Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

T-ME. Lech goni Legię. W polskiej lidze coraz mniej znaków zapytania

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Rozłożona na pięć dni wielkanocna kolejka przyniosła kilka odpowiedzi: Śląsk i Polonia wypisały się z wyścigu o tytuł, Lech ciągle w grze, dla dzielnych wiosną Bełchatowa i Podbeskidzia nie ma ratunku przed strąceniem do pierwszej ligi.

Czy w jakiejkolwiek poważnych rozgrywkach na zachód od Odry możliwy jest taki scenariusz: jedna z dwóch ewidentnie najsłabszych drużyn nie traci bramek w pięciu kolejnych meczach, w tym z liderem, wiceliderem (na wyjeździe) i mistrzem kraju? Do tego po 1/3 piłkarskiej wiosny zdobywa więcej punktów niż przez całą jesień, a prowadzi ją trener, którego poprzednio zwolniono po dwóch miesiącach od rozpoczęcia ligi i przekwalifikowano na dyrektora sportowego.

Tyle tylko, że ta mocno folklorystyczna panorama niebawem roztopi się w Bełchatowie niczym kwietniowy śnieg, bo przewaga Ruchu (po kim jak po kim, ale po Niebieskich trudno było oczekiwać pogoni z 0:2 na 3:2) nadal jest niezagrożona. Sezon temu na własnej skórze podobny bieg wydarzeń (beznadzieja jesienią, próba ratunku wiosną) bez efektu przetestowała Cracovia. W epoce przedmultitransferowej nic bardziej nie działało na wyobraźnię zawodnika niż perspektywa gry klasę niżej, ale dziś to archaizm.

Oto cała uroda Śląska - stać go na zwycięstwa z Legią, Polonią i Lechem, dwa remisy z Podbeskidziem i porażkę z Bełchatowem. Sebastian Mila nie jako pierwszy sprawia wrażenie, że o motywację łatwiej przez złożeniem podpisu na kontrakcie niż po. Tylko co było naprawdę aktem desperacji ze strony Stanislava Levy'ego - zdjęcie go z boiska czy wpuszczenie Mateusza Cetnarskiego? Trzymanie na ławce Przemysława Kaźmierczaka czy 66 minut Dalibora Stevanovicia? Czeski przemysł kinematograficzny ma kolejny materiał z cyklu "z życia wzięte".

Estetyka obiektu przy Konwiktorskiej odjęła rangi i tak przeciętnym derbom Warszawy. Polonia i Legia - wiadomo, i w kwestii infrastruktury, i modelu zarządzania dwie rzeczywistości. W pierwszej, odznaczającej się samobójczą tendencją przyciągania egzotycznych właścicieli, już nawet nie wiąże się końca z końcem. Tymczasowość stała się jej cechą strukturalną, brak środków na koncie - codziennością. Akcje należącej do Ireneusza Króla grupy energetycznej Ideon przez ostatnie dwanaście miesięcy straciły na wartości 52 proc. Gdyby ktoś życzyłby sobie je nabyć w trakcie dzisiejszej sesji, musiałby wyjąć z portfela 7 groszy za sztukę.

Trener Piotr Stokowiec pewnie nienawidzi okien transferowych - po dwóch ostatnich musiał układać nowy zespół ze zdesperowanych zawodników, niektórym szukać nowych pozycji (Gołębiewski), dać szansę tym, którzy w normalnych okolicznościach nie wstaliby z ławki (Kiełb). Polonia coraz bardziej przypomina warsztat, w którym złożono Skodę Felicję z części od Fiata Punto, Seatu Ibiza i Volkswagena Polo. Samochód jako taka jedzie, ale tarcze hamulcowe coraz mocniej zaciskają się na kołach, a i kierowca (Paweł Wszołek) coraz bardziej zniechęcony. Jedyne co nie zawodzi, to Sebastian Przyrowski - on zawsze gwarantował nieprzewidywalność.

Legia - w naszej szerokości geograficznej firma o największej wiarygodności finansowej, z dynamicznym prezesem i niezaspokojonym głodem udźwignięcia ciężaru tytułu, pod którym dopiero co boleśnie upadła. Wielu prezesów w wielkosobotnie południe nie zawracałoby sobie głowy sprawami klubu, a Bogusław Leśnodorski opatulony w puchową kurtkę na mrozie i wietrze oglądał na bocznym boisku przy Łazienkowskiej derby w Młodej Ekstraklasie.

Wracając na Muranów, różnica między obiema ekipami była na pewno mniejsza niż dysproporcje budżetowe. Zmiana akcentów w grze Legii to już nie tylko wrażenie, a docierający się schemat - dzięki Miroslavovi Radovicowi (derby akurat takie sobie) i Bartoszowi Bereszyńskiego na sile zyskała prawa strona. Przypomnijmy - to właśnie jemu z zimowych nabytków wróżono najdłuższą kolejkę do wyjściowego składu, wiele mówiło się o tym, że jego transfer nie znaczy nic więcej niż demonstracja siły w stosunku do Lecha.

Ale nie umiejętności, a psychologia, nie nogi, a głowa, zdecydują o tym, czy portret Jana Urbana zawiśnie w klubowym muzeum. Jeśli archiwum przy Łazienkowskiej dysponuje płytą DVD z wiosny ubiegłego roku, sztab szkoleniowy mają potężny materiał do analizy. Legioniści mówią, że są mądrzejsi o tamtą historię i nie wypuszczą szansy, gdy na horyzoncie coraz wyraźniej widać metę. Od słów do czynów daleka droga.Nie ma w ekstraklasie zespołu trafniej definiującego hasło "grać na wynik" niż Lech. Bez zająknięcia może wymienić ekipy: a) bardziej wyraziste b) grające z większym rozmachem c) lepiej utrzymujące się przy piłce. Lech często wygląda gorzej niż gorzej, a mimo to w liczbie zwycięstw dorównuje Legii. W pełni zasłużył sobie na miano "theam non grata" - z 39 punktów 30 zdobył na wyjeździe. Ale ile można słuchać gwizdów sztucznie powiększanego audytorium przy Bułgarskiej... Mariusz Rumak pewnie odetchnął, że z Legią gra w Warszawie.

Pogoń, najgorsza ekipa na wiosnę, choruje na tę samą chorobę, na którą rok temu zapadli Górale z Podbeskidzia: pewne utrzymanie = marne zaangażowanie.

Mnogość analogii do ubiegłych rozgrywek jest, zważywszy na ich jakość, niepokojąca. Tabela wskazuje na to, że pierwszy raz od trzech lat przyszły mistrz prawdopodobnie przekroczy granicę wstydu, czyli pułap 60 punktów.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto