Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Steffen Möller: zakochany w Polsce. Wywiad dla Wiadomości24

Justyna Borowiecka
Justyna Borowiecka
Steffen Möller
Steffen Möller Steffen Möller
Rozmowa ze Steffenem Möllerem, Niemcem, który pokochał Polskę i język polski. Opowiedział mi o świętach w Niemczech i o tym, za co najbardziej ceni Polaków. Zapraszam do przeczytania wywiadu.

Publiczność pokochała Steffena Möllera za optymizm, uśmiech i za szczerość. Mogliśmy oglądać Steffena przez 6 lat w serialu "M jak miłość", emitowanym przez TVP2. Występował również w programie "Europa da się lubić", prowadzonym przez Monikę Richadrson. Teraz Steffen jeździ dużo po Niemczech ze swoim kabaretem.

Justyna Borowiecka: Jak to się stało, że chciał Pan zamieszkać w Polsce, nauczyć się języka polskiego i poznać kulturę polską?

Steffen Möller:- To był czysty przypadek, podczas studiów w Berlinie widziałem na tablicy informacyjnej mojej uczelni plakat następującej treści: "Kurs języka polskiego w Krakowie, dwa tygodnie, 600 marek", wydawało mi się tanio, a poza tym nazwa "Kraków" brzmiała dla mnie egzotycznie. Czyli tak naprawdę chęć przygód mną kierowała.

Dlaczego akurat Polska oczarowała Pana najbardziej, a nie inny kraj? Czy dlatego, że jesteśmy sąsiadami: Niemcy-Polska?

-Ja wcześniej byłem już we Włoszech, bo myślałem, że to najpiękniejszy język świata. Okazało się, że to prawie prawda. Natomiast temperament Włochów był dla mnie zbyt wylewny, myślałem sobie, że temperament Polaków, skoro mieszkają blisko Niemców, nie może być tak gorący i gdyby się nie udało, to zawsze szybko mogę wrócic do Berlina, czyli argument bliskości był dla mnie ważny.

Jest Panu bliższa Warszawa czy Kraków?

- Kraków to moja kolebka. Tu robiłem pierwsze kroki, robiłem dwa kursy językowe. W Krakowie mieszkałem przez rok. Dzisiaj bardziej podoba mi się w Warszawie ze względu na to, że tu mam wszystkie środowiska: ekonomiczne, sportowe, polityczne, telewizję. W Krakowie to kręcą się albo artyści albo studenci.

W tym roku wydał Pan kolejną książkę "Moja klasyczna paranoja". Pisze Pan w niej dużo o muzyce klasycznej. Czy motywem przewodnim, który Pana zainspirował do napisania tej książki, była wlaśnie muzyka klasyczna? Czy po prostu chciał Pan się pokazać od innej strony?

- I to i to. Chciałem od dawna napisać książkę o muzyce poważnej, ponieważ z moim młodszym bratem zawsze kłóciliśmy się o gusta. On akurat jest fanem Philla Collinsa, a ja jestem fanem Johannesa Brahmsa, więc kłóciliśmy się o to, kto ma rację. Stwierdziłem w końcu, że można napisać książkę o muzyce na podstawie własnej biografii. Chciałem pokazać mojemu bratu, że fan muzyki Brahmsa to taki sam fanatyk, jak fan Philla Collinsa.

Jakich muzyków, kompozytorów lubi Pan słuchać najbardziej i dlaczego akurat ich? W Pana książce pojawiają się takie nazwiska jak: Glass, Bach, Penderecki itp. To ich Pan najczęściej słucha?

- Najczęściej słucham mojego ulubionego kompozytora Austriaka- Antona Brucknera. Uważam jego symfonie za bardzo patetyczne, bardzo wzniosłe i jednocześnie melancholijne. Ja lubię muzykę melancholijną, bo paradoksalnie nastraja mnie pozytywnie.

Słyszałam, że umie Pan grać na pianinie. Sam się Pan nauczył, czy miał Pan nauczyciela?

- Polecam lekturę mojej książki, bo tam obficie opisuję moje męki z lekcjami na fortepianie.

Pana ulubione miejsce w Polsce i Niemczech? Gdzie lubi Pan spędzać wolny czas?

- Lubię chodzić w Warszawie do Łazienek, czyli do parku. Lubię odpocząć w Krakowie u starych przyjaciół. Lubię też przechadzać się po starym mieście, po rynku. Ale powiem Pani szczerze, że ja zazwyczaj nie odpoczywam tak dłużej w Polsce, bo tu każdy mnie zna i za bardzo nie ma odpoczynku. Bo ja lubię tam odpoczywać, gdzie jestem anonimowy, czyli lubię jeździć do Berlina i tam już mnie nikt nie zna.

U nas w Polsce pomału pojawiają się w telewizji reklamy świąteczne, w sklepach świąteczne Bożo Narodzeniowe stroiki, prezenty itp. Jak Niemcy przygotowują się do świąt? Słyszałam, że w tym roku prezenty kupują wcześniej i co ciekawe nie idą po nie do sklepu tylko robią zakupy przez internet. Tak jest tylko w tym roku czy w inne święta zostawiają wszystko na ostatnią chwilę?

- W tym roku jest coraz większy popyt na prezenty internetowe. Bardzo modne są prezenty praktyczne, typu szybszy abonament, zamiast 1 MG, to na 2 MG. Ale nawet w Niemczech bywają osoby, które nie planują i zapominają o świętach, czyli 23 i 24 grudnia nawet w Niemczech jest największy tłok w sklepach, bo wszyscy kupują na ostatnią chwilę.

A jak u Pana w domu spędza się święta? Tak rodzinnie, są prezenty, choinka?

- U nas jest choinka, prezenty i nawet jest śpiewanie kolęd.

Lubi Pan dostawać prezenty? Ma Pan jakiś wymarzony prezent, coś co chciałby Pan dostać w tym roku pod choinkę?

- Nie, ja już nie lubię prezentów, bo jestem juz zepsuty pod względem materialnym, ja uwielbiam prezenty niematerialne, czyli np. długie telefony, albo fajne spacery, nieoczekiwane wizyty. Natomiast wszystko co materialne, to sam sobie kupuję w ciągu roku.

Wydał Pan też przewodnik po Polsce, pt: "Polska da sie lubić". Czy myślał Pan też o tym, aby wydać coś podobnego o swoim kraju? Taki mały przewodnik po Niemczech na wypadek gdyby któryś z Polaków chciałby zamieszkać w Pana ojczyźnie.

- Hmm... nie, nie myślałem o tym, bo szczerze mówiąc moje hobby to Polska i przede wszystkim język Polski. No i oczywiście muzyka klasyczna. To są moje dwa hobby. I gdybym chciał napisać książkę o Nieczech, to musiałbym poznać ten kraj - szczerze mówiąc chyba lepiej znam Polskę od Niemiec, aczkolwiek w ciągu ostatnich dwóch i pół roku, jeżdżę bardzo dużo po Niemczech. Występuję ze swoim kabaretem w teatrach od Strazburga po Monachium, miałem w sumie ponad 250 występów. Ale to nie jest jeszcze tyle, ile wiem o Polsce. Także następna moja książka znowu chyba będzie o Polsce. Niestety...

Ja się z tego bardzo cięszę.

- No to też się cieszę (uśmiech).

Pewnie często jest Pan o to pytany, więc i ja muszę Pana o to zapytać. Co podoba sie Panu najbardziej w Polakach, a co Panu w nich najbardziej przeszkadza?

- Najbardziej mi sie podoba u Polaków ich mentalność, no i oczywiście język polski. Podoba mi się u Polaków umiejętność żartowania w biały dzień. My, Niemcy, też umiemy żartować, ale tylko wieczorem, jak słońce zachodzi. Siedzimy w kabarecie i mam bilet, na którym jest wydrukowane grubymi literami "Kabaret" i wtedy wiemy, że wolno się śmiać, a w Polsce nawet tu moja wspólnota (osoby, które pracują w spółdzieli mieszkaniowej) ma trzech członków i nawet oni mi zrobili przed chwilą nalot i żartowali ze mną. W Niemczech takie oficjalne osoby już nie żartują. No być może wieczorem. Natomiast irytuje mnie u Polaków przesadna nieufność. Wszyscy mi opowiadają, że w PKP trzeba uważać na gaz, że ludzie znieczulają gazem, obrabiają ludzi. A jak ja pytam: przepraszam bardzo, ja jeżdżę co roku tyle raz PKP i nigdy mi się nic nie stało, to oni przyznają się, że rzeczywiście to był tylko kolega cioci, który został obrabowany.

...i to samo pytanie, tylko o Niemcach. Co lubi Pan najbardziej w Niemcach, a co Pana w nich najbardziej denerwuje?

-W Niemczech najbardziej lubię nasz chleb, mamy taki chleb żytni, który ja osobiście uwielbiam i którego mi brakuje w Polsce. A jeśli chodzi o cechy charakteru, to najbardziej cenie to, że pozwalają mi dokończyć zdanie, w Polsce co chwile się przerywa. A przeszkadza mi u Niemców, że są często bardzo skąpi, np. że nie dzwonią, bo szkoda kasy.

Korzystając z okazji zapytam o serial M jak Milość, czy będzie można Pana jeszcze w nim zobaczyć? I czy nie tęskni Pan za ekipą, aktorami itp?

- No troszkę tęsknie za ekipą. Zwłaszcza w przerwach między scenami, mieliśmy fajne rozmowy. Fajne żarty. Natomiast nie tęsknie za tym, że trzeba było wstawać rano o piątej. Zdecydowanie nie tęsknie za tym. Po za tym uważam, że mój rozdział w "M jak miłość" się skończył, grałem tam prawie 6 lat, byłem trzy razy żonaty. To chyba wystarczy i teraz mam nowe plany.

I już na sam koniec może Pan pozdrowić naszych czytelników. Czytelników Wiadomosci24 i zachęcić do odwiedzenia Berlina lub innego miasta w Niemczech.

-Bardzo zapraszam do zwiedzania Niemiec. Polecam np. taką kopalnię soli, niedaleko Erfurtu, w Turyngi, tam na głębokości sześciuset metrów, są stare szyby, takie stare korytarze pod ziemią, którymi można jechać prawdziwymi samochodzikami. I można tam urządzić wyścigi, jest naprawdę przednia zabawa. Po zatym zachęcam do obejrzenia Berlina, miasta w którym już teraz żyje 150 tys. Polaków, napewno będzie można się dogadać.

Dziękuję jeszcze raz za rozmowę i za to, że zechciał mi pan udzielić wywiadu. Życzę również powodzenia.

- Ja również dziekuję i pozdarwiam.

Ze Steffenem Möllerem rozmawiała Justyna Borowiecka

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto