Studentka na rurze czyli na golasa po fakultet

Wystarczy zerknąć na ogłoszenia rozsiane po portalach i gazetach, żeby się przekonać o narastającej podaży cielesnego piękna. W sferze rynkowej śliczny cycuch równie waży, co film mistrza Wajdy. I często bardziej ekscytuje jako dzieło sztuki przyrodniczej. Obnażanie wdzięków, które dodatkowo kształcą się na uczelni, dodaje samemu wdzięczeniu się naukowej powagi, a owijana sobą rura urasta metaforycznie do greckiej kolumny... Co by tu nie bajdurzyć, zastanawiałem się tak bezinteresownie, jakby tu sensownie połączyć studiowanie ze stypendialnym dofinansowaniem. Żeby dziewczyny nie musiały liczyć wyłącznie na rząd, ale przede wszystkim na prywatny biznes. Legalnie i z podniesionym czołem wycierały artystycznie rurę.

I pomysł się znalazł! W Kanadzie. Właściciele nocnych klubów postanowili zafundować studentkom stypendia w wysokości 1,7 tys. dolarów w zamian za striptiz i taniec na rurze. Ponadto klub opłaca im czynsz i przejazdy. Jakby i tego było mało, dziewczyny kształcą się dodatkowo w makijażu, kostiumologii oraz w tańcu na rurze. I tak nieskromna studentka bez perspektyw poszerza wykształcenie i jest zobligowana przez szefa do średniej oceny na studiach powyżej 4,0, bo inaczej straci stypendium. Genialne !

Z żalem myślę teraz o polskich studentkach, które oferują się jako sprzątaczki, niańki, opiekunki, roznosicielki ulotek, wyprowadzające pieski... A może tak, dziewczyny, do Kanady ? Rura wszędzie jednakowa, Polki słyną z urody, kasa spora, no i Kanada - kraj "kwitnący żywicą". Chyba że, właściciele naszych nocnych klubów pozbędą się Ukrainek i Rosjanek. W końcu poza rurą niczego u nas nie studiują. Tak czy siak - trzeba by ten wirujący seks ucywilizować. Dla zachowania naszego narodowego piękna, które chce się kształcić, a nie ma jakoś za co. Co?

Znajdź nas na Google+