Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Studium ludzkiej głupoty, czyli "Ich czworo" w Teatrze Polonia

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Ich czworo
Ich czworo Teatr Polonia
Sztuka Gabrieli Zapolskiej pokazuje kryzys rodziny, która rozpada się z własnej głupoty. Bohaterowie tracą najcenniejsze wartości - miłość i szacunek bliskich osób.

Spektakl "Ich czworo" w reżyserii Jerzego Stuhra to tragifarsa o ludzkiej głupocie. Sugeruje to już sam podtytuł "Tragedia ludzi głupich w trzech aktach". Głównymi bohaterami są: Mąż (Jerzy Stuhr), Żona (Sonia Bohosiewicz), Dziecko (Milena Poświatowska) i kochanek Żony (Tomasz Kot), czyli ich czworo.

Akcja rozpoczyna się w Wigilię Bożego Narodzenia, wydawałoby się radosne święto. Jednak w tej rodzinie nie ma radości, a wieczerza wigilijna bardziej przypomina stypę. Niedobrani małżonkowie, pod względem charakterów i wykształcenia, ciągle się kłócą i mają do siebie pretensje. Nie potrafią się ze sobą porozumieć, więcej ich dzieli niż łączy. On jest profesorem filozofii, człowiekiem wykształconym, ona próbuje udawać mądrą, ale to jej nie wychodzi. Chcą ułożyć sobie życie, tak jak potrafią. Mąż wycofuje się ze świata, ucieka w pracę, a żona wdaje się w romans z panem Fedyckim. A na to wszystko musi patrzeć ich 10-letnia córka Lilusia. To ona jest najbardziej poszkodowana w tej całej sytuacji...

Dużym walorem spektaklu jest znakomita obsada. Największe brawa należą się Soni Bohosiewicz, która była rewelacyjna jako Żona, kobieta głupia, przesądna, mająca kołtuńskie nawyki, która usilnie stara udowodnić swoją inteligencję oraz dzieli swój czas pomiędzy mężem a kochankiem oraz Jerzemu Stuhrowi w roli Męża, człowieka pełnego godności, który budzi respekt i szacunek, nawet w kochanku swojej żony.

Bardzo podobali mi się także Tomasz Kot jako Fedycki, kochanek, który mami kobiety i oszust, któremu zaciąga coraz to nowe długi oraz Renata Dancewicz jako wdowa, który jest bez pamięci zakochana w panu Fedyckim, wynajmującym u niej pokój. Nie sposób nie wspomnieć także o Milenie Poświatowskiej, która wcieliła się w Lilusię, dziewczynkę, która musi patrzeć na dramat swojej rodziny oraz Izie Kunie w roli szwaczki, przyjaciółki rodziny, która uwielbia profesora i chciałaby zająć miejsce jego żony.
Moim zdaniem świetnym pomysłem było obsadzenie Tomasza Kota w roli kochanka. Idealnie pasował do słów o kocie, które wypowiada Żona: Ty... kaczusiu srebrna, ty laleczko cukrowa, ty kocie z brylantowymi oczami... (...) Jaki ty mądry. Och, ty! ... ty kulko szklana! ty kocie pozłocony. Podejrzewam, że był to nieprzypadkowy zabieg reżysera.

Warto wspomnieć także o scenografii Małgorzaty Domańskiej, czyli jadalnym pokoju w średniozamożnym domu, w którym stoi stół, kanapa i choinka oraz pokoju na stancji, z pojedynczym łóżkiem, szafą, gramofonem i rowerem oraz kostiumach Zofii de Ines - m.in. sukienkach oraz futrze Żony, garniturach Męża oraz pana Fedyckiego.

"Ich czworo" to znakomity tekst, świetna obsada i dużo śmiechu. Jednak pod warstewką humoru kryje się drugie dno. Sztuka skłania do refleksji na temat relacji rodzinnych, ludzkiej głupoty i nas samych. Polecam ten spektakl każdemu bez wyjątku.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto