję nawet po zamknięciu ostatniej strony. Wiem, że gdy poczuję głód, sięgnę znów po nią i czym prędzej otworzę na dowolnie wybranej stronie... i będę raczyć się nią od nowa.

Robert Makłowicz "Café Museum"
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 184

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto