Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczęście tworzą drobiazgi. Rozmowa z Małgorzatą Kalicińską

Marta Wróbel
Marta Wróbel
Małgorzata Kalicińska
Małgorzata Kalicińska
Jak to jest stać się pisarką? Jak pokonać niepowodzenia? Czym jest szczęście? O pracy przy programie telewizyjnym rozmawiamy z Małgorzatą Kalicińską - pisarką i kobietą szczęśliwą.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że książka „Dom nad rozlewiskiem” była taką terapią. Co Pani leczyła?
Wtedy gdy ją pisałam - żal i ból po wielkiej stracie. To był co prawda tylko majątek (bankructwo), ale budowałam i tworzyłam ten majątek własnymi rękami. Ach! mam już to za sobą, a książka pomogła!

Gdy Pani zaczynała przygodę z książką myślała Pani, że powstanie więcej niż jedna? Że zdobędą one popularność?
Absolutnie nie (jak mówi Surmaczowa). Pisałam „do szuflady”, nie mając żadnych planów wydawniczych. O popularności nie myślałam i nie myślę. Jak już poszła do druku marzyłam po cichu żeby się ten pierwszy nakład sprzedał (7 tys. egzemplarzy).

Jak sobie Pani radzi z popularnością?
Nie jest jeszcze tak strasznie, bo nie jestem młodą długonogą ślicznotką, której paparazzi zaglądają do domu, do łóżka, pod spódnicę. Zbyt namolne czy intymne pytania staram się omijać, ale generalnie jest to miłe być osobą rozpoznawalną, kiedy czytelnicy dziękują, pozdrawiają i dają wyraz sympatii. Wzajemnej!

Mieszka Pani w Korei, obowiązki zawodowe łączą Panią z Polską. Da się to pogodzić?
Pół roku, może mniej, mieszkam w Korei, to prawda. Tu pracuje mój partner, a ja klikać mogę sobie wszędzie! Dzieciaki nie płaczą, bo już całkiem dorosłe. Może tylko nasza jamniczka - Fiśka tęskni bardzo? Ale zajmuje się nią mój pierwszy mąż bardzo troskliwie, czasem nawet zabierając ją do pracy, żeby jej nie było smutno. Wracam do Polski i tu znów żyję polskimi sprawami. Od niedawna mam wnuczkę, to moja nowa miłość!

W życiu przeszła Pani wiele: bankructwo, rozwód, brak miłości. Czy zwątpiła Pani w siebie, czy wręcz przeciwnie, stała się Pani silną kobietą?
Naturalnie bywały chwile zwątpienia, podłamania, a nawet depresji. Było ciężko, ale sobie poradziłam. Dzisiaj wiem, że jestem silniejsza, mądrzejsza o przeżycia, ale nie wiem na ile silna? Ważne jest wsparcie najbliższych, a ja ich mam, jakby co!

Jest Pani kobietą szczęśliwą? Czym dla Pani jest szczęście?
Szczęście to drobiazgi, niezauważalne, czasem lekceważone. To miłe słowa, które powinno się mówić zawsze. Moje dzieciaki to „stare konie” ale zawsze coś fajnego sobie w mailu czy osobiście powiemy. Mojemu chłopakowi też się to podoba. Mówienie jakiś dobrych słów weszło nam w nawyk i oby pozostało. Szczęście to jedzenie wspólnie posiłków i rozmowa, to wspólny zachwyt zachodem (wschodem - niepotrzebne skreślić) słońca. To fakt, że jestem zdrowa i tyle we mnie różnych miłości!

Mój brat Michał potrafi całkiem znienacka zadzwonić do mnie w środku dnia i powiedzieć „Cześć siostro! Kocham cię, wiesz? I tęsknię, zobaczymy się jakoś?” Zdjęcia mojej wnuczki, synowej i syna to też szczęście! I moja kochana córka! A jak przyjadę i ich uściskam, to oszaleję ze szczęścia.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani: Mój Bóg mówi: „Zrób wszystko, żebyś była szczęśliwa, wtedy możesz rozdawać szczęście innym”. Rozdaję Pani to szczęście?
Jak tylko mogę. My się w rodzinie przede wszystkim lubimy. Kochać to kochać, ale nie zawsze rodzina się lubi. No i jesteśmy sensualni - znaczy lubimy też kontakt fizyczny - przytulenie, buziak. Moja córka czasem, gdy ma doła mówi (jak się widzimy) „Proszę dziecko dotulić, dziecko ma doła!”. I dotulam! Staram się także żeby inni - z poza rodziny - też czuli moją sympatię. Staram się być uprzejma, grzeczna. Jeśli mi to kiedyś nie wyszło, a ktoś to zauważył, to przepraszam! Na planie programu "Opowiedz nam swoją historię", w pierwszych kilku odcinkach byłam tak bardzo spięta, że zapomniałam przywitać się z publicznością. Czułam się z tym paskudnie. Później Michał Wiśniewski mi pomógł, bo on sobie świetnie radzi ze sceną.
Koresponduję z kilkoma osobami, wspierając je, bo mają doła. No, staram się.

Jakiś czas temu spotkałyśmy się na planie „Opowiedz nam swoją historię”. Zauważyłyśmy, że otacza Panią dużo ludzi, jest pani osobą empatyczną. Lubi Pani rozmowy z ludźmi?
Empatyczną - tak jestem. Lubię czasem pogadać z ludźmi ale nie zawsze. Potrzebuję intymności, wyłączenia się spokoju. Oboje z moim obecnym partnerem tak mamy. Przyznam się że nie lubię zanadto zbyt zawikłanych i głębokich wynurzeń, pełnych dywagacji i ozdobników, naszpikowanych wykrzyknikami i złymi emocjami.

Jak wspomina Pani pracę przy tej produkcji?
Nerwy jak postronki, mimo obeznania z kamerą - to na początek. Później - znakomite obserwacje ludzi także moich przyjaciół z komisji, gości, wszystkich! Ciekawe doświadczenie, miłe, choć czasem niezwykle bolesne.

Pamięta Pani któregoś z bohaterów odcinka? Może któraś z opowieści zapadła Pani bardziej w pamięci?
Wiele, ale chyba Iwona bez nóg, która z zapałem pomaga innym niepełnosprawnym i wesoły pan z nieznanym zanadto w Polsce zespołem Tourett’a, znakomity, ksiądz z Pucka. Pamiętam was i wielu innych.

Chyba lubimy oglądać takie programy. Czego od nich oczekujemy?
Najczęściej jednak (niestety) drobnej sensacji: „O! nie ma rąk, a buduje dom”. Albo „O, jaki cudak”. Jednak też dociera do nas (mam nadzieję), że w koło są ludzie z problemami przy których nasze bledną, albo że mamy takie same problemy jak bohaterowie programu. To rodzaj grupy wsparcia. Ale ostatnimi czasy wielu widzów woli chyba kolorową i wylakierowaną rzeczywistość mydlanych seriali, pustawych show nudzących już kabaretów.

Wydała Pani kolejną książkę. O czym ona jest?
O przemocy w rodzinie ze strony kobiecej. O samotności na emigracji, o walce o własne szczęście. Napisałam ją w narracji męskiej i jak dotąd czytelnicy - mężczyźni - piszą z gratulacjami.

A teraz jakie plany? Nowa książka?
Ciiii. Tajemnica. Klikam, a jakże!

Dziękujemy za rozmowę i czekamy na nową książkę.

Współautor artykułu:

  • Magdalena Wróbel
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto