Strażnicy miejscy zawieszeni za brutalną interwencję pod siedzibą PiS w Łodzi. Policja tłumaczy agresję policjanta. "Był obrażany"
Brutalną interwencję łódzkich strażników zarejestrował smartfonem świadek, w sobotę, pod siedzibą PiS przy ul. Piotrkowskiej, po kolejnym dniu protestów w obronie praw kobiet. Młody mężczyzna z psem na smyczy zwrócił strażnikom uwagę na pracujący silnik radiowozu, wezwano go do wylegitymowania, chwilę potem został spryskany gazem, a dwójka strażników szarpiąc i podduszając, próbowała siłą wepchnąć go do radiowozu. Staż podczas pandemii nie podlega prezydent Łodzi, wojewoda oddał ją pod nadzór policji. Komendant dwa dni po zajściu przeprosił łodzian za zachowanie strażników, zapowiedział też wyciągnięcie konsekwencji, łącznie z dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy. W środę 28 października, podczas komisji ładu i porządku społeczno-prawnego, komendant Kuleta stwierdził, że obaj strażnicy byli w dyspozycji I Komisariatu Policji w Łodzi i oddelegowani na całodobowy posterunek pod siedzibą PiS, ale "nie wykonują obecnie swoich obowiązków".