Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szpilkami w lód

Joanna Mikulska
Joanna Mikulska
Polacy to w Norwegii najliczniejsza mniejszość narodowa. Migrują mężczyźni i kobiety. Tych pierwszych znamy dobrze z informacji w mediach - to głównie słabo wykształcona klasa robotnicza oraz specjaliści. A kim są kobiety?

Strona internetowa norweskiego Urzędu Skarbowego taxnorway.no dotycząca rozliczeń podatkowych dostępna jest w trzech językach: norweskim, angielskim i polskim. Migracja zarobkowa z Polski do „kraju fiordów” jest największą od czasów drugiej wojny światowej. Jest nas tam prawie 20 tysięcy, w tym około połowy mieszka w Oslo i jego okolicach. Zgodnie z raportem „Polonia w Oslo 2010”, przygotowanym przez norweską fundację badawczą Fafo Polscy mężczyźni pracują w norweskiej stolicy głównie na budowach (84%), a kobiety przy sprzątaniu (58%), ale jak pokazały badania kobiety są bardziej elastyczne i dobrze odnajdują się też na rynku usług. – Poza tym Polki szybciej uczą się języka norweskiego – twierdzi Jon Horgen Friberg, naukowiec, który przygotowywał raport. – Wymaga tego praca w usługach. Polscy mężczyźni uważają, że pracując na budowie znajomość języka nie jest konieczna, wystarczy, że ktoś tłumaczy. I choć głównym powodem emigracji są kwestie zarobkowe, kobiety bardzo często decydują się na pobyt w Norwegii z innych przyczyn. Zapewne jest ich wiele. Ja znalazłam sześć.

Powód pierwszy: stabilizacja
Z Edytą spotykam się w szkole dla dorosłych Voksenopplæringen For Innvandrere, w której prowadzone są kursy dla emigrantów przyjeżdżających do Norwegii, w tym kurs norweskiego. Na korytarzach pełno uchodźców z Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu. Jesteśmy jedynymi białymi. – Właściwe to do Norwegii przyjechałam po raz pierwszy w 1994 roku, jako studentka na zbiory truskawek – rozpoczyna swoją opowieść. – Przyjeżdżaliśmy dużą grupą znajomych i trzymaliśmy się w swoim gronie, więc znałam Norwegię niejako z dystansu. Była dla mnie porażająco czysta. Zadbane gospodarstwa, drogi, parkingi, robiło to bardzo duże wrażenie. Dodatkowo oczywiście kwestia zarobkowa była bardzo ważna. Kurs korony norweskiej do złotego był wtedy bardzo wysoki. Wracałam kilkakrotnie na tzw. „sezonówki”. Jednak teraz – dodaje z uśmiechem – znalazłam się tutaj przez męża i dla niego. Poznali się w hurtowni warzyw i owoców, gdzie Edyta dorabiała jako studentka. Marek już wtedy jeździł do Norwegii. Na początku tylko sezonowo, a potem na dłużej. Miesiące zaczęły pęcznieć do pół roku, potem do roku. Od 5 lat Marek pracuje w Norwegii na stałe jako hydraulik. Przeprowadzkę do Norwegii zaproponował Edycie 3 lata temu. Opierała się, nie chciała, ale po ostatniej, samotnej zimie w Polsce, walce z piecem, kominem i węglem, miała dość i pomimo obaw kupiła bilety. – Gdyby decyzja o przeprowadzce została podjęta jakieś 16 lat temu, gdy jeszcze nie było dzieci, na pewno byłoby nam łatwiej – komentuje Edyta. – Chodzę na kurs, uczę się języka, ale ciągle mam obawy czy w moim wieku „przed 40” znajdę tutaj jakieś satysfakcjonujące zajęcie. Pochodzi ze Stargardu Szczecińskiego i w Polsce przez 10 lat pracowała w dwóch szkołach jako nauczycielka rosyjskiego. Dokształcała się, często wyjeżdżała na szkolenia i co najważniejsze, miała swój świat i swoich znajomych. – Jak wyjeżdżałam z Polski to pani z kiosku, w którym kupowałam gazetę żegnała mnie ze łzami w oczach. Nie znam jej osobiście, ale zawsze coś zagadałam, jakieś miłe słowa. Nie wiem czy tutaj uda się stworzyć takie więzi. Polacy są jednak bardziej żywiołowi i serdeczni niż Norwegowie. Oni są mili, ale naprawdę trzeba dobrze poznać Norwega, aby wiedzieć co myśli. A ja dodatkowo wciąż mam barierę językową – przyznaje. Edyta przyjechała na stałe do Norwegii pół roku temu. Pensja Marka wystarcza, aby utrzymać ją i dwie dorastające córki. W Polsce nie mogła sobie pozwolić na taki komfort, ciągle na coś brakowało. Urządza się w nowym domu, choć ten w Polsce, ciągle nie sprzedany, czeka w pogotowiu. Po zdaniu egzaminów z norweskiego chciałaby pracować w biurze dla emigrantów. Pomagać tym, którzy stawiają w Norwegii swoje pierwsze kroki.

Powód drugi: akceptacja
Wokół głównego campusu Uniwersytetu w Oslo zwanego Blindern trwają roboty drogowe. Główna brama? Gdzie jest główna brama? – staram się skorelować otoczenie ze schematem na tabliczkach. Oznaczenia zawodzą, pozostaje zapytać. W poszukiwaniu NIVA, czyli Norweskiego Instytutu Badania Wody, gdzie pracują dwie interesujące mnie Polki, zostaję skierowana do czarnego budynku. Znajduje bufet i dzwonie. Skucha. To nie ten bufet. Kiedy już trafiam na właściwy, czeka tam na mnie kolorowo ubrana blondynka. Żółty szal, zielony sweter, spódnica z falbanami i kolczyki oraz paznokcie pod kolor. – Dobrze, że pani w końcu dotarła – komentuje. – Źle mnie skierowano – staram się wyjaśnić. – To jeszcze się pani w Norwegii nie nauczyła, że aby się tutaj czegoś dowiedzieć, trzeba samemu zdobyć tę wiedzę, a potem ją tylko potwierdzić w odpowiednim okienku? – uśmiecha się figlarnie. – Z tym to tutaj jest jak w Polsce – dodaje Magda, która już czeka na nas przy stoliku. Pierwsza ma na imię Grażyna i przyjechała do Norwegii 23 lata temu. Wcześniej była 9 lat w Holandii. Wyjechała z Polski na początku lat 80. jeszcze przed stanem wojennym. Jako pracownik Politechniki Warszawskiej dostała stypendium na Akademii Rolniczej w Wageningen, w departamencie wody i ścieków. Potem zaczęła tam pisać doktorat. – I tu poznałam swojego wikinga – śmieje się. – Jans-Olaf był profesorem w podobnej dziedzinie, którą się zajmowałam. Mieliśmy konferencję pod Amsterdamem i tam mnie dojrzał. To było w 1981 roku. Pobraliśmy się dopiero 6 lat później. Był uparty. Widywaliśmy się praktycznie co miesiąc. Piękne czasy. On przyjeżdżał często do Holandii, miał tu wykłady, a i ja też byłam kilkanaście razy z wizytą u niego. Było kapitalnie, ale nie chciałam się przeprowadzać. Myślałam wtedy „rany, jak fajnie, że ta Holandia taka spontaniczna”. I w końcu urodził nam się syn i jak po pół roku zaczął wyciągać ręce do obcych panów wiedziałam, że trzeba coś z tym zrobić. Miała już wtedy obywatelstwo holenderskie, ale najbardziej obawiała się siedzenia w domu. – Postanowiłam, że się przeniosę, ale tylko wtedy gdy znajdę pracę – zaznacza. To on podsunął jej ogłoszenie. Właśnie w tym instyt

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto