"Szczęśliwy traf" – recenzja książki Louise Shaffer

Carrie Manning jest córką znanej filantropki i znanego scenariuszopisarza, wnuczką brodwayowej aktorki. Ona ma 37 lat, trzy dni przed ślubem zostawiła narzeczonego – dla jego własnego dobra. Do niedawna zajmowała się wypiekaniem wspaniałych ciasteczek, lecz i to porzuciła. Ciągle szuka swojego miejsca, gdy umiera jej matka. Na pogrzebie odkrywa, że wcale jej nie znała. Postanawia odkryć rodzinne tajemnice. Dlaczego nie zna swojej babci, choć ta nadal żyje? Kim tak naprawdę byli jej rodzice i dlaczego jej matka, filantropka, na zdjęciach z młodości obwieszona jest drogą biżuterią, którą teraz nienawidzi?

Ksiązka Louise Shaffer opowiada o trzech pokoleniach kobiet, które mimo rodzinnych więzów nic o sobie nie wiedziały. Powieść pełna tajemnic i zagadek. Głowna bohaterka żyje w czasach współczesnych, jest w trakcie żałoby po matce. Bukiet białych róż z pogrzebu matki zmusza ją do poszukiwania własnych korzeni. Zaczyna szukać osób, które znały jej matkę lepiej niż ona. Odnajduje brata babci, który zabiera ją w podróż do lat trzydziestych, czasów jej prababki. Czy opowieść wuja pomoże jej odkryć rodzinne sekrety? Co wydarzyło się między jej matką i babcią, że tak się nienawidziły? I czy Carrie zdecyduje się poznać swą babkę? Tego wszystkiego dowiecie się podczas lektury książki „Szczęśliwy traf”.

Kilka dni zajęło mi zabranie się do tej lektury. Kiedy jednak po nią sięgnęłam, już się od niej nie oderwałam. Książka Shaffer jest opowieścią pasjonującą, łączącą rodzinną sagę, z powieścią obyczajową, psychologiczną i detektywistyczną. Carrie, jej bohaterka jest zwykłą, nowoczesną kobietą, która odkrywa, że nie tylko ona steruje swoim życiem. Dzięki tej lekturze zobaczymy, jak mieszają się i przeplatają ludzkie losy i jak nasi przodkowie ukształtowali nasze losy.

Szczerze polecam tę książkę jako lekturę na zimowe wieczory. Z pewnością nie zawiedziecie się. A może odkryjecie w niej kilka prawd o własnym życiu?